Wczoraj był 6 grudnia, czyli dzień świętego Mikołaja. Dzień ukochany i wyczekiwany przez wszystkie dzieci w Polsce. Oczywiście w Anglii nie mają pojęcia o tym naszym święcie. Dla nich rubaszny, na czerwono ubrany Santa Claus lub Father Christmas to postać przeciskająca się przez komin w wigilijną noc, by pozostawić ukochanym dzieciom prezenty pod choinką lub w skarpetach. Naprawdę! W skarpetach! I ta skarpeciana, a w zasadzie pończoszana historia jest bliższa naszemu Mikołajowi niż Santa Claus w kominie. Otóż podobno dawno, dawno temu ojciec miał trzy córki, a że był biedny, więc bał się, że nigdy nie będzie go stać by je dobrze wydać za mąż. Obawiał się nawet, że po jego śmierci zostaną one prostytutkami. Przypadkowo usłyszał jego rozpaczliwe narzekania St Nicholas, a wiedząc, że ojciec, choć biedny, jest także dumny i nie przyjmie jałmużny, postanowił mu pomóc po kryjomu. Którejś nocy zakradł się bezszelestnie pod otwarte okna domu i wrzucił do domu trzy woreczki ze złotem, które wylądowały w suszących się na kominku pończoszkach córek. Oczywiście teraz panny nie musiały się już obawiać, że nie wyjdą za mąż, bo nie mają posagu. Od tamtej pory, wielkie kolorowe torby, w kształcie pończoch lub skarpet wiesza się na gzymsie kominka by wkradający się nocą Santa mógł wypełnić je słodyczami i małymi zabawkami. Powiem wam, że wielokrotnie przyglądałam się z podziwem ile zapału angielscy rodzice wkładają by pomóc Mikołajowi znaleźć odpowiednie wypełnienie. O wielkich pakach pod choinką nie wspomnę. Dzieci, by Mikołaj na pewno zostawił prezenty i prezenciki przygotowywaną dla niego poczęstunek: smaczne ciasteczka i kubek mleka, ułożone na ładnym talerzyku, na stoliku niedaleko choinki. Takie wymyślne talerzyki dla Santy można kupić teraz prawie w każdym szanującym się sklepie, a nawet zamówić z własnym imieniem.
U nas Mikołaja obchodzi się po polsku, zastanawialiśmy się, gdy pojawiły się dzieci, czy wprowadzać ten zwyczaj czy nie, ale teraz wiem, że podjęliśmy właściwą decyzję; moje malce z niecierpliwością czekają na szóstego grudnia i w tym dniu chwalą się wszystkim swoim angielskim kolegom i koleżankom, że są Polakami, bo do nich przychodzi polski St. Nicholas i dostają prezenty. Ten dzień powinien się nazywać u nas dniem polskiej dumy narodowej. Oczywiście prezenty znajdują rano, pod poduszką lub blisko poduszki. W tym roku prezenty dostali także od Mikołaja w naszej polskiej szkole. I jak tu się nie cieszyć z bycia Polakami?!
Jeszcze się pochwalę, do mnie przyleciał Mikołaj aż z Włoch, bo w naszym, wielokrotnie przeze mnie wspominanym Klubie Polki na Obczyźnie urządziliśmy sobie tajemnicze Mikołajki i moja osoba przypadła w udziale Mikołajowi z Włoch, czyli Agnieszce, która pisze cudownego bloga o Dolinie Aosty, zapraszam was tam serdecznie. Oto link http://ciekawaosta.pl/