KEY LIME PIE – tarta z limonki

Pewnie już wspominałam, że przez koronę odkryłam nową pasję: pieczenie ciast. Zawsze to lubiłam, ale nigdy nie miałam tyle zapału i przede wszystkim czasu. A co najważniejsze dotychczas moje dzieci nie były specjalnie za próbowaniem nowości w naszej kuchni. Na szczęście wyrosły mi super nastolatki, które lubią, gdy mama eksperymentuje. Gotujemy więc i pieczemy smakołyki z całego świata, a ja dodatkowo postanowiłam się podzielić naszymi przepisami ze wszystkimi, którzy chcą o tym poczytać. Zamiast zabierać was w podróż do miejsc, w których byłam zapraszam was w podróż po potrawach, które odkryłam. Dzisiaj będzie o pochodzącym z Florydy deserze KEY LIME PIE.

Podobno każda restauracja w Florida Keys, a zwłaszcza w Key West, serwuje to wspaniałe ciasto. Tyle jest jego odmian, ile piekarzy i każda rodzina wydaje się mieć swoją sprawdzoną recepturę. Tradycyjne nadzienie do ciasta limonkowego zawiera sok z limonki, słodzone mleko skondensowane i żółtka jaj. Miłośnicy tej cudownej tarty bez końca spierają się o właściwy sposób ich przyrządzenia. Podstawa z herbatników czy kruchego ciasta? Beza na wierzchu czy bita śmietana, czy nic? Nadzienie gotowane czy niegotowane? Zgadzają się z tym, że pod żadnym pozorem nie wolno dodawać zielonego barwnika do żywności. Nadzienie autentycznego ciasta limonkowego jest jasnożółte. 

Przepis, który ja wam podaję znalazłam w brytyjskim magazynie kulinarnym, także nie mogę gwarantować autentyczności. Potwierdzam jednak, że ciacho wychodzi boskie, ale bardzo bardzo słodkie. 

Składniki: 

300g słodkich maślanych herbatników lub kruchych ciasteczek bez nadzienia

150g stopionego masła

1 x 397g puszka skondensowanego mleka

3 średnie żółtka jaj

Skórka starta i wyciśnięty sok z 4 limonek

300ml gęstej śmietany

1 łyżka cukru pudru

Trochę startej skórki do dekoracji, choć ja sama użyłam listków mięty.

Przygotowanie krok po kroku

KROK 1

Rozgrzej piekarnik do 160C / z termoobiegiem do 140C / gaz 3.

KROK 2

Zmiel ciastka na okruchy w robocie kuchennym, przy pomocy blendera lub ręcznie (lub włóż do mocnej plastikowej torby i ubijaj wałkiem do ciasta).

KROK 3

Dobrze wymieszaj ze 150 g roztopionego masła i rozłóż na spodzie i ściankach 22 cm luźnej formy do tarty. Piecz w piekarniku przez 10 minut. Wyjmij i ostudź.

KROK 4

Do dużej miski włożyć 3 średnie żółtka i przez minutę ubijaj mikserem na kogiel mogiel.

KROK 5

Dodaj puszkę skondensowanego mleka i ubijaj przez kolejne 3 minuty, następnie dodaj drobno startą skórkę i sok z 4 limonek i ponownie ubijaj przez 3 minuty.

KROK 6

Wlej powstałą masę do brytfanki ostudzoną podstawę i wstaw z powrotem do piekarnika na 15 minut. Ostudzić, a następnie wstaw do lodówki na co najmniej 3 godziny lub na nawet na całą noc, jeśli chcesz. Kiedy ciasto będzie gotowe do podania, ostrożnie wyjmij z formy i połóż na przygotowanej paterze lub talerzu.

KROK 7

Do dekoracji delikatnie ubij 300 ml śmietanki kremówki i 1 łyżkę cukru pudru. Wyłóż na górę tarty i ozdób skórką z limonki lub czym sobie życzysz.

Na zakończenie dla zainteresowanych trochę o historii tej tarty 

Z internetu.

Kto zrobił to pierwsze ciasto limonkowe, nikt tak naprawdę nie wie ponieważ nigdy nie zostało to udokumentowane.

XIX wieku – William Curry, ratownik statków i pierwszy milioner z Florydy, miał kucharza znanego po prostu jako ciotka Sally, która przygotowywała mu takie pyszności. Niektórzy historycy uważają, że ciocia Sally nie stworzyła „Key Lime Pie”, ale prawdopodobnie udoskonaliła przysmak pożyczony od  miejscowych rybaków.

 Jedna z teorii głosi, że ciocia Sally wiedziała już, jak zrobić cytrynowe ciasto, do którego wykorzystuje również słodzone, skondensowane mleko i żółtka jaj. Ale zamiast cytryn użyła łatwo dostępnych lokalnych limonek.

  Inna teoria głosi, że poławiacze gąbek z okolic Key West przebywali na morzu przez dłuższy czas. Łowienie gąbek było kwitnącym nowym biznesem w południowej Florydzie, ale marże były niewielkie, więc racje żywnościowe na łodziachi były skąpe – trochę cukru, jajek, mleka w puszkach, krakersów sodowych, orzechów i owoców cytrusowych. I z tego ktoś stworzył delikates. Wieść szybko rozniosła się wśród rybaków, a fajne, kwaśne ciasto stało się obowiązkowe podczas tych wypraw wędkarskich. Jeden z tych mężczyzn, może nawet ten, który zrobił to inauguracyjne ciasto, podzielił się przepisem z jakąś kobietą, może z ciocią Sally!

W latach  Spisano pierwsze przepisy.. Do tego czasu wszyscy po prostu wiedzieli, jak zrobić ciasto. Limonka może być głównym składnikiem ciasta limonkowego, ale to właśnie słodzone mleko skondensowane sprawia, że ​​jest tak gładkie i pyszne.

Drzewo Limonkowe, które pochodzi z Malezji, prawdopodobnie po raz pierwszy pojawiło się na Florydzie w XVI wieku wraz z Hiszpanami. Limonki wyglądają jak mniejsze, szare cytryny.

Dzisiaj te drzewka są prawie widmem, można je znaleźć tylko w niektórych przydomowych ogródkach.

W 1994 roku – oficjele stanu Floryda oficjalnie uznali Key Lime Pie za ważny symbol Florydy.

