Gravesend, czyli gdzie Pocahontas śpi snem wiecznym

Pamiętacie słynną disnejowską bajkę o indiańskiej księżniczce Pocahontas? W telegraficznym skrócie wam opowiem: Śliczna Indianka spotyka na swojej drodze angielskiego marzyciela Johna Smith i opowiada mu o swoim świecie. Oczywiście zakochują się w sobie, co doprowadzi do wojny pomiędzy Indianami a Anglikami. Smith zostanie skazany na śmierć, ale inteligentna księżniczka przekonuje ojca by darował mu życie. Pocahontas i jej ukochanemu zależy na pokoju pomiędzy dwoma narodami, ale niestety, niektórzy z załogi angielskiej za bardzo kochają złoto. John Smith musi wracać do Anglii, a księżniczka postanawia zostać ze swoimi ludźmi. Tyle film, a jak było naprawdę?pocahontas_at_jamestown-2

Pocahontas i John Smith istnieli naprawdę i spotkali się w Ameryce, w stanie Wirginia, gdzie John był wysłany na misję, a Pocahontas była córką indiańskiego władcy. Według późniejszego listu Smith’a do królowej Anny, Anglik został uwięziony przez plemię księżniczki, a ona po kryjomu dostarczała mu żywność, a później wybłagała u ojca darowanie mu życia.  Ale nie było romantycznej historii między nimi, może, dlatego, że księżniczka w momencie przybycia Smith’a do Wirginii, miała około 11 lat. Cztery lata później, w 1613 Pocahontas została złapana przez Anglików, podczas walk z jej plemieniem i przetrzymywano ją dla okupu. W niewoli przyjęła chrześcijaństwo i imię Rebeka, a gdy nastał moment uwolnienia, postanowiła porzucić swoich ludzi i zostać z Anglikami.

baptism_of_pocahontas-2

Chrzest Pocahontas

Zakochała się? Być może, bo rok później poślubiła brytyjskiego hodowcę tytoniu Johna Rolfe. Z tego związku pojawił się syn Tomasz. W 1616 roku młoda rodzina pojechała Londynu. Pocahontas/Rebeka prezentowana była na różnych dworach, jako atrakcja; ucywilizowana, chrześcijańska Indianka. Johnowi zależało, by zdobyć dotacje na rozwój rolnictwa w koloniach. Rok później ruszono w drogę powrotną, ale w Anglii księżniczka nabawiła się dziwnej choroby i niedługo po wypłynięciu, w miejscowości Gravesend zmarła. Pochowano ją w tamtejszym kościele św. Jerzego (St George), ale gdzie dokładnie, nie wiadomo.399a3167

Mieszkałam w Gravesend siedem lat i bardzo miło sobie wspominam mój pobyt w tym miasteczku. Nie jest duże i nie jest specjalnie malownicze, ale ma swoje perełki. Polecam spacer po mieście i zwłaszcza wzdłuż Tamizy, gdzie znajdują się ruiny dawnych fortyfikacji i portu, a także piękny park. Niedługo napiszę osobny wpis o majestatycznej świątyni Guru Nanak Darbar Gurdwara, którą nie tak dawno wybudowano tutaj. Ale opowiadając wam o indiańskiej księżniczce chciałabym przede wszystkim zaprosić was do odwiedzenia miejsca jej pochówku, gdzieś pod kościołem. Nie wiadomo dokładnie, w którym miejscu, bo kościół spłonął na początku 18 wieku, ale, gdzieś tam, w jego podziemiach, Pocahontas, młoda, indiańska księżniczka śpi snem wiecznym. Zmarła prawdopodobnie na zapalenie płuc, nieprzyzwyczajona do europejskiego klimatu, ale są i tacy, którzy mówią o otruciu. Przed szesnastowiecznym kościołem św. Jerzego stoi piękny pomnik księżniczki.  Jest to replika posągu, z jej rodzinnego Jamestown w Wirginii, autorstwa Williama Ordway Partridge.399a3162

 

