Tour po Berlinie, który daje do myślenia

Myślę, że jeśli jedziemy do jakiegoś nowego miasta, dobrze jest znaleźć kogoś, kto nas oprowadzi, pokaże najbardziej interesujące rzeczy i opowie o samym miejscu i jego historii, a także o ludziach. Wiadomo, można przeczytać książkę na ten temat, ale to nie jest to samo. Dlatego jeśli nie znam nikogo w danym miejscu, to zawsze staram się znaleźć jakiś tour oprowadzający.  Do Berlina prawie każdy z nas jechał po raz pierwszy i tylko bardzo pobieżnie wiedzieliśmy co chcemy zobaczyć. Poprosiliśmy wujka google i ciocię tripadvisor o pomoc. W ten sposób znaleźliśmy Darrena z Original Berlin Walking Tour, tu jest jego profil: Darren jeden z przewodników 

 To znaczy nie od razu wiedzieliśmy, że będzie z nami Darren. Miejsce spotkania wyznaczone było w centralnym miejscu, na placu Hackescher o 10 rano. Gdy przybyliśmy na miejsce zobaczyliśmy tłumy, ale na szczęście dziewczyna, która sprzedawała bilety (my mieliśmy nasze już kupione przez internet, dzięki czemu zaoszczędziliśmy 2 euro od osoby) powiedziała, że cały ten tłum zostanie podzielony na kilka grup. W ten sposób naszej dziesiątce przypadł w udziale Darren, i to był najlepszy prezent jaki mogliśmy dostać w sobotni poranek. Darren jest Irlandczykiem, który od ponad 6 lat mieszka w Berlinie, gdzie robi swój doktorat z historii drugiej wojny światowej. Zaimponował nam swoją wiedzą. Kilkakrotnie otworzył nam oczy na pewne historyczne kwestie i podważył nasze dotychczasowe rozumienie, zadając intrygujące pytania.

399A3370Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy od pogadanki koło imponującej berlińskiej katedry. Choć wygląda na idealny przykład baroku, ze swoją olbrzymią kopułą, jej budowę ukończono dopiero w 1905 roku. Darren opowiadał nam o architektonicznych zapędach Berlina po zjednoczeniu niemieckich landów w jedno państwo. Nowa niemiecka stolica chciała dogonić w swej świetności takie metropolie jak Paryż czy Londyn. Powstało wtedy mnóstwo znakomitych budowli, które udawały stare zabytki. 399A3737Słuchając Darrena przeszliśmy spacerkiem przez całe miasto odwiedzając Lipową ulicę i Bramę Brandenburską, Memorial of Murdered Jews, Hitlers Bunker, Berlin Wall, plac, gdzie w 1933 roku urządzono wielkie ognisko z książek i Checkpoint Charlie. Przy zabytkach związanych z historią drugiej wojny światowej Darren zadawał dużo trudnych pytań. Uświadomił nam na przykład, że to nie Hitler, ani Goebbels, ani Himmler brali pistolety w ręce i metodycznie strzelali do ludzi w obozach, w lasach, czy nawet na ulicach, to nie oni samodzielnie wpakowali Żydów jak bydło, do przepełnionych wagonów i zawozili bez mrugnięcia okiem do komór gazowych. To robili tacy jak my, zwykli ludzie. Teraz nie możemy sobie tego wyobrazić. Myślimy, że my nigdy nie zrobilibyśmy czegoś takiego, ale czy na pewno… Darren wspomniał nam o książce Ordinary People, której autor Christopher Browning opowiada o Batalionie 101. Uformowany z normalnych ludzi, kierowców, policjantów, kilku biznesmenów, lekarzy, budowlańców czy robotników fabrycznych, grupa ok 500 osób w wieku 30-40 lat, z ludzi, którzy w domu mieli rodziny, często z małymi dziećmi, został przeznaczony do rozwiązania tzw kwestii żydowskiej w Polsce. Tym ludziom powiedziano: wiemy, że macie dzieci, a my jedziemy zabijać, dlatego macie wolną rękę, jedziecie z nami do Polski, czy nie? Niewielu się wycofało. Zabijanie i nienawidzenie Żydów stało się wówczas normą, a niestety ludzie często są jak owce, robią, to co inni. Bardzo trudno iść pod prąd. Jak to napisała kiedyś słynna polska pisarka, Nałkowska, w swoich opowiadaniach o Auschwitz: To ludzie ludziom zgotowali ten los.