Arromanches Les Bains – dla miłośników historii

Małe miasteczko Arromanchest les Bains to przede wszystkim cudowna piękna plaża, na której 6 czerwca 1944 roku wylądowała brytyjska 50 Dywizja Piechoty. Wojska niemieckie rozlokowane w domach wzdłuż wybrzeża, były bombardowane nalotami i ostrzałami ze statkówi. Niemcy bronili się z prawdziwą zapalczywością i mocno dawała się aliantom we znaki niemiecka bateria dział Longues-sur-Mer. Plaża była poza tym zaminowana, a przypływ oznaczał, że inżynierowie zajmujący się rozminowywaniem nie mogli zająć się jej oczyszczaniem, przez to kilka łodzi desantowych przewożących czołgi w pierwszej fali wyleciało w powietrze.


Działa w Longues-sur-Mer udało się w końcu wyłączyć z akcji podczas pojedynku ze statkiem HMS Ajax, co ułatwiło lądowanie i marsz wojsk brytyjskich na zachód od miasta w kierunku Port-en-Bessin. Do wieczora tego dnia na plaży wylądowało 25 000 żołnierzy. Brytyjczycy połączyli się z Kanadyjczykami na plaży Juno, ale nie udało się połączyć z Amerykanami w Omaha z powodu zniszczeń, jakich doznały tam siły amerykańskie.

Gold Beach jest znana ze sztucznego portu zbudowanego przez aliantów po wylądowaniu – Mulberry B, pozostałości którego istnieją do dziś i są wyraźnie widoczne z plaży. Brytyjczycy nazywali go na część ich przywódcy Port Winston. Ten port umozliwił dostarczenie do Europy,przez 5 miesięcy swojego operowania 2.5 millionów ludzi, 500,000 pojazdów and miliony zaopatrzenia.


Wszystkim fanom historii II Wojny Swiatowej polecam znajdujące się w Arromaches les Bains miejskie Musée du d’Ébarquement, oferujące bogactwo fotografii, oryginalny sprzęt, broń, wyposażenie i inne relikty tamtych czasów.

W pobliżu jest także kino Arromanches 360, prezentujące filmy w wysokiej rozdzielczości, wykorzystujący archiwalne nagrania z lądowań w D-Day i bitwy o Normandię. Na niedalekim wzgórzu mozna zobaczyć najprawdziwszy czołg Bary au Bac, podobno wykopany z nadmorkich wydm. Widok stamtąd na całą okolicę jest wart spaceru.

Po całym miasteczku są rozsiane stare wojskowe pojazdy czy działa. Historią żyje tu każdy skrawek ziemi.

Dla mnie fajnym znaleziskiem był niewielki uroczy mural namalowany na jednej ze ścian w centrum miasta. Przedstawia dwie małe dziewczynki piszące na ścianie: Prosimy nigdy więcej wojny, tylko miłość. Podpisuję się pod tą prośbą obiema rękoma.

Sama plaża to piękny odcinek złotego piasku, który cieszy się popularnością wśród mieszkańców i przyjezdnych. Jeśli mielibyście czas polecam wycieczkę na tutejsze klify.

Niedaleko stąd znajduje się cmentarz kanadyjskich żołnierzy, którzy zginęli w tej ofensywie. Krzyże lub gwiazdy Dawida ustawione są równiuteńko w rządku, obrośnięte kolorowo kwiatami, a na tabliczkach widnieją nazwiska żołnierzy. Zdziwiłam się ile tam zobaczyłam polsko brzmiących nazwisk. Pochowani żołnierze mieli od siedemnastu do dwudziestukilku lat.

Malownicza wioska Saint-Céneri-le-Gérei w Normandii

Położona na pięknych wzgórzach zwanych Alpami Mancelles wioska Saint-Céneri-le-Gérei to malownicza miejscowość oficjalnie wpisana na listę „najpiękniejszych wiosek we Francji” (Les Plus Beaux Villages de France®). 399A1283Ta wioska była od zawsze kochana przez artystów takich jak Corot, Boudin, Pissarro czy Courbet i innych za panujący tam spokój i piękno. Malowniczy most nad rzeką, ładne kamienne domy, romański kościół i gotycka kaplica Petit Saint-Céneri sprawiają, że jest to urocze miejsce, idealne na długie spacery. Wydaje się, że czas stanął tu w miejscu. Jedna z tutejszych atrakcji jest średniowieczna kaplica położona malowniczo nad rzeka Sarthe i udekorowana przez otaczającą ją dużą łąkę.399A1085a Ponieważ jak zwykle wstałam wcześnie rano, by odwiedzić to miejsce, mogłam włóczyć się po łące wokół kaplicy, bez turystów wchodzących mi bez przerwy w kadr. Po drugiej stronie rzeki dostrzegam tak zwana cudowną fontannę.399A1048 Jak głosi historia, w tym miejscu w VII wieku spragniony święty Céneri podróżujący aż ze słonecznej Italii był wniebowzięty widząc tryskającą z ziemi wodę. Pobłogosławił źródło i jak opowiadają mieszkańcy, odtąd ta woda ma zdolność leczenia problemów z oczami. Św. Ceneri wybudował tutaj oratorium, na którego miejscu stoi właśnie ta malutka gotycka kaplica, zbudowana pod koniec XIV w. Podobno miejsce to było świadkiem wielu cudów. W środku kapliczki stoi ubrany na czerwono posąg św. Céneri, jego stopy są pokryte igłami, wbitymi przez młode desperacko szukają męża dziewczyny.

399A1233Ewolucja wioski naznaczona jest oczywiście różnymi konfliktami między innymi najazdami Normanów ze Skandynawii. Wg lokalnej legendy mieszkańców ukrytych w kościele przed normańską rzezią uratowały pszczoły. 399A1168

Kiedyś na wzgórzu stał zamek należący do rodziny Giroie, ale nic z niego nie pozostało.