Wioska Teston

Nie tak dawno pisałam tutaj o wielkiej roli, jaką odegrał dom Barham w zniesieniu niewolnictwa na świecie, a zwłaszcza w Anglii, a teraz chciałabym wam trochę opowiedzieć o wiosce, w której się ten dom znajduje.399a3310 Nazywa się Teston, ale wymawia się teeson, bez literki t. Podobno taka była pierwotna nazwa tego miejsca, ale nowy, młody pracownik stacji, gdy wypisywał znak, pomylił się i napisał Teston. Choć ani znak, ani sama stacja już nie istnieją, pisownia nazwy utrzymała się po dziś dzień. Wioska jest pięknie położona na wzgórzach, ponad doliną rzeki Medway, w zachodnim skraju stolicy Kent, Maidstone. 399a3284Rzeka tworzy południową granicę tej malowniczej wioski i złączona jest z drugim brzegiem sześcioprzęsłowym kamiennym mostem. Podobno kiedyś przęseł było siedem, ale jeden z nich usunięto by umożliwić żeglugę. Most powstał prawdopodobnie w trzynastym wieku, a na budowę użyto wapienia z tutejszych wykopalisk w miejscowości Tovil.399a3263 Ten lokalny kamień nazywa się ragstone, od poszarpanych krańców (ragged) i jest jednym ze skarbów Kent. Napiszę kiedyś osobny wpis na ten temat; o wysyłaniu ragstone na budowę Westminster Abbey czy o skamienielinach tego kamienia. Teraz wróćmy do mostu. 399a3289Niedaleko niego, wzdłuż rzeki stworzono park, który jest wiejską częścią większego projektu Maidstone Millenium Walk. Można tu przyjechać na spacer, piknik i naprawdę przyjemnie spędzić czas. Oczywiście ja włóczyłam się tutaj z moim psem. Zaskoczyło mnie to, że można przywieźć ze sobą grilla, w niewielu miejscach w Anglii jest taka możliwość. Spacer wzdłuż rzeki to prawdziwa przyjemność, można pooglądać jak radzą sobie łódki na tutejszej śluzie, albo dokarmić majestatycznie wyglądające łabędzie. Nawet ludzie są tu mili. 399a3276Spacerując z psem często spotykam na swojej drodze różne indywidua, mniej lub bardziej przyjemne. Najpierw napotkałam mocno poobijanego starszego pana, który ustawił statyw na mostku i próbował robić zdjęcia wody spadającej kaskadą ze śluzy. Porozmawialiśmy chwilkę o aparatach i zdjęciach, bo zobaczył, co dyndało na mojej szyi, a potem powiedział mi, że przewrócił się na kamieniu i tak sobie brzydko poharatał nos. Na szczęście pani, z przepływającej nieopodal łódki udzieliła mu pierwszej pomocy. Pożegnaliśmy się przyjacielsko i ruszyłam dalej. Nad rzeką rozstawione były małe namioty wędkarzy, a oni sami, siedzieli w skupieniu nad samą wodą. 399a3305Wokół nich stadko łabędzi. Zaczęłam robić ptaszyskom zdjęcia i pan wędkarz mnie zagadał. Bardzo dużo dowiedziałam się o rodzinie Brzydkiego Kaczątka.  Z uśmiechem na ustach wróciłam do wioski. Tam pierwsze kroki skierowałam oczywiście do kościoła. Uwielbiam kamienne, angielskie kościoły.399a3241 W drzwiach powitała mnie uroczo uśmiechnięta pani. Przygotowywała ona poczęstunek dla parafialnych gości, którzy niedługo mieli zawitać na herbatkę. Pani zapytała mnie, czy jestem może weselnym fotografem Jamesa i Kate, ale wyprowadziłam ją z błędu. Powiedziałam, że lubię robić zdjęcia amatorsko, poznawać, spacerować i odwiedzać stare kościoły. Pani opowiedziała mi trochę o przeszłości Teston, o udziale rodziny Barham w ruchu wyzwolenia niewolników i o krykiecie i zaprosiła mnie na wystawę kwiatów, która miała się odbyć w wiosce. Podziękowałam jej pięknie i poszłam zgłębiać tajemnice kościoła Piotra i Pawła.399a3239 Jak przystało na szanujący się kościół w Kent, zbudowano go z szaro-niebieskiego kentowskiego ragstone. Jego strzelistą wieżę widać z daleka, z przejeżdżającej dołem ruchliwej Tonbridge Road.

Wioska Teston, to zaledwie 250 domów zbudowanych na skrzyżowaniach kilku ulic, ale warto wpaść tam na dobre chłodne piwko, do jednego z dwóch pubów i odwiedzić lokalny sklep.

W sklepie tym w środy, piątki i soboty dowożone jest pieczywo, na prawdziwym zakwasie, z tutejszej farmy. Oczywiście jest też sklep rolniczy, a na farmie można samemu pozbierać jabłka, śliwki, a wiosną truskawki.

O co chodzi z tym krykietem, o którym wspomniałam wcześniej? Thomas Martin właśnie w Teston zaczął produkować, jako jeden z pierwszych w Anglii, piłeczki do krykieta. Jego następca Alfred Reader  rozszerzył  działalność o piłki do hokeja. 399a3236Teraz pozostał tylko budynek przerobiony na mieszkania. Zbudowany z cegły z dodatkiem tutejszego ragstone. Trochę ze smutkiem opuszczałam urocze Teston, w którym czas jakby się zatrzymał.

 

Boudicca kobieta wojownik

Dzisiaj poopowiadam wam o tym, co tygrysy lubią najbardziej, czyli o legendach i historii. Jest to wpis do kolejnego projektu, przygotowanego wspólnie przez mój ukochany Klub Polki na Obczyźnie. Opowiadamy o postaciach legendarnych lub bajkowych w krajach, w których mieszkamy.

Król Artur, czy Robin Hood są bohaterami powszechnie znanymi, napisano na ich temat mnóstwo książek, stworzono wielkie dzieła sztuki, powstały filmy, którymi zachwycał się cały świat. Dlatego nie będę was zanudzać kolejną opowieścią o tych bohaterach. Postawię na kobiety. Dzisiaj opowiem wam o walecznej królowej, której udało się niemożliwe; kilkakrotnie pokonała i mocno wystraszyła rzymską armię, do tego stopnia, że imperator rozważał odwołanie legionów z wysp brytyjskich. Niestety szczęśliwego happy endu nie było, tylko legenda pozostała.

Ale po kolei:

Był 61 rok naszej ery, Rzymianie, od prawie dwudziestu lat na dobre szaleli na ziemiach Bretonów.500px-pictures_of_english_history_plate_iii_-_the_romans_conquer_britain

Podbili południowe i południowo- wschodnie wybrzeża, w tym ziemie Cantaci, czyli mój obecny Kent, a ich legiony podążały przeciwko Druidom w Walii. Plemienni władcy przerażeni butą i okrucieństwem najeźdźców stawali się ich lennikami, a tam, gdzie nie udało się zmusić panujących do hołdu, podstępem ich usuwano i osadzano na tronach swoich ludzi. Jednym z nich był Prasutagus. Rządził ziemiami celtyckiego plemienia zwanego Iceni, zamieszkującego tereny, gdzie obecnie znajduje się hrabstwo Norfolk.wpid-isha_map_2