399A3548W pewnym momencie Darren przyprowadził nas na dość sporych rozmiarów zwykły parking dla aut, otoczony blokami. Zapytał, czy wiemy dlaczego tu jesteśmy. Okazało się, że to w tym miejscu pod ziemią znajdował się bunkier Hitlera. Nie ma żadnej tabliczki, żadnej adnotacji, a sam bunkier odkryto przez przypadek, podczas prac budowlanych. Darren zapytał czy myślimy, że rzeczy, które były w bunkrze powinny ujrzeć światło dzienne. Czy jest to pozytywem, że przez dziesiątki lat próbowano usunąć to miejsce z ludzkiej pamięci. Mieliśmy dobre odpowiedzi, że zarówno Hitler, jak i jego miejsca zasłużyli by odejść w zapomnienie. Darren jedynie pokiwał głową i stwierdził, że się nie zgadza, że dla niego jest to zamiatanie problemu pod dywan, że powinno się to wszystko przebadać, poznać, by zrozumieć skąd się takie ideologie wzięły, by  nauczyć się jak zapobiegać podobnym fanatykom w przyszłości. Zaszokowało nas, że mimo braku tabliczki ktoś składa na tym parkingu kwiaty regularnie we wszystkie rocznice urodzin lub śmierci Hitlera. I nie są to jego wnuki.

399a3720Naszą wycieczkę zakończyliśmy przy Checkpoint Charlie, miejscu, gdzie znajdowało się jedno z przejść granicznych pomiędzy Wschodnim, a zachodnim Berlinem. Widzieliśmy berliński Mur zbudowany w sześciesiątych latach, ale to nie ta konstrukcja zaszokowała nas najbardziej, a fakt istnienia tak zwanej ziemi niczyjej, gdzie przy próbie ucieczki zginęło około 200 osób, głównie przez zastrzelenie przez strażników. Wśród ofiar były też dzieci. Obecnie nazywa się to pasem śmierci.WALL (2)

 

Jak widać tour po Berlinie nie należał do wesołych, bo niestety historia miasta czasami na to nie nie pozwala ale Darren stworzył niesamowitą atmosferę, swoje opowieści ubarwiał ciekawymi anegdotami, także nie mieliśmy czasu na nudę. Od czasu do czasu padały nawet gromkie wybuchy śmiechu.

Także z całym sercem, serdecznie polecam Darrena i jego biuro i nie piszę tego na zlecenie. Tu jest link: Berlin Original tours 

 

Majowy weekend w Berlinie cz.1

Czy warto pojechać na długi majowy weekend do Berlina? Zdecydowanie warto. Można tak sobie rozłożyć czas by zobaczyć jak najwięcej bez zbytniego wysiłku. My pojechaliśmy groupą 10 osób i baliśmy się, że będziemy mieć problemy ze znalezieniem restauracji, czy pubu, który by pomieścił tyle osób. Nic z tych rzeczy. Zwiedzanie było przyjemnością. Chodziliśmy dużo i daleko, a pogoda tylko dodawała nam skrzydeł. Jeszcze przed wyjazdem zarezerwowaliśmy tour po Berlinie z przewodnikiem z firmy Oryginal Berlin Walks. Original Berlin Walks

399a3381Trochę niepokoiliśmy się, że dołączą nas do wielkiej grupy ludzi i będą gonić po mieście w tempie lamparcim. 399a4257Tymczasem ten spacer po Berlinie był dla wielu z nas punktem kulminacyjnym całego wyjazdu. Zwłaszcza zachwycił nas przewodnik Darren, uroczy Irlandczyk z poczuciem humoru. 399a3744Wiedza jaką posiadał rzuciła nas przed nim na kolana. Wiedział chyba wszystko o Berlinie, zwłaszcza z czasów drugiej wojny światowej, a co ciekawsze opowiadał nie tylko o suchych faktach, ale o ludziach, o mentalnych skazach, o tym, że im więcej się studiuje i czyta o tym okresie, tym mniej się z tego rozumie. Bo nie można zrozumieć, że to zwykli ludzie, innym zwykłym ludziom zgotowali taki los. Postanowiłam sobie, że opiszę poszczególne miejsca, o których oprowadzał nas Darren w osobnych, krótkich opowiastkach, w kolejnych odcinkach wyprawy po Berlinie.

399a3720Mieszkaliśmy w samym centrum, w hotelu Gat Checkpoint Charlie, czyli niedaleko słynnego, czy raczej niesławnego przejścia pomiędzy wschodnim, a zachodnim Berlinem. Hotel spełnił nasze oczekiwania, był wygodny, czysty, bez jakiś wyimaginowanych wygód, ale o to nam chodziło, by po dniu pełnym wrażeń móc się dobrze wyspać. 399a3918Na dole był bar czynny do 1am, gdzie po powrocie ze zwiedzania mogliśmy się jeszcze napić dobrego piwa w litrowym kuflu (te litrowe kufle pełne piwa to była dla nas jedna z większych atrakcji). Na śniadanie był duży wybór i w większości były to dobre rzeczy, choć trochę jednostajne. Rozczarowaniem były napoje: zimnawa kawa, niesmaczna herbata i zwłaszcza soki, mocno rozcieńczone wodą. Jeśli spodziewacie się dobrej śniadaniowej angielskiej herbaty to podobnie jak nasza przyjaciółka Monica, możecie się rozczarować.  Gat Checkpoint Charlie