399A1190

Saint Ceneri le Gerei zaliczana jest jak wspomniałam do najpiękniejszych wiosek Francji przez to przyciągała i nadal przyciąga wielu malarzy. Prowadzony przez dwie siostry Moisy w drugiej połowie XIX wieku zajazd Auberge des Sœurs Moisy był miejscem, w którym znani artyści lubią odpoczywać i malować. 399A0988Najbardziej oryginalną cechą tego zajazdu jest słynna Salle des Décapités, podobno ozdobiona intrygującym wachlarzem czarnych głów narysowanych węglem z profilu. Niestety Covid 19 skutecznie uniemożliwił mi zwiedzenie tego miejsca. 399A1175

Kościół Saint-Céneri króluje dumnie nad okolicą. Został zbudowany około 1090 roku. Posiada wiele cech charakterystycznych dla okresu romańskiego i podobno świetnie zachowane niezwykłe malowidła ścienne i witraże z różnych okresów. A także misternie wykonane z żelaza 12 rzeźb przedstawiających stacje drogi krzyżowej.  Nie widziałam, bo wszystko było głucho zamknięte na cztery spusty. 399A1240

 

Myślałam, że spędzę w wiosce najwyżej godzinę, ale spacer od kaplicy do mostu zajął mi dużo dłużej, bo przystawałam co minutę aby zrobić zdjęcie. Jeśli kiedykolwiek będziecie w tym departamencie to odwiedźcie to miejsce koniecznie. Nie pożałujecie.

399A1149399A1061a

 

Skojarzenie nr. 5 Melonik

Zapytałam się was kiedyś o wasze skojarzenia z Anglią, stereotypy, z jakimi się spotkaliście. Lista odpowiedzi jest bardzo długa. Anglia kojarzy się z różnymi rzeczami, niektóre wydają się przeciwstawiać sobie wzajemnie. Wzięłam sobie za punkt honoru, po 22 latach mieszkania w Anglii rozprawienie się z tymi opiniami i argumentami. Opowiedziałam już o kilku m.in. o królowej, o angielskim śniadaniu i o herbacie. Dzisiaj zabieram się za proste nakrycie głowy zwane melonikiem, które bardzo często kojarzy wam się z angielskimi dżentelmenami. Melonik to po angielsku bowler hat i pojawił się na brytyjskich wyspach w 19 wieku.

A było to tak: młodszy brat hrabiego Leicester Edward Coke chciał mieć kapelusz dla swoich gajowych lepszy niż cylinder, który mocniej trzymałby się głowy, nie spadając od podmuchu wiatru, uderzenia gałęzi czy podczas kłopotów z kłusownikami. Udał się więc do firmy kapeluszniczej Lock, aby złożyć zamówienie. Prototyp został szybko wykonany przez głównego projektanta Locka, Thomasa Bowlera, stąd też angielska nazwa tego nakrycia głowy. Podczas inspekcji podobno Edward Coke rzucił kapelusz na podłogę i nawet nadepnął go, aby ocenić jego wytrzymałość. Melonik musiał przejść ten barwny test pozytywnie, bo Coke zadowolony zapłacił 12 szylingów. Do dziś każdy kolejny hrabia Leicester kupuje takie cudo dla swoich gajowych po upływie roku służby.

Meloniki miał różne stopnie znaczenia w kulturze brytyjskiej. Były popularne wśród klasy robotniczej w XIX wieku, ale od początku XX w.  kojarzone były częściej z biznesmenami pracującymi w dzielnicach finansowych Londynu, czyli w tzw. City, stąd określenie na tych urzędników i bankowców jako „City Gents”. Podejrzewam, że widzieliście choć raz w życiu film Mary Poppins. Ojciec rodziny w tym filmie to właśnie taki noszący melonik City Gent.

24112981815_6975a79196_b


Tradycja noszenia meloników w City skończyła się w latach 1970tych i w dzisiejszych czasach nosi się je już jedynie dla zabawy, ale stereotyp pozostał. Wykorzystał go nieistniejący już bank Bradford & Bigley jako swoje logo. Obecnie ta instytucja jest częścią innego banku Santander.

W Szkocji i Irlandii Północnej melonik jest noszony tradycyjnie przez członków głównych wspólnot lojalistycznych, takich jak Orange Order, Independent Loyal Orange Institution, Royal Black Preceptory i Apprentice Boys of Derry podczas ich parad i corocznych uroczystości. 800px-12_July_in_Belfast,_2011_(012)

Popularność meloników nie zatrzymała się tylko na brytyjskich wybrzeżach-brytyjscy kolejarze przynieśli ją do zachodniej Ameryki. Meloniki były one tak praktyczne, że zostały szybko zaadoptowane przez banitów z Dzikiego Zachodu, takich jak Butch Cassidy i Billy and the Kid. W Stanach melonik jest znany pod nazwą Derby.

W Ameryce Południowej mieszkanki plemienia Ajmara i Keczua w Boliwii, dzięki brytyjskim kolejarzom lat 20tych noszą meloniki do dziś. Bolivian-Women-10002520

Meloniki oczywiście stały się częścią popularnej kultury, filmu i literatury. Pan Phileas Fogg, angielski gentleman, bohater książki Vernego „W 80 dni dookoła świata” przyczynił się do wykreowania wizerunku. Jeśli w filmie lub książce jest mowa o brytyjskości to oczywiście musi pojawić się melonik. Tak było w filmach Thomas Crown Affair z Pierce’em Brosmanem w roli głównej, w skeczach Monthy Pytona, w serii o słynnym Dr Who. Nie mogę nie wspomnieć tutaj o Chaplinie czy Flipie i Flapie – ich komedie działy się oczywiście w Ameryce, ale postaci je odtwarzające byli z krwi i kości Brytyjczykami.

CHARLIE CHAPLIN AS "THE KID"

Charlie Chaplin is shown in his tramp role in the silent film „The Kid” dated 1921.

Najbardziej niesympatyczną postacią w meloniku jest chyba Aleks z przerażającego, jak dla mnie filmu Kubricka „Mechaniczna Pomarańcza”.

d9e2b1524eeaab6675ec49cf702f7e33

Melonik stał się również inspiracją dla malarstwa. Kojarzycie scenę z filmu Thomas Crown Affair gdzie nagle tłum panów w melonikach zapełnia galerię. Twórcy wykorzystali tutaj motyw Syna Człowieka z obrazów belgijskiego malarza Rene Magritte, u którego  pojawia się on w ponad 50 obrazach, symbolizując burżuazyjnych mężczyzn, nie wyróżniających się tłumu, nie oryginalnych, niczym nie zaskakujących, anonimowych. Mój ulubiony obraz tego artysty to Golconda czyli Deszcze Meloników

W meloniki od czasu do czasu pojawiają się królewskie głowy, co widać na zdjęciach:

a podobno fanem tego nakrycia głowy była kwintesencja brytyjskości, czyli Winston Churchill.