Był dość dobrym królem, ale tchórzliwym i zdecydowanie za bardzo oddanym agresorom, a zwłaszcza ich cesarzowi Klaudiuszowi. Imperator osadził go na tronie, po tym jak Iceni zbuntowali się w 47 roku przeciwko władzy Rzymu. Walecznych Celtów pokonano, ale nie złamano im karku i pozostali w miarę niepodlegli. Jedynym warunkiem był właśnie Prasutagus, który, według rzymskiego historyka, jako król, żył długo i dostatnio, ale narobił u Rzymian długów; sam Seneka zanotował, że pożyczył mu pieniądze. Niestety król Iceni nie oddał ich na czas i zmarł. W testamencie swoim zapisał swoje królestwo rzymskiemu cesarzowi i swoim córkom. Mieli rządzić na spółkę. Oh zgrozo, taki policzek dla rzymskiego monarchy??!! Ma dzielić władzę z kobietami??? Przypomniano sobie o długach. Oczywiście naliczono odsetki i prosta matematyka; wyszło że, by spłacić dług wszystkie ziemie Iceni przypadną Rzymianom. Wysłano odpowiednich ludzi. Na dworze Iceni powitała ich wdowa po królu, Boudicca, piękna, wysoka, z długimi, płowymi włosami sięgającymi pasa. 6701f52e62c0a364c39e01edf68a3aecSpojrzała na nich z góry, przenikliwym spojrzeniem. To ich rozsierdziło, przyszli tu, bowiem z rozkazu króla-Boga. Nie spodziewali się takiej obelgi od pogańskiej władczyni. By pokazać, gdzie jest jej miejsce, Boudiccę związano i wystawiono na środek placu i tam publicznie wychłostano. Jej młodociane córki, niedoszłe władczynie Iceni zostały publicznie zgwałcone. Scena chłosty w filmie

boudica-queen-of-britain-first-century-bc

Potem puszczono je wolno. Rzymski namiestnik myślał, że poniżone i złamane  kobiety nie będą zdolne do żadnego czynu. O jakże się pomylił. Boudicca poruszyła całą celtycka Bretanię, zjednoczyła plemiona nadzieją na pokonanie najeźdźców lub strachem. Poszły za nią tysiące. Sama z rozwianym włosem, na rydwanie uczestniczyła w bitwach, zabijała bez mrugnięcia okiem. Nie miała litości dla Rzymian i ich popleczników. Z dymem poszła stolica Rzymian obecne Colchester, a później podobny los spotkał Londinium (Londyn) i Verulamium (St Albans).tumblr_nkxi43sprv1tslewgo1_1280 Wydawało się, że już niedługo i cała Brytania zostanie wyzwolona. Niestety tak się nie stało. Boudicca w końcu spotkała równego sobie zapałem i walecznością, generała Swetoniusza, późniejszego cesarza rzymskiego, który dotychczas zajęty był walkami na wybrzeżach Walii, koło wyspy Anglesey. Do rozstrzygającej bitwy doszło na Watling Street, ale dokładnego miejsca nie dało się ustalić. 2000px-roman_roads_in_britannia-svgTa dawna rzymska droga wiedzie od Canterbury aż do Chester. Bitwa rozegrała się prawdopodobnie gdzieś pośrodku, w West Middlands, ale jej przebieg przykrył mrok historii. Oddziały rzymskie były znacznie lepiej przygotowane do walki niż Celtowie, byli lepiej uzbrojeni, bardziej zdyscyplinowani, doświadczeni i zaprawieni w boju. Celtowie nie mieli szans.  Co się stało z Boudiccą i jej córkami? Nie przywieziono ich do Rzymu, by szły w zwycięskim korowodzie Swetoniusza. Według legendy harde kobiety wypiły truciznę, by nie zostać ponownie poniżone przez rzymskich oprawców. A teraz niespodzianka. Pamiętacie Harrego Pottera i jego platformę 9 i ¾? harry-potter-platformPodobno tam właśnie, wg legendy, w miejscu pomiędzy platformami 9 i 10 znajdował się grób walecznej królowej. Niestety jak to z legendami bywa, nie zawsze mają one pokrycie w źródłach. W czasach średniowiecza Boudicca, jako poganka, została zapomniana. Przywrócił ja do życia renesans i Szekspir. W czasach wiktoriańskich stała się ukochaną postacią historyczną, dorównującą królowej Wiktorii. Tu ciekawostka, podobno imię Boudicca, znaczy to samo, co Wiktoria, czyli Zwycięstwo. Od tamtej pory napisano na jej temat masę książek i nakręcono wiele filmów, zarówno dokumentalnych, jak i fabularnych. Niedaleko brytyjskiego Parlamentu, przy moście Westminster jest piękny pomnik królowej i jej córek jadących na rydwanie.shutterstock_121664005 Boudicca stoi pionowo, w płynącej sukni, z włócznią w prawej ręce, z podniesioną lewą ręką. Jej córki klęczą po obu jej stronach jak amazonki z odsłoniętą piersią.  Żadna z kobiet nie trzyma wodzy by kontrolować konie. Pomnik zrobiono na zamówienie księcia Alberta, męża królowej Wiktorii.  Inny pomnik Boudicci i jej córek stoi w Brecon na ziemiach muzeum Brecknock.ah_18410_11375  Interesującą, bardzo nowoczesną, 5.2 metrową rzeźbę  z aluminium, ustawiono niedawno w Colchester. Autorem jest Jonathan Clarke.008_boudica_colchester_1999_jonathan-clarke_sculptor350  A w Norfolk jest trasa, którą można przejść podążając śladami naszej bohaterki: Boudicca Way. Możecie spotkać się z inną, dawniejszą formą imienia królowej Boudicea, której oficjalnie już się nie używa.