399a3684Na kolację zarezerwowaliśmy pierwszego dnia typowo niemiecką restaurację Maximilians. Był to dobry pomysł, bo następnego dnia szukając restauracji znaleźliśmy się we włoskiej tawernie, w której sporo rzeczy pozostawiało wiele do życzenia. Zwłaszcza włoski kelner, który był chyba leciutko podchmielony, żarty miał na granicy przyzwoitości i notorycznie zapominał naszych zamówień. Pochwalił się nam, że ma żonę Polkę, ze Szczecina. Muszę tutaj zaznaczyć, że obsługiwanie naszej grupy czasami nie jest łatwe, bo lubimy zmieniać zdanie i komplikować sytuację. Nie mniej jednak obsługa mogła być milsza. Jeśli chodzi o jedzenie, to serwowany makaron był bardzo dobry. Gorzej było z pizzą. Mój tzw pizza bread był mocno przesuszony i gdyby nie oliwę z czosnkiem, które dostałam jako dressing, to byłoby ciężko go zjeść. Lody na deser były dobre, ale nie zachwycały. Później przeczytaliśmy artykuł, o tym, że włoskie restauracje w Berlinie nie cieszą się dobrą sławą, są raczej na miernym poziomie. Szkoda, że nie wiedzieliśmy wcześniej. Choć pewnie niewiele by to zmieniło. Po 5 godzinach chodzenia byliśmy głodni i zmęczeni i po prostu chcieliśmy coś zjeść.

O wspomnianej wyżej niemieckiej restauracji Maximilians napiszę osobny tekst. Dla zainteresowanych podam jednak link tutaj, niestety jest tylko po niemiecku:  Maximilians Restaurant

399a3692Zanim pojawiliśmy się w Berlinie zarezerwowaliśmy sobie jeszcze jedną atrakcję na sobotni wieczór. Był to burlesque show w klubie Kleine Nachtrevue, jedna z fajniejszych rzeczy jaką miałam okazję doświadczyć. Przed wejściem obstawialiśmy czy zobaczymy kobiece sutki, jak się okazało zobaczyliśmy znacznie więcej. Ale nie będę zdradzać. Muszę jednak napisać, że show, mimo swojej intymności nie był wulgarny, był wykonany gustownie i niejednokrotnie zabawnie. Zdecydowanie damskim faworytem był taniec Kevina z ręcznikiem. Na pewno poświęcę temu miejscu osobny artykuł, ale dla ciekawych tu jest link:Kleine Nachtrevue Burlesque Show

Kolejnego dnia zafundowaliśmy sobie bardzo długi spacer praktycznie przez całe historyczne centrum Berlina Mitte, później przez blokowiska typowe dla czasów komunistycznych aż do największej na świecie galerii murali na powietrzu. Władze miasta pozwolili artystom z różnych krajów na pokrycie malowidłami pozostałości po dawnym murze odgradzającym Berlin Wschodni od zachodniego. Oczywiście napiszę o tym osobny tekst, bo jest to jedno z bardziej intrygujących miejsc w Berlinie. Tutaj na zachętę pokażę wam kilka fotek:

399a4052399a4028

Wieczorem wybraliśmy się za to do najwyżej położonego w Berlinie pubu. Jeszcze przed wyjazdem mój tato, który przez wiele lat pracował w Niemczech namawiał mnie gorąco na odwiedzenie tego niesamowitego reliktu z czasów komunistycznych. Mam na myśli wieżę telewizyjną. 399a4166

Udało nam się tam trafić na zachód słońca i zdecydowanie tę właśnie porę polecam na odwiedziny tego miejsca. Zawiodła nas jednak trochę organizacja miejsca, ale o tym kiedy indziej. Tutaj tylko link Tv Tower

399a4351Ostatni dzień w Berlinie spędziliśmy na odwiedzinach w Muzeum Currywurst. Czy warto tam pójść każdy musi zdecydować za siebie. Dla mnie było trochę za mało i zbyt plastikowo, ale kiełbaska, którą dali nam na koniec była naprawdę dobra. I podobno zawierała, aż 93 procent mięsa. Jatinder, jeden z uczestników naszej wycieczki miał co do tego spore wątpliwości. Tu jest link do muzeum: Muzeum Currywurst

399a3865Ostatni spacer po Berlinie odbyliśmy wzdłuż rzeki Spree, nad którą gęsto rozłożone są pociągająco wyglądające puby i restauracje. Doszliśmy aż do Hackescher Markt, gdzie zjedliśmy ostatni niemiecki posiłek, większość z nas currywurst, ja zjadłam pretzel z bawarskim serem, a dwójka odważnych połasiła sie na wielką porcję golonki z mielonką i kiełbaskami – typowo niemieckie mięsiwa. 399a4373Tu jest link do restauracji: Weihenstephaner Restaurant

Może to pogoda sprawiła, a może dobre zimne piwko, ale opuszczaliśmy Berlin z rozrzewnieniem i nostalgią. Sporo się nauczyliśmy, mimo, że nie zobaczyliśmy nawet namiastki tego, co Berlin ma do zaoferowania,  ale przede wszystkim po raz kolejny potwierdziliśmy sobie, że lubimy razem spędzać czas i razem zawsze jest wesoło.us