USA Winston Churchil 1929

British politician Winston Churchill when he called on President Herbert Hoover during his visit to U.S.A., at the White House in Washington in 1929. (AP Photo)

Teraz na ulicach brytyjskich miast nie spotyka się już dżentelmenów w bowler hats chyba, że udających się na jeden z kawalerskich wieczorów, które nie moga  się odbyć bez odpowiedniego przebrania, ale o tym kiedy indziej.

Na koniec chciałam zapytać gdzie jeszcze spotkaliście się z motywem melonika? W jakich filmach lub dziełach sztuki?

Ciasto cytrynowo – Jagodowe

Nie jestem kulinarną blogerką, ale od czasu do czasu dzielę się z wami przepisami, które odkryłam podczas moich podróży, lub życia w Anglii i dzisiaj chciałabym wam pokazać ciasto, które mogłoby być brytyjskie, bo Anglicy uwielbiają cytrynę. Jednym z ich przysmaków jest rodzaj ucieranej babki, polane cytrynowym lukrem. Mój dzisiejszy wypiek ma jednak inne korzenie, bo pochodzi z Włoch. Kwarantanna uniemożliwia nam podróżowanie, dlatego w domu podróżuję kulinarnie, przygotowywując coraz to inne potrawy. Nie byłabym sobą, gdybym ich nie zmodyfikowała moich i tak do włoskiego cytrynowego ciasta dodałam mrożone jagody. Czemu? A bo ja akurat miałam w zamrażalniku i już był najwyższy czas by je użyć. I tak powstało takie oto ciasto Cytrynowo-jagodowe, dla efektu ozdobione listkami mięty. 

Składniki

1 szklanka oliwy z oliwek lub oleju rzepakowego

3 jajka

1 1/3 szklanki pełnego mleka

1 łyżka świeżego soku z cytryny

2 łyżki świeżej skórki cytrynowej

2 szklanki cukru

2 szklanki mąki

1 łyżeczka proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki sody oczyszczonej

1 łyżeczka soli

 Mrożone jagody (nie musicie ich dodawać).

Krem

500 ml śmietany 30 – 36% 

Pół szklanki cukru pudru

250 gr mascarpone

Sok z jednej cytryny

Łyżeczka skórki cytrynowej

Metoda: 

Piekarnik nagrzewam do 170 stopni.

W dużej misce wymieszałam razem oliwę lub olej, jajka, pełne mleko, sok z cytryny i skórkę z cytryny. Miksowałam przez ok. 2 minuty, aż powstał aksamitny krem. 

Do drugiej miski wsypałam sypkie produkty: cukier, mąkę, proszek do pieczenia, sodę i sól. Dokładnie wymieszałam, a następnie wsypałam je do mokrej masy. 

Wymieszałam dokładnie, by nie było grudek.

Całość wlałam do natłuszczonej wcześniej formy.  Na górę położyłam mrożone jagody (wy, jeśli macie możecie użyć innych owoce).  

Delikatnie widelcem wepchnęłam owoce w ciasto. 

Ciasto włożyłam do nagrzanego piekarnika i piekłam ok.30 min.  

Podczas gdy ciasto się studziło przygotowałam  krem.

Włożyłam do miski śmietanę, cukier puder i unilam na gęstą pianę. 

Pod koniec ubijania dodałam sok i skórkę z cytryny.

W osobnej miseczce delikatnie ubić mascarpone. Gdy bita śmietana była gotowa wymieszamy ją delikatnie z serkiem.

Przełożyłam ciasto kremem, a tym, co zostało posmarowałam górę i boki. Na koniec udekorowałam plastrami cytryny, świeżymi borówkami i listkami mięty.

Nam bardzo smakowało. Jeśli się skusicie to dajcie znać, czy wam smakowało. 

Smacznego!

Skojarzenie nr 4: dwa krany w łazience

 Uznawane są za jeden z największych absurdów angielskiej rzeczywistości: dwa krany w łazience. Moje pierwsze spotkanie z nimi nie było przyjemne. Po skorzystaniu z toalety chciałam umyć ręce, odkręciłam kurek z czerwonym kółeczkiem u góry, podłożyłam ręce pod strumień lecącej wody i wrzasnęłam wniebogłosy. Jak pewna małpa w kąpieli poparzyłam się wrzątkiem. Każdy kto przyjeżdża do Anglii, nie tylko z Polski, ale także z Europy zastanawia się nad tym fenomenem.

Dlaczego Anglicy mają dwa krany? 

9A070003-56CF-4737-BE8B-05925E04FE15

Niektórzy uważają że są oni zbyt przywiązani do tradycji i ponieważ tak było już w czasach Wiktoriańskich to tak musi zostać. Inni widzą w tym niedoskonałości hydraulicznego systemu w domach angielskich. 

A jak jest naprawdę? 

Ci którzy uważają, że dwa krany jest to pozostałość zamierzchłych czasów mają sporo racji. Wielka Brytania należy do pionierów jeśli chodzi o wynalezienie systemów ogrzewania domów i wody. Nie będę tutaj wchodzić w szczegóły  i opowiadać o Jamesie Wattsie, i jego maszynie parowej, którą szybko wykorzystano w celach hydraulicznych. Było takich naukowców i wynalazców dużo więcej. Londyn, był jednym z pierwszych ogrzewanych  miast. 

Wiele brytyjskich domów datuje się na dziewiętnasty

i wczesno dwudziesty wiek, czyli  czasy kiedy zainstalowano w nich pierwsze proste urządzenia i  rury przesyłające zimną wodę do kuchni.  Póżniej wprowadzono specjalne cylindry, w których podgrzewano wodę do kaloryferów i do kranów. Nie wolno było zimnej mieszać z tą ciepłą, bo zimna pochodzi z podziemnych zasobów lub głównych zbiorników  i jest pitna, natomiast ciepła, jeśli stała zbyt długo w zbiorniku robiła się nieświeża,  a także cylinder w środku często rdzewiał. Było dużo wypadków zatruć. Wprowadzono więc specjalne prawa regulujące te kwestie i tak powstały dwa krany. Prawo istnieje do teraz, zostało jednak trochę zmienione, bo pojawiły się nowe technologie. Obecnie można mieć jeden kran, jeśli system ma odpowiedni  bojler i zawory. Jak już napisałam powyżej zimna woda w angielskich kranach nadaje się do picia. 

