Wiosna w Anglii jest moją ulubioną porą roku. Następuje wtedy eksplozja barw i zapachów, a wszystko to dzięki cieplejszemu spojrzeniu Słońca. Wbrew pozorom mniej wtedy pada. Codziennie widać jak trawa się zieleni, tą zielenią wczesną, jaśniutką, prawie pastelową, a na drzewach rozwijają się w podobnej barwie liście. Jest rześko i można wdychać to świeże, energetyzujące powietrze pełną piersią. Cały świat jakby nabiera ochoty do życia. Śpiew ptaków wypełnia lasy, parki i najmniejsze nawet skwery. Skrzydlate stworzenia uwijają się naprędce by przygotować gniazda dla swojego potomstwa. By nie umknęła mi ta cała wiosenna impresja, zabieram mojego psa na długie, witalne wycieczki po lasach, polach, nad rzekę. Gdyby ktoś się was zapytał, z jakimi kolorami kojarzy wam się Francja, to prawdopodobnie padłaby odpowiedź z filetowym, bo rozległe prowansalskie pola lawendy znane są na całym świecie, lub z żółtym, bo gdzie zabrakło lawendy królują słoneczniki, ochoczo wystawiające buźki ku słońcu, a i Van Gogh uczynił z nich przedmiot pożądania. W Holandii byłyby to czerwone pola tulipanów, w Polsce morze rzepaku, a słoneczna Italia kojarzy się wielu z nas z krwistymi makami, bo przecież wiemy, że wyrosły na krwi polskich żołnierzy na Monte Casino. Irlandia to oczywiście wyspa zieleni! A Anglia? Pamiętam zanim przyjechałam do tego kraju, Anglia kojarzyła mi się z szarzyzną deszczu i z liliowym kolorem wrzosowisk. Przez te wszystkie lata odkryłam, że kraj Szekspira jest nie mniej kolorowy niż Polska czy Francja. Ale nie będę się tutaj rozpisywać o wszystkich odkrytych przeze mnie kwiatkach. I tak napisałam już przydługi wstęp. Chcę napisać o jednej roślince, która powoli staje się symbolem wysp, a która ciągle jeszcze nie jest powszechnie znana poza nimi. Jest to roślinka z rodziny Hiacyntów i w Polsce spotykane są nazwy Hiacyncik, Hiacyntowiec, Endymion, a w Anglii nazywa się to po prostu niebieskim dzwoneczkiem (Bluebell), bo zwisające kwiaty wyglądają jak dzwoneczki przyczepione tasiemką do zielonej gałązki.
Każdej wiosny, gdy tylko słoneczko zaczyna przyświecać i ocieplać ziemię, podłoża leśne pokrywają się niebieskimi dywanami, błękitna mgiełka otacza nas jakby magią, urzeka zaklęciem wszystkie zmysły. Dzwoneczki te miały przywoływać maleńkie wróżki (fairy) na wiece, gdyby jednak śmiertelnik usłyszał ten tajemniczy dźwięk dni jego byłyby policzone. Podobnie, odpoczywające wśród niebieskich kwiatuszków wróżki nie lubiły, gdy ktoś deptał po tych dywanach.
Kiedyś również w Anglii te hiacyntowce oficjalnie nazywano Endymion. Stopniowo górę wziął folklor i wróżkowe dzwoneczki. Skąd się wziął Endymion? Był on pięknym młodzieńcem w starożytnej Grecji, który na swoje nieszczęście spodobał się Selene, bogini księżyca. By nigdy się nie postarzał i zbrzydł, bogini uśpiła go snem wiecznym, aby, co noc przychodzić i wpatrywać się w jego cudowne oblicze. Gdy przyszło chrześcijaństwo, Endymiona „zamieniono” na świętego Jerzego i dzwonki stały się jego symbolem. I podobno właśnie w dniu tego świętego, czyli 23/4 dzwonki zaczynają kwitnąć w lasach. A jak wiemy, św. Jerzy jest patronem Anglii.
Niebieskie dzwoneczki są bardzo „starym” kwiatem, wg angielskiej organizacji opiekującej się lasami, Woodland Trust, niebieskie dywany mogły już pokrywać Wyspy Brytyjskie w czasach polodowcowych. Te angielskie dzwoneczki nie są tak do końca niebieskie, mają lekko fioletowy odcień. W lasach można czasami spotkać bardzo jaskrawo – niebieskie odmiany, te przybyły tutaj z Hiszpanii, to tacy emigranci wśród kwiatów. Udało im się jednak dogadać i niektóre nawet założyły mieszane rodziny, tak powstała hybryda obu gatunków. Wszystkie są piękne i warte odwiedzenia.
Woodland Trust, National Trust http://www.nationaltrust.org.uk/lists/bluebell-woods-near-you i inne organizacje organizują czasami szlaki wśród dzwoneczków, po lasach, które są najbardziej znane z tej niebieskiej piękności. Nie trzeba jednak daleko szukać, założę się, że gdy pojedziecie do pierwszego lepszego lasku poza miastem napotkacie tam dywaniki lub choćby chodniczki dzwoneczków.
Na zakończenie trochę ostrzeżenia; nie zrywajmy dzwoneczków, nie narażajmy się wróżkom, zabezpieczyły się one dobrze przed niszczeniem ich siedzib. A tak na poważnie, większa część łodygi zawiera substancje trujące, które mogą być niebezpieczne np. dla bydła zjadającego te kwiaty, a ludziom może przysporzyć zapalenia skóry. Spacerujmy i podziwiajmy. Jak to Anglicy mówią: Just look, don’t touch!