Dom mądrych ludzi, dom Barham w Teston,

Młody chłopak schowany za drzewem, szybkim ruchem, pociąga trzymany w ręku sznur. Rozlega się dziwny wrzask, jazgot i chłopak triumfalnie wyskakuje ze swojej kryjówki. Na drugim końcu sznura jest zdobycz, średniej wielkości kurakowaty ptak. Chłopak zadowolony łapie go pod pachę, ale niestety nie cieszy się swoją zdobyczą zbyt długo. Radość przerywają dochodzące z daleka głosy. Chłopak szybko wraca za drzewo. Widok, jaki jawi mu się po chwili jest przerażający. Korowód ludzi, powiązanych ze sobą prowadzi ciemnoskóry jegomość w kapeluszu. U boku powiewa mu pejcz, a na ramieniu wisi karabin. Idący mężczyźni mają pęta na nogach i rękach oraz pętle na szyjach.

V0050647 Group of men and women being taken to a slave market

Połączeni są jednym wspólnym sznurem. Są prawie nadzy, bosy, a z ich stóp i ciała spływa krew. Z ich boku idą biali uzbrojeni oprawcy, a karawanę zamyka kolejny biały, o twarzy wykrzywionej nienawiścią. Handlarze niewolników prowadzą swoją zdobycz na statek. To scena, jaką pamiętam ze słynnego serialu Korzenie, który w czasach mojego dzieciństwa emitowała polska telewizja. Pamiętacie słynnego Kunta Kintę?

Obrzydliwy proceder handlu niewolnikami trwał wieki. Od czasu odkrycia Ameryki i tworzenia tam kolonii, sprowadzano ludzi do pracy w nieludzkich warunkach na farmach, w kopalniach i przy budowach, około 12 do 15 milionów ludzi. Najwięcej przywieziono ich ze wschodniej i centralnej Afryki. Przywożeni ludzie traktowani byli jak własność, jak inwentarz kupujących i ci mieli prawo robić z nimi, co chcieli, nawet zabić. Ten nędzny proceder wysyłania niewolników do kolonii zapoczątkowali w piętnastym wieku Portugalczycy, ale dość szybko dołączyły inne kraje. Ale nie myślcie, że wcześniej nie było niewolników. Nawet przed Kolumbem przywożono do Europy jeńców wojennych z Afryki, by stawali się służbą domową w bogatych domach. W osiemnastym wieku Londyn miał największą populację ciemnoskórych ludzi z Afryki, zarówno niewolników, jak i zbiegów, liczba ta dochodziła do 10 tys.1280px-johan_zoffany_-_the_family_of_sir_william_young_-_google_art_project

Johan Zoffany Rodzina sir Williama Younga z niewolnikiem

Nie mogę zrozumieć jak chrześcijańska Europa mogła się godzić na takie traktowanie ludzi. Kiedy słyszę, gdy ktoś mówi, że ludzie teraz są gorsi niż kiedykolwiek wcześniej, to chce mi się śmiać. Przypominam sobie inkwizycję, handel niewolnikami, krwawe wojny itp. i doceniam czasy, w jakich przyszło mi żyć.

W osiemnastym wieku przyszło oświecenie, a wraz z nim pojawili się wielcy myśliciele, a wraz z nimi pierwsze prawa ludzi, pierwsze konstytucje. W Wielkiej Brytanii, Portugalii, Stanach Zjednoczonych, jak i innych państwach, wykształciła się opozycja przeciwko handlowi niewolnikami znana pod nazwą abolicjonizmu. Abolicjoniści chcieli najpierw zakazu handlu niewolnikami, a potem zniesienia samego niewolnictwa. official_medallion_of_the_british_anti-slavery_society_1795  Na czele ruchu stali kwakrzy (Religijne Towarzystwo Przyjaciół) oraz elita Kościoła ewangelickiego z senatorem Williamem Wilberforce na czele.   I właśnie ta osoba interesuje mnie najbardziej.

WHM146809

Tak się złożyło, ze około 5 kilometrów od mojego domu znajduje się Barham House, elegancki, biały budynek, z okien, którego jest cudowny widok na dolinę rzeki Medway. 399a3319Dom ma bogatą historię. Zbudowany był dla jednego z siekaczy, którzy w katedrze Canterbury zarąbali Thomasa Becketa. Potem przechodził z rąk do rąk, aż wreszcie trafił w ręce rodziny Barham. I to właśnie tutaj, właścicielka domu, lady Barham zapraszała na tajne schadzki Williama Wilberforce. I nie tylko jego. Nie myślcie, że była to pani rozwiązłych obyczajów, wręcz przeciwnie. Zapraszani goście, zjeżdżali się po cichu, by dyskutować o niedoli niewolników i o konieczności zniesienia łajdackich procederów. Krok po kroku odnoszono sukcesy, w 1772 roku wszyscy niewolnicy sprowadzeni na wyspy brytyjskie uzyskali wolność. Pierwszym krajem, który zakazał handlu niewolnikami została w 1792 roku Dania, a szesnaście lat później dołączyła Wielka Brytania.. Odtąd Brytyjczycy skutecznie działali próbując zmienić nastawienie innych krajów i wprowadzić wszechobowiązujący zakaz. Powoli dołączały kolejne państwa jak Portugalia, Szwecja.

Stany od 1807 zakazały importu niewolników, ale handel był ciągle możliwy na terenie kraju.  Abolicjoniści z Wilberforce walczyli jednak dalej, spotykając się i planując między innymi w Barham House, aż wreszcie aktem z 1833 Parlament Brytyjski oficjalnie zniósł niewolnictwo w kraju i w koloniach. Akt podpisano niestety w miesiąc po śmierci naszego parlamentarzysty.

Cieszę się, że tak wielkiej wagi debaty miały miejsce, niedaleko mojego domu. 399a3314

Groombridge Place – miejsce pełne tajemnic.