6AB210B8-AF4D-437E-AFFD-DE08D53A910F

 Podobno jeszcze jednym atutem dwóch kranów w łazience jest kwestia oszczędzania wody. By umyć ręce należy zatkać umywalkę korkiem,  nalać odpowiednią ilość ciepłej i zimnej wody i użyć mydła. W ten sposób zużycie wody jest dużo mniejsza niż kiedy myjemy ręce pod strumieniem bieżącej wody.
CAD3367D-0177-4BE2-9020-E0B59DC8D69A

Na zakończenie jeszcze napiszę, że z moich rozmów z Anglikami wynika, że sporo z nich spotkała się z krytyką dwóch kranów w łazience  ze strony cudzoziemców i nie było im przyjemnie. Jest to jakby część historii i kultury brytyjskiej dlatego warto zastanowić się zanim kolejny raz będziemy komentować krany do mieszkańców tego kraju. Nie wszystko wszędzie musi być takie same. Czasami wlasnie po to podróżujemy, by zobaczyć tę odmienność. 

Za udostępnienie zdjęć chciałabym serdecznie podziękować moim koleżankom: Ani, Anecie  i Agacie.

 

Skojarzenie nr 3 Angielskie śniadanie

Kolejne skojarzenie i stereotyp : Brytyjczycy codziennie rano wstają i przygotowywują sobie pełne angielskie śniadanie, przed wyruszeniem do pracy lub szkoły.

 Ile w tym prawdy? Niewiele. Muszę przyznać, że Brytyjczycy kochają swoje słynne śniadania, ale to nie znaczy, że jadają je każdego dnia. 

399A6364

Angielskie śniadanie składa się zwykle ze smażonych lub sadzonych jajek, bekonu, kiełbasek, pieczarek, pomidorów, fasolki w sosie pomidorowym i chleba. Czasami dodaje się inne składniki, takie jak crumpets, black pudding, coś jak nasza kaszanka, zrobione z krwi lub smażone placki ziemniaczane zwane brown hash. Nie jada się tego jednak codziennie. Dla mieszkańców wysp jest to często niedzielna uczta, kiedy po pełnej wrażeń sobocie można wstać trochę później niż zazwyczaj, przygotować na spokojnie posiłek i spożywać go z rodziną.

Moi znajomi delektują się takim jedzeniem może raz w miesiącu i to najczęściej w porze lunchu. Nazwano to nawet Brunch (dwa słowa połączone ze sobą Breakfast i Lunch).

Angielskie puby często serwują angielskie śniadanie przez cały dzień, więc można je zjeść nawet na obiad, jeśli ktoś chce. Do śniadania oczywiście pija się herbatę. O brytyjskiej miłości do herbaty pisałam wcześniej osobny tekst i to nie jest tylko stereotyp: Brytyjczycy często piją od 3 do 7 filiżanek herbaty dziennie z odrobiną zimnego mleka.

 

Co więc tak naprawdę Brytyjczycy jedzą na śniadanie w Wielkiej Brytanii? 

Oto kilka przykładowych śniadań brytyjskich:

  • Owsianka z mlekiem, lub wodą
  • Płatki kukurydziane lub zbożowe z mlekiem
  • Tosty z dżemem
  • Tosty z masłem
  • Bacon Butty – Dwa tosty złożone ze sobą, a w środku smażony bekon, skropiony sowicie brown sauce, czyli brązowym sosem z octu balsamicznego, koncentratu pomidorowego, pieprzu i pieprzu cayenne. 
  • Tost z jajecznicą
  • Tost z jajkiem sadzonym 399A6385
  • Tost z fasolką w sosie pomidorowym (i zawsze będzie to z puszki, bo nikt w domu sam tego nie robi).
  • Naleśniki, grube amerykańskie albo takie jak nasze cieniutkie crepes z Nutellą, sokiem cytrynowym i cukrem, marmoladą, syropem klonowym (popularne, gdy w domu są dzieci).
  • Egg Soldiers, czyli jajka na miękko, a do nich pokrojone w paseczki tosty, które idealnie mieszczą się w jajku by je zamoczyć w rozpływający się żółtku. 399A5671
  • Crumpets (inna nazwa pikelet) z masłem – to takie okrągłe ciastko drożdżowe, niesłodkie, smażone jak naleśniki
  • Bubble and squeak – to najczęściej śniadanie jedzone na drugi dzień świąt lub po jakimś wykwintnym niedzielnym obiedzie. Jest to coś w rodzaju ziemniaczanego placka (z ziemniaków pozostałych z obiadu dnia poprzedniego) wymieszanych z resztkami warzyw zwłaszcza kapusty. 
  • Sausage roll – gotowa bułka z angielską kiełbaską, kupiona najchętniej w jakiejś kafejce. 
  • Słodkie europejskie croissanty lub duńskie drożdżówki najchętniej z rodzynkami i cynamonem
  • Tostowane teacake z masłem lub dżemem – drożdżówka z rodzynkami lub innymi suszonymi owocami.

 

Jeśli znacie jeszcze jakies to napiszcie w komentarzu. I też ciekawa jestem czy któreś z nich próbowaliście i jeśli tak, to, jak wam smakowało?

 

Skojarzenie nr 2 Elżbieta II

 Nie ma chyba osoby, która, gdy usłyszy słowo Anglia nie skojarzy jej z koroną brytyjską i z królową Elżbietą II.  Od razu napiszę na wstępie, że jestem historykiem, ale rodziny królewskiej nie darzę zbytnią sympatią. Nie chodzi mi o poszczególne osoby, ale o samą instytucję. Nie rozumiem i nie chcę zrozumieć, jak to możliwe, by w obecnych czasach ludzie musieli się komuś kłaniać, zginąć kark, dygać i być usłużnym tylko dlatego, że ktoś urodził się w takiej a nie innej rodzinie. Według mnie na aż tak wielki szacunek trzeba sobie bardzo zasłużyć, a królowej jeszcze się to nie udało. Cała etykieta dworska, zwyczaje tradycje to dla mnie jedynie turystyczna ciekawostka. Ale postanowiłam poczytać trochę o królowej i napisać ten tekst dla was w ramach serii Skojarzenia z Anglią. 

20200430_193032594_iOS

Trochę faktów o Elżbiecie II:

  • Urodziła się 21 kwietnia 1921 r. czyli obecnie ma 94 lata jest córką króla Jerzego VI i królowej Elżbiety. Nigdy nie miała być królową, ani jej ojciec królem. Tak się stało ponieważ jej wujek, ówczesny król Anglii Edward VIII zakochał się w pewnej amerykańskiej aktorce i abdykował. Po śmierci jej ojca w 1952 r. Elżbieta została królową, a koronacja odbyła się rok później 2 czerwca 1953 r. W ten sposób jest ona najdłużej panującą monarchinią na świecie. 
  • Mąż królowej to książę Filip z pochodzenia Grek. Mają czwórkę dzieci: książę Karol, księżna Anna, książę Andrzej i książę Edward. 
  • Elżbieta odziedziczyła po ojcu olbrzymie królestwo, ale z biegiem czasu większość krajów wyzwoliła się spod panowania brytyjskiego. Ciągle jednak królowa teoretycznie jest największą posiadaczką ziemi na świecie. Pisze teoretycznie, bo na papierze należy do niej np. cała Australia, Nowa Zelandia, Jamajka, Barbados, wyspy Bahama i inne. Nie nie będę wymieniać wszystkich i też nie ma sensu bym przepisywała to informacje z Wikipedii. Napiszę wam może o kilka o kilku mniej znanych faktach: 
  • Elżbieta podczas wojny mając 15 lat występowała w domowym teatrze, a raczej w zamkowym teatrze w spektaklu Kopciuszek gdzie gdzie grała księcia. Jej siostra Margaret była Kopciuszkiem. 
  • Tort na weselu królowej był upieczony z darów od australijskich harcerek, bo w powojennej Anglii panowała racjonalizacja żywności. Przepis na ciasto Elżbieta II podam kiedyś przy okazji. Jest ono bardziej popularne w krajach tak zwanych Commonwealth czyli tych które należały kiedyś do korony brytyjskiej, niż w samej Anglii. A ja dowiedziałam się o nim przypadkiem od mojej koleżanki z Kanady Sylwii z bloga www.ochmamo.blogspot.com, którą przy okazji chciałabym tutaj pozdrowić. Tu można Sylwię odwiedzić na Instagramie, polecam zwłaszcza tym, którzy mają małe dzieci https://instagram.com/ochmamo/ 
  • Rok 1992 nie był szczęśliwy dla królowej. Małżeństwa trójki dzieci Karola Andrzeja i Anny rozpadły się, a w pałacu Buckingham wybuch Pożar, na szczęście szybko ugaszony.
  • Królowa w swoim życiu dostała kilka dziwnych prezentów między innymi żywe zwierzęta np. żółwie na Seszelach w 1972 r., czy słonia o imieniu Jumbo od prezydenta Kamerunu, dwa Bobry od Kanadyjczyków.
  •  Do królowej należą wszystkie Łabędzie w kraju poza łabędziami w moim mieście Maidstone. Królowa podarowała Maidstone Łabędzie za specjalny zasługi. 
  • Królowa bardzo kocha psy jej ulubiona rasa to walijskie corgi. W swoim życiu miała ich ponad 30, pierwszą suczkę tej rasy królowa dostała na swoje osiemnaste urodziny i dała jej na imię Susan. 
  • Oficjalnie królowa nie rządzi państwem, jednak by jakaś nowa ustawa stała się prawem, to po przegłosowaniu jej w parlamencie musi być zatwierdzona właśnie przez królową.
  •  Królowa współpracowała w swoim życiu z 14 brytyjskimi premierami począwszy od Churchilla aż do dzisiaj do Borysa Johnsona. Spotykała i spotyka się z nimi regularnie co tydzień najczęściej w środę wieczorem. 
  • Spotkała również 13 amerykańskich prezydentów. 
  • Elżbieta jest czterdziestym monarchą od czasów Wilhelma Zdobywcy
  • Elżbieta urodziła się 21 kwietnia, ale oficjalnie celebrujte się jej urodziny w czerwcu. 
  • Królowa potrafi prowadzić samochód, nawet ciężarówki i jest też mechanikiem, albo raczej była mechanikiem w czasach wojny,  nie potrzebuje jednak prawa jazdy by jeździć po ulicach.
  •  Królowa nie ma formalnego wykształcenia, uczona była w domu przez guwernantów, ale mówi biegle po francusku. Podczas wizyt w krajach francuskich zawsze przemawia po francusku.
  •  Królowa ma dużo hobbies np. jazda konna, wyścigi gołębi konie, piłka nożna, podobno jest fanem, kibicuje Arsenalowi w Londynie.
  • Królowa lubi spacerować po szkockich górach i kiedy spotyka tam turystów nie przestrzega etykiety i rozmawia z nimi.  Jest nawet taka anegdotka, że kiedyś spotkała Amerykanów którzy jej nie poznali i zapytali ją czy gdzieś tutaj mieszka, odpowiedziała że tak. Zapytali ją więc czy kiedykolwiek spotkała królową, a ona zażartowała, że nie ale pokazała palcem na swojego ochroniarza i powiedziała „On spotkał”.
  • Królowa nie posiada paszportu a może podróżować. 
  • Przedstawiono ją w filmach lub programach telewizyjnych około 100 razy,  za sportretowanie królowej Helen Mirren dostała nawet Oscara. 
  • Codziennie przed pójściem spać królowa pije lampkę szampana, przed jedzeniem gin, a podczas kolacji lampkę wina,  po kolacji Martini. Może to jest tajemnica jej długowieczności?. Wg standardów rządu brytyjskiego zaliczono by ją do alkoholików, bo pije co najmniej sześć unitów dziennie.

A7312B70-7303-488F-B7A6-F030B0A91DB6

To tyle ciekawostek. Na zakończenie poruszę jeszcze jedną kwestię, a mianowicie powszechne jest mniemanie, że to podatnicy płacą za fanaberię królowej i królewskiej rodziny. Jak już wspomniałam na początku nie jestem fanką instytucji monarchii, uważam to za niepotrzebny przeżytek i w życiu nie zgięłabym przed nimi karku. Ale muszę przyznać że Wielka Brytania wiele na tej instytucji zarabia.

  • Królowa jest największą właścicielską ziem i nieruchomości, ale cały dochód z tych posiadłości zwanych Crown Estates oddaje państwu brytyjskiemu, które w zamian wypłaca jej roczną pensję zwaną Sovereign Grand. Podobno jest to około 15% profitu z tych majątków, i według Wall Street Journal w 2019 r. było to około 82 miliony funtów. Pokrywa to większość wydatków korony, ale nie wszystkie.
  •  Za zapewnienie bezpieczeństwa i za królewskie ceremonie królowa płaci sama z tak zwanego Privy Purse. Pieniądze na tą pochodzą z Duchy of Lancaster. Pod tą nazwą kryje się kilkanaście prywatnych posiadłości królewskich, które należą do rodziny od wieków. Warte są około 550 milionów funtów. Rocznie zarabiają ponad 20 milionów funtów i to idzie właśnie na wspomniane wyżej wydatki i na królewskie dzieci i wnuki. 
  • Do królowej należy też bardzo duża kolekcja sztuki klejnotów a również samochodów odziedziczonych po przodkach. 
  • Według Sunday Times wartość królowej przekracza 340 milionów funtów. 
  • Królewska rodzina nie ma oficjalnie prawa do zarabiania na boku, z innych źródeł. Ta zasada nie dotyczy już księcia Harrego i jego żony Meghan, którzy zrzekli się tytułów i przywilejów i odtąd będą musieli zarabiać na siebie sami. Podejrzewam, że ze swoją sławą i aparycją głodować nie będą. 
  • Co roku królewski dom publikuje podsumowanie wydatków. Królowa rozlicza się co do grosza, a raczej pena. Wszystko jest pod kontrolą specjalnie powołanych niezależnych komisji, które kontrolują też wydatki rządowe. 
  • Królewskie majątki dodają więc co najmniej 650 milionów rocznie do Skarbu państwa. Poza tym na turystyce dotyczącej rodziny królewskiej państwo zarabia rocznie 550 milionów. Także jeśli ktoś twierdzi że królowa kosztuje państwo brytyjskie wielkie pieniądze, to jest w błędzie. 

 

Brytyjczycy kochają swoją królową,  ten cały splendor, etykietę i tradycje i mimo, że dla mnie wydaje się to śmieszne to jednak szanuję te uczucia i nie pozwoliłabym sobie na wyśmiewanie się z królewskiej osoby. 

 

A moje prywatne spotkanie z królewską rodziną? Widziałam Elżbietę raz, z daleka podczas uroczystości otwarcia domu dla kombatantów w moim mieście. Mój mąż miał więcej szczęścia, bo podczas remontu Opery w Londynie odwiedziła ich świętej pamięci królowa matka Elżbieta. A gdy pracował w japońskiej ambasadzie to podał mu rękę sam książę Karol.

Skojarzenie nr 1 Herbata po angielsku

 Zrobiłam wczoraj długą listę stereotypów i skojarzeń, a jeszcze kilka dodaliście i muszę do tej listy dopisać.  Zabieram się więc do dzieła by się rozprawić z każdym z tych punktów, mam nadzieję, że będziecie ze mną do końca. To oczywiście będzie pokazane z mojego punktu widzenia, bazując na moim doświadczeniu i na kontaktach, które mam ze społecznością brytyjską i angielską. Jaka jest różnica między nimi? O tym też napiszę przy okazji. Jeśli ktoś się nie zgadza ze mną to chętnie na ten temat podyskutuję, pod warunkiem że będziecie mieć argumenty poparte jakimiś dowodami czy doświadczenia, a nie dlatego, że czegoś nie lubicie, bez chamstwa czy hejtu. 

 

Na pierwszy ogień idzie herbata.

399A5589male

Podaliście mi kilka skojarzeń z nią związanych: ilość wypitej herbaty, popołudniowa herbatka, cream tea, sposób podania herbaty i przede wszystkim mleko do herbaty. Przeprowadziłam badania wśród znajomych poczytałam trochę na ten temat, obejrzałam kilka filmów i programów, więc muszę wam powiedzieć, że przygotowałam się dobrze do tego tekstu. 

 

Czy Brytyjczycy są na pierwszym miejscu pod względem picia herbaty na świecie?

Nie są, nie są nawet w pierwszej dziesiątce. Tzn. każdego roku ten ranking się trochę zmienia, ale  podobno na czele znajduje się Uzbekistan, potem Kenia gdzie się tą herbatę hoduje. Wielka Brytania dominuje jednak niewątpliwie w Europie.

Według badań jeden Brytyjczyk wypija około 876 kubków w roku, czyli Łącznie Brytyjczycy piją 165 000 000 kubków dziennie, 60 000 000 000 rocznie.

 

W jaki sposób Brytyjczycy piją herbatę?

Herbata musi być mocna, ulubionym gatunkiem jest english breakfast, podana w kubku i obowiązkowo z mlekiem. English breakfast to mieszanka 3 herbat: z Kenii oraz Assam i Cejlon. Podobno idealnie pasuje z mlekiem, a śniadanie ma w nazwie, bo proponowana była szczególnie rano, ze względu na zawartość sporej ilości dawki kofeiny. Taka mocna herbata dorobiła sie nazwy builder’s tea tzn herbata budowlańca, bo podobno to oni, jeszcze w czasach rewolucji przemysłowej rozkochali sie w tym słodkim napoju z mlekiem. Nie znali kawy, więc pobudzała ich energię, rozgrzewała, a także pozwalała przełknąć to, co przynosili na lunch, czyli najcześciej suchy chleb z serem. W ostatnich czasach jednak popularność herbaty wsród pracownikow fizycznych spadła, kawa jednak wygrywa.

 Czy herbata jest podawana w  filiżance z porcelany kostnej?  

1E72EB2B-0532-4B0E-A386-49FF0090F108

Wyższe klasy społeczne,  hotele, oraz kafejki, które propagują powrót do dawnych tradycji ciągle tak podają herbatę, ale nie jest to praktyczne i w normalnych brytyjskich domach już dawno się od tego odeszło.  Herbatę pija się po prostu w kubkach. 

Z mlekiem ? 399A5587male a

Podobno na temat tego co się wlewa najpierw do filiżanki herbatę czy mleko napisano grube tomy. Według Guardiana tak Niemcy rozpoznawali brytyjskich szpiegów, bo najpierw wlewali do filiżanki mleko a potem gorącą herbatę. Skąd się to wzięło? Właśnie od tej kostnej porcelany, która jest nie tylko piękna ale i bardzo cieniutka i pod wpływem gorącego płynu mogła po prostu pęknąć. Mleko obniżało temperaturę napoju. Przeciwnicy wlewania mleka najpierw, mówią, że mleko może się zważyć pod wpływem temperatury, a poza tym osoby tracą przyjemność oglądania jak zmienia się kolor herbaty z ciemnego na taki jasny, miodowo -karmelowy. Bo herbata to nie tylko smak, zapach, to także wygląd.

Odchylony palec

W filmach często pokazują, ze wyższe klasy społeczne pijąc herbatę z filiżanki odchylały najmniejszy paluszek do tyłu, trzymając za uszko. To podobno bzdura wymyślona przez Amerykanów.  Biorąc filiżankę ze stolika, bierzemy także spodek, czy jak wolicie talerzyk i oba trzymamy w rekach. Upijając łyk herbaty odkładamy  filiżankę zawsze na talerzyk. Nigdy nie może być tak, że trzymamy w ręce tylko filiżankę, a spodek zostaje na stole. Ma to sens? To tyle z etykiety wyższych klas. 

Herbata jest w Anglii celebracją i lekarstwem na wszystko.

Wygrałeś coś? Napij się herbatki. Jesteś smutny? Zrobię ci cuppa czyli kubek herbaty. Chce ci się pić? Postawię czajnik. Zimno ci? Napij się gorącej herbaty.

 

Trochę historii  

 Herbata przyjechała do Anglii w siedemnastym wieku z kolonialnych Indii. Oczywiście na początku była towarem luksusowym, ale bardzo szybko pootwierały się w Anglii herbaciarnie,  gdzie można się było spotkać przy herbatce i dyskutować. Z biegiem czasu stała się dostępna dla wszystkich. Obecnie około 80% Brytyjczyków jest uzależnionych od herbaty. Potwierdzają to moje badania wśród znajomych,  tylko nieliczna grupa stwierdziła, że nie pije herbaty, reszta uważa że herbata jest dobra na wszystko.

Tea Dunking

Nucleus (18)

Znacie to określenie? Do herbaty obowiązkowo musi być podane jakieś ciasteczko, które będzie użyte do namoczenia w herbacie zanim się je zje. Jest to tzw. dunking. Musi to być biscuit, a nie cake- znacie różnicę ?  Jest nawet lista najlepszych ciastek które się do tego nadają. Na pierwszym miejscu jest Chocolate Digestive, później Jammie Dodgers, Bourbon Creams, Shortbread, Marland Cookies i inne.  Moczenie podobno uwalnia więcej słodyczy  poprzez rozpuszczenie cukrów, a jednocześnie zmiękczając teksturę, a także to także topi czekoladę na herbatnikach w celu uzyskania bogatszego smaku. Brytyjczycy tak kochają moczyć herbatniki że domagają się stworzenia specjalnego dnia dla namoczonych ciasteczek.

 

Cream tea czyli herbatka o piątej.


1399D88D-B53F-42B2-A510-3DCB1B404D08

Jest to lekki posiłek coś a’la nasz podwieczorek, który jadało się kiedyś pomiędzy 03:30 a piątą. Składały się na niego oczywiście herbata, małe kanapeczki, najczęściej z ogórkiem, ciasteczka, scones, małe drożdżówki i/ lub chleb z dżemem. Tradycja zaczęła się w dziewiętnastym wieku kiedy bogaci ludzie nie potrafili wytrzymać z głodu między lunchem, a kolacją.  Teraz w domach stosuje się głównie tą tradycję w przypadku młodszych dzieci. Bardzo często jest to ich ostatni posiłek, zanim pójdą spać. Małe dzieci w angielskich domach często nie jadają tego, co dorośli. Oczywiście nie wszędzie i nie wszyscy, ale spotkałam się z tym tak często, że mogę potwierdzić że zdecydowana większość Anglików tak robi.

Cream tea za to wróciła pełną gębą do kafejek,  restauracji oraz hoteli i nową modą stało się celebrowanie urodzin czy innych okazji właśnie w taki sposób. Można się też umówić z koleżankami na pogaduchy przy herbatce i ciasteczku. Jeśli ktoś z was wybiera się w Anglii, w hrabstwie Kent to mogę służyć listą adresów gdzie tak podawana herbatka jest naprawdę smaczna i cudnie wygląda. W obecnych czasach często z lampką prosecco. 

Earl Grey 

Na zakończenie wspomnę tylko o mojej ulubionej herbacie Earl Grey. Nazwa pochodzi od hrabiego Karola Greya,  brytyjskiego premiera w latach trzydziestych osiemnastego wieku, który dostał taką herbatę z bergamotą w prezencie od jakiegoś dyplomaty. A potem tylko taką pił herbatę, bo tak mu posmakowała. W sprzedaży pojawiła się pół wieku później oczywiście w Londynie. Jest to czarna herbata do której dodano olejki bergamoty, małego owocu, hybrydy pomiędzy cytryną a gorzką pomarańczą. To nadało herbacie unikalnego smaku i zapachu. Herbata nie jest tak mocna jak np. english breakfast i ma owocowy posmak, dlatego tradycyjnie pije się ją bez mleka. Dla jej smakoszy zobaczyć kogoś pijącego EARL Grey z mlekiem to jakby popełnić bluźnierstwo. Brytyjscy pijacze English Breakfast uważają Earl Grey za perfumowaną herbatę i nie sięgają po nią zbyt często. 

 

 Podsumowanie:

Herbata to ciągle najbardziej ulubiony napój Brytyjczyków, pije się ją z mlekiem, ale nie w filiżankach z porcelany kostnej (to rzadkość), ale w normalnych kubkach w domu. Herbatka o piątej stała się po prostu dziecięcym podwieczorkiem lub kolacją, a jedynie dla zachowania tradycji serwuje się nią po staremu  w różnych restauracjach czy kafejkach.

 

A już totalnie na zakończenie moja brytyjska przyjaciółka o irlandzkich korzeniach kazała mi zjeść pajdę świeżo upieczonego soda- chleba, z irlandzkim solonym masłem i popić to mocną, słodką herbatą English Breakfast, oczywiście z mlekiem. Jeśli kiedyś sprobowaliście, to dajcie znać