Miejsce pełne tajemnic i sekretów, gdzie drzewa mają twarze, a spod kamyczków spoglądają na nas czyjeś oczy.

 

399A3405399A3452399A3401

Tam właśnie pojechaliśmy pewnego  ranka, spragnieni przygodny i cienia od gorącego słońca. Pogoda nam zdecydowanie dopisuje, zupełnie nie po angielsku.  399A3561Groombridge Place to dawna posiadłość magnacka, przerobiona na raj dla dziecięcej wyobraźni. Kamienny dwór jest imponujący, otoczony fosą i ogrodami, niestety zamknięty dla zwiedzających. 399A3537Jednak na pewno sporo z was widziało jego wnętrze, bo to tutaj nakręcono kilka kostiumowych dramatów, z „Dumą i uprzedzeniem” na czele ( dwór służył, jako dom rodziny Bennet). Kiera and groombridgeWygląd dworu pozostał praktycznie w stanie niezmienionym od 350 lat, kiedy to zaprojektował go, ówczesny właściciel posiadłości Philip Pader, przy współpracy swojego przyjaciela, wielkiego architekta Christophera Wrena. Nic dziwnego, że filmowcy uważają go za idealne miejsce do kręcenia tam historycznych melodramatów. Urokowi nie oparł się także Peter Greenaway i stworzył tutaj swój słynny ‘Kontrakt Rysownika”.399A3541

Groombridge Place to raj dla dzieci. Zaraz przy wejściu są kafejki, gdzie można zaopatrzyć się w pyszne produkowane tutaj lody. Zaraz za lodziarnią jest tajemniczy, rodem z Krainy Czarów labirynt, wycięty w żywopłocie. Gdy już odnajdziemy wyjście można popłynąć łódką po bajkowym kanale- tunelu stworzonym przez płaczące wierzby. Łódka zwiezie nas na łąkę, na której co kilka godzin odbywają się pokazy ptaków drapieżnych. Nam udało się zobaczyć orła, jastrzębia i sokoła. Urocza małżeńska para z wigorem opowiadała anegdotki o swoich pupilach, a ptaki niepokojąco blisko latały nad naszymi głowami.

 

399A3380399A3395399A3384

Z łąki droga prowadzi do odosobnionego świata Robinsona Crusoe. Tutaj dzieci mogą się wyszaleć na dobre. Dwa olbrzymie domki na drzewie i wieża widokowa połączone są wiszącymi mostami, po których można biegać dowoli, wspinać się po linach itp. Konstrukcja została zainspirowana przez telewizyjnych serial dla dzieci o słynnym więźniu bezludnej wyspy.399A3413 Jest to jednak dopiero początek przygody. Wspinając się w górę, odwiedzamy w lesie dinozaury, tajemnicze tunele, wioskę indiańską, ukryte jeziora, paprotkowy las z czasów jurajskich, pogańskie kopce i miejsca obrzędów, a nawet cygański tabor.399A3445399A3483399A3468

Największą jednak atrakcją jest Boardwalk Challenge, podniesiona platforma, po której można chodzić, połączona w niektórych miejscach linami, gdzie można przemieszczać się dalej na linach, alla tarzan.

399A3503

 

Sprowadzone w dziewiętnastym wieku gigantyczne sekwoje stały się podstawą do stworzenia na nich fruwających wysoko huśtawek. Przyznam się wam po cichu, że moja wyobraźnia wariuje w takich miejscach i choć na chwilkę chciałabym być znowu dzieckiem.

Dorosłym tam też się spodoba, zwłaszcza miłośnikom ogrodów i kryminałów, bo częstym gościem dworu był Artur Conan Doyle, autor serii o słynnym detektywie Sherlocku. Nie dziwię się, że wyobraźnia pisarza stworzyła takie niesamowite historie, spacer po lesie i ogrodach na pewno przyczynił się do stymulacji umysłu.  Zaraz przy wejściu do ogrodu jest mały domek, w którym odtworzono gabinet wielkiego pisarza. 399A3560

 

Stare, oprawione w skórę książki i dębowe meble przenoszą nas w zupełnie inny świat tajemnic. Conan Doyle tu, w Groombridge umieścił akcję swojej ostatniej powieści o Sherlocku „Dolina Strachu”. Posiadłość jest tam przemianowana na Birlstone Manor. Najbardziej zakochał się tutaj Artur w ogrodach, a jego ulubionym był Drunken Garden.

399A3552399A3554

W Groombridge Place wiele się dzieje, warto sprawdzić ich stronę internetową, bo organizowane są tam specjalne shows, przedstawienia teatralne ( np. o Piotrusiu Panie), zajęcia plastyczne z dziećmi, bale kostiumowe, czy lekcje strzelania z łuku. Lunch można zjeść na miejscu w kafejce, lub po prostu urządzić sobie piknik w lesie, lub na łące, lub wśród cudownie pnących się winorośli, bo w Groombridge Place jest najprawdziwsza winnica.399A3512 Jedzenie w kafejce jest normalno- angielsko- nijakie, ale polecam skosztować lody, lub napić się koli i lemoniady, ale nie tych, które obecnie można znaleźć w sklepach, tylko opartych na dawnych wiktoriańskich przepisach. Moje dzieci najpierw nie chciały spróbować, a gdy je przekonałam nie chciały mi oddać, bo tak im smakowało.399A3527

Tutaj podaję link do strony internetowej : Groombridge Place Webside

5 plaż w hrabstwie Kent

Jeszcze lato w pełni i oby piękna pogoda utrzymała się jak najdłużej, więc pomyślałam, że może przyda się krótka lista plaż, na jakie można wybrać się w moim pięknym hrabstwie. Nie tylko mieszkańcy Kent mogą skorzystać, ale również zapraszam mieszkańców stolicy. Wystarczy wsiąść do pociągu ( nie byle, jakiego) i po około godzinie znaleźć się na słońcu, na złocistym piasku, bo plaże kentowskie są przeważnie piaszczyste

Oto moja lista 5 plaż

  1. Botany Bay w Broadstairsbotany bayWedług mnie najładniejsza z kentowskich plaż i jakby mniej zatłoczona, choć jej sława roznosi się z roku na rok szybciej. Jest to raj dla rodzin z dziećmi; piasek jest bialutko-żółciutki i drobniutki jak kaszka manna, woda płytka i nieprzerośnięta zbytnio wodorostami. Plaża schowana jest w zatoczce, między białymi, kredowymi klifami, rajem dla fotografów. Botany Bay to najbardziej na północ wysunięta plaża Broadstairs. Nazwa pochodzi od miejsca, o bliźniaczym imieniu w Australii, do którego wysyłano złapanych przemytników, którzy właśnie tutaj próbowali chować swe skarby wśród białych skał. Plaża jest szeroka podczas odpływu, natomiast przypływ wyrywa z niej spory odcinek lądu. W sezonie na plaży jest czynna toaleta, ratownik, kafejka z fast- food’em, punkt pierwszej pomocy i można wynająć fotele plażowe. Jeśli jednak szukalibyście innych typowo turystycznych atrakcji typu salon gier, to niestety nie ma. W sezonie nie można na plażę przychodzić z psami, w godzinach od 10 do 18. Adres: Marine Drive Broadstairs CT10 3LG
  2. Sunny Sands w FolkstoneSunny Beach folkstone Kolejna piaszczysta plaża w Kent. Piasek jest tak dobry, że corocznie odbywa się tutaj festiwal budowania zamków z piasku. Plaża położona jest zaraz obok rybackiego portu i jest bardzo popularna. Króluje nad nią ludzkich rozmiarów folkstońska syrenka, posąg podobno wzorowany na syrence Andersena z Kopenhagi. Według mnie podobieństwo jest tylko w pozycji siedzącej, twarz jest zupełnie inna. W porcie można znaleźć sklepy, bary, restauracje, czego dusza zapragnie. Niedaleko plaży są dwa długoterminowe parkingi, ale i od stacji pociągowej idzie się około 10 min. Adres Folkestone CT19 6AA
  3. Margate Main SandMargate-Beach-From-Seakolejna piaszczysta plaża w zatoczce, ale na szczęście przypływ jej nie szkodzi. Bardzo chętnie odwiedzana przez rodziny z dziećmi, ze wzglęgu na bliskość do pociągu i innych atrakcji, które zapewnia Margate, zwłaszcza tzw arkady, czy jakbyśmy to nazwali salon gier. Gdy się ma już dość piasku, słońca i wody, można zabrać dzieciaki do arkad i tam dopiero mają frajdę. Oczywiście wszystko odpowiednio kosztuje, niby nie są to duże sumy, ale na jednej grze się przecież nie kończy. Psom na plażę w sezonie wstęp jest wzbroniony, o każdej porze. Co roku odbywają się tu zawody w crossach i turniej piłki plażowej. Adres Marine Terrace, Margate, CT9 1XJ
  4. Viking Bay Broadstairsviking-bayzłocisty piasek, seledynowe morze, białe domki i zacumowane łódki, tak w skrócie można opisać to miejsce. Szczęśliwa plaża w kształcie końskiej podkowy odwiedzana jest rocznie przez tysiące plażowiczów, a zapoczątkował to szaleństwo wielki pisarz Karol Dickens, który z wielką pasją pisał o swych wakacjach nad morzem. Idealnie nadaje się do morskich sportów, kąpieli słonecznych, spacerów po grzbietach białych klifów i nad brzegiem morza. Od marca do października działa tam szkoła surfingu dla wszystkich miłośników sportów wodnych http://kentsurfschool.co.uk/. Niestety ta plaża jest również nieprzyjazna pieskom. Adres: Victoria Parade, Broadstairs, CT10 1NB
  5. Dumpton Gap niedaleko Ramsgate.Dumpton Gap Niestety plaża ta należy do tych, co pojawiają się przy odpływie, a prawie całkowicie znikają przy przypływie. Należy o tym pamiętać, by nas nie spotkała przykra niespodzianka. Wymieniam jednak tę plaże, bo jest ona bardzo przyjazna naszym czworonożnym przyjaciołom. Jeśli chcemy popluskać się z psiakiem, to zapraszam na Dumpton Gap. Adres Dumpton Gap Road, Broadstairs, CT10 1TD

Okiełznać rzekę (Allington Lock)

399A0976Dawno temu czytałam książkę, której tytułu już nie pamiętam, a nawet zupełnie nie pamiętam o czym była. Jedyne, co mi zostało w pamięci to chłopak, który otwierał śluzy by łódki mogły przepłynąć. Cały mechanizm wydawał mi się niesłychanie skomplikowany. Otwierano jedną część, by nabrała wody i łódka mogła wpłynąć przez otwartą przegrodę, przy drugiej zamkniętej. Następnie wielkie wrota zamykano i woda, wyrównywała poziomy w komorze i kanale wylotowym i łódka mogła wypłynąć. Taki opis w wielkim skrócie. Na żywo zobaczyłam to wiele lat później we Francji na kanale La Midi. Jeśli kiedyś będzie na południu Francji, to polecam rejs, zwłaszcza w okolicach Carcassone.

Dlaczego piszę o śluzach? Przez moje miasteczko przepływa rzeka Medway, która swoje początki bierze we wschodnim Sussex, a mijając moje miasto płynie przez Chatham i po zrobieniu około 113 km wpada do Tamizy w okolicach Sheerness. Dawniej Medway była ruchliwą rzeką, w Chatham, za królowej Elżbiety wybudowano na niej stocznię (pisałam o tym tutaj https://dee4di.com/2016/06/15/upnor-castle-twierdza-na-rzece-medway/),  a w moich okolicach używano ją do transportu papieru pochodzącego z fabryk w pobliskim Loose i kamienia z kentowskich wykopalisk. Była też rzeką kapryśną i często wylewała zalewając okoliczne wsie i miasteczka. Pod koniec 18 wieku, gdy przemysł papierniczy kwitł na dobre, na przedmieściach Maidstone, w miejscowości Allington wybudowano pierwsze śluzy i podjęto próby uregulowania rzeki. 399A0958 W 1937 postanowiono użyć nowsze rozwiązania techniczne i wziąć rzekę jeszcze bardziej w karby. Śluzy zostały rozbudowane, stworzono nowy most, pod którym statki mogły swobodnie przepływać.

Podobno całość kosztowała 18 tys funtów. Wzdłuż rzeki powstały domy dla pracowników śluzy, mała ceglana budka do poboru cła i gospoda dla tych, co chcieli lub musieli nocować.

Zupełnie niedawno wybrałam się tam z moim psiakiem na włóczęgę. Okolica jest bardzo malownicza. Wzdłuż brzegów przycumowane są łódki i barki, o pięknych imionach, głównie kobiecych, są one uroczo ozdobione kwiatami, czy malunkami. Niektóre są zamieszkane na stałe.

Kamienne domy pracowników ciągle stoją.

Zachowała się nawet budka na cła, choć teraz można w niej zamówić pyszną kawkę i usiąść pod jedną z wielu rosnących tu płaczących wierzb, pochylonych jak zgarbione staruszki, dotykające ziemi zielonymi włosami.

Nie wiem czy istnieje jeszcze dawna gospoda, spotkałam się z nazwą Gibraltar House, ale zazwyczaj wszechwiedzący wujek Google zawiódł mnie w tej kwestii. Zamiast niej, na brzegu rzeki stoi potężny pub-restauracja należący do firmy Beefeater, o intrygująco brzmiącej nazwie Malta Inn.

399A1050

Dlaczego Malta? Nie wiem i pracownicy pubu też nie wiedzieli. Jedzenie w pubie jest typowo sieciowo – pubowe, nie do końca złe, ale i też niezachwycające. Nie musimy jeść, można napić się winka czy piwka i po-rozkoszować chwilą. Cudowny widok podczas odpoczynku, zwłaszcza, gdy usiądziemy przy stoliku wzdłuż rzeki, mamy gwarantowany.

Jeśli pójdzie się asfaltową drogą, obok domu obsługującego śluzę (Lock Keeper) to można dojść do średniowiecznej twierdzy Allington Castle. Niestety obecnie zamek jest w prywatnych rękach, zamknięty dla zwiedzających. Podobno tutaj urodził się Thomas Wyatt Młodszy. Syn słynnego poety, który sam przeszedł do historii z powodu rebelii przeciwko Krwawej Marii. Mówią również, że to w tym zamku spotykał się na potajemne schadzki król Henryk 8 z Anną Boleyn, dla której później porzucił nie tylko żonę, ale i religię. Niestety zamek można zwiedzić tylko, jeśli się go wynajmie na ślub. Dla mnie za późno, ale może kiedyś moja córka…Zdjęcia, które wam pokazuje zaczerpnęłam z internetu.

Piękny jest widok na zamek z autostrady M2, ze zjazdu na Maidstone.

Niedaleko twierdzy jest kamienny, niedziałający już kościół, który obecnie służy, jako dom mieszkalny.

Nie powiem, wygląda bardzo malowniczo, porośnięty kwiatami i rozmarynem, ale sama nie wiem, czy chciałabym mieszkać w religijnym przybytku.

Na koniec wspomnę jeszcze, że tuz przy Malta Inn jest inna atrakcja, o której pisałam. https://dee4di.com/2016/06/08/skansen-museum-of-kent-life/. Dawna farma, zamieniona teraz na muzeum życia rolniczego Kentu, czyli Kent’s life.

Nad rzeką, niedaleko domu przewoźnika można wynająć drewnianą kabinę na kamping i stąd rozpocząć zwiedzanie, albo popróbować wodnych sportów na Medway. http://allingtonlock.co.uk/campingcabins.php

 

 

Lawendowe wzgórza Kentu

399A0645Jeszcze niedawno niebiesko-fioletowe pola lawendy kojarzyły mi się tylko I wyłącznie ze słoneczną Prowansją, ale niedawno trafiłam do uroczej, żywcem wyciągniętej z dziewiętnastowiecznej powieści, miejscowości Shoreham. Pisałam o tym tutaj: https://dee4di.com/2016/07/11/w-poszukiwaniu-makow/ . Spacerowałam tam wśród malowniczych domków i okolicznych pól i było mi prawdziwie anielsko. Mojego zachwytu dopełniła farma Castle Farm, która hoduje nietypową dla Anglii lawendę.  Na 95 akrach ziemi rośnie kilka odmian tego pachnącego kwiecia i nawet wyglądają inaczej, są odmiany prawdziwie koloru lawendowego, czyli taki lekki fiolet, a widziałam też w kolorze chabrów. 399A0629399A0609Właściciele używają lawendy do produkcji kosmetyków, olejków aromatycznych, a także sprzedają w swoim sklepiku na wiązanki. Sklep Hop Shop mają fantastyczny, przerobiony z czegoś, co kiedyś było stodołą lub innym budynkiem użytkowym teraz mieści stoły pełne lawendowych kosmetyków, bukietów, olejków, przypraw, a nawet słoiczków, serwetek, dzbanków z motywem lawendy.

 

collage lawendacollage sklep

Ponieważ farma to nie tylko fioletowe kwiatki, można tu zaopatrzyć się także w inne produkty, owoce, przetwory czy mięso, sama kupiłam dwa dorodne steki i powiem wam tak dobrego mięsa nie jadłam już dawno. Nie jest tanio, za dwa kawałki zapłaciłam prawie 10 funtów, ale warto było. Krowy, z którego pochodziło mięso nie są trzymane w zamknięciu. Mają swobodny dostęp do trawy na zielonych pastwiskach, wiem, bo sama widziałam na własne oczy. 399A0642 Na zewnątrz sklepu są stoiska z sadzonkami oczywiście przede wszystkim lawendy, ale inne rośliny i drzewka też można kupić.collage sklep1 Gospodarze szczycą się swoim ekologicznym podejściem do hodowli roślin i zwierząt, a także wprowadzili w życie system chroniący obszary dzikie, otaczające ich pola.

A wracając do pól lawendy, niestety nie można się po nich włóczyć samemu. Gospodarze boją się, że nieuważni turyści mogliby zadeptać rośliny i ja im się wcale nie dziwię patrząc na gromadę rozkapryszonych dzieci, która stała przy bramie. 399A0649W Hop Shop można wykupić tur, przewodnik oprowadza po polach i opowiada o lawendzie i jej przetworach. Po skończonym spacerze goście dostają szklankę jabłkowego soku, z tutejszego sadu i lawendowe ciasteczko, a całość kosztuje 6 funtów, a w weekend 5 i musi być zarezerwowane wcześniej. Tutaj jest link http://hopshop.co.uk/event/?term=guided-lavender-tour

Od czasu do czasu można, oczywiście za odpowiednią opłatą urządzić sobie piknik wśród lawendy, a nawet przyjechać na najprawdziwszy lawendowy masaż. Pół godziny kosztuje 34 funty, godzina 68.

Adres farmy: Castle Farm, Redmans Lane, Shoreham, Sevenoaks, Kent, TN14 7UB

W poszukiwaniu maków do Shoreham

Czasami jeżdżę z mojego Maidstone do Chatham bocznymi drogami, przez urokliwą wioskę Boxley. Darzę ją sympatią ze względu na piękny kościół i pola makowe. Od lat obiecuję sobie, że przyjadę tam z aparatem i porobię parę zdjęć. Jakoś nigdy nie było czasu i wiosna mijała, a jak miałam czas to mi ukradli aparat. Wreszcie w tym roku mam i czas i aparat, wsiadam do samochodu, jadę do Boxley, a tam… pole skoszone, maków niet. Rozpacz mnie ogarnęła czarna, bo zachorowałam na te maki nieuleczalnie. Ale, od czego mamy wujka google. Poszperałam i znalazłam w Internecie piękne zdjęcia makowych przestrzeni zrobione, nie dalej niż pół godziny drogi ode mnie. Wpakowałam się, więc do auta i w pierwszy wolny dzień ruszyłam szukać maków. Droga, jaką jechałam była cudowna, wśród zarośniętych zbożem pól, leśnych gaików, ale nigdzie z daleka nie widziałam tej upragnionej przeze mnie czerwieni na polach. Wreszcie dojechałam do wioski nazwanej w czasach Sasów osadą u podnóża stromego wzgórza, czyli Shoreham.

Okolice rzeki

Pierwszy postój zrobiłam na brzegu rzeki Darrent. Niestety nie mogłam tu zostawić samochodu, bo parking był tylko dla mieszkańców z pozwoleniem. Niemniej jednak wysiadłam na chwilę i rozglądnęłam się po okolicy. Rzeka, która swój początek bierze na wzgórzach Greensand,  nie jest tutaj ani szeroka, ani głęboka. Przechodzi przez nią malowniczy, trójprzęsłowy, kamienny most z solidną balustradą zrobioną z cegły. Obecna konstrukcja jest dziwiętnastowieczna, choć podobno most istniał tu już w czasach średniowiecza. Uroku otoczeniu dodaje rosnąca nad samą wodą płacząca wierzba.399A0218-2 Po drugiej stronie rzeki stoi pomnik wybudowany po pierwszej wojnie światowej dla uczczenia poległych. W latach czterdziestych dodano nazwiska tych, którzy zginęli w drugiej wojnie.

 

399A0213399A0571

Spacerując po Shoreham miałam wrażenie, że cała wioska jest jakby naznaczona śmiercią. Podobno była on najbardziej zbombardowanym miejscem, poza Londynem, podczas niemieckich nalotów. Na każdej ławce, drzewie nawet na furtkach są nazwiska zmarłych, którym poświęcono dane miejsce. Niedaleko rzeki stoi piękny, duży dom, z bramą wjazdową, na której widnieje plakietka informująca, że tutaj żył i pracował artysta Samuel Palmer. Jednak, gdy później googlowałam jego osobę, to znalazłam informację, że to pomyłka. Samuel wbrew miejscowej legendzie mieszkał w innym domu.399A0214-2 Ten zaś należał do jego ojca. Palmer był romantykiem, malującym w grupie skupionej wokół Wiliama Blake’a. Spora część jego obrazów przedstawia właśnie okolice wokół Shoreham. Oglądnęłam je sobie na Internecie i żadne nie przedstawiają pól makowych.

Wioska

Po spacerze nad brzegiem rzeki zaparkowałam auto na głównej ulicy, na szczęście parking tam był bezpłatny. Przeszłam wioskę wzdłuż i wszerz, najważniejsze są dwie ulice High Street i Church street, które układają się w lekko koślawą literkę T. Nie ma za dużo do zwiedzania, ale miejsce jest rozkoszne i z czystym sumieniem mogę zachęcić do przyjazdu tutaj. Domy są przeważnie wolnostojące, białe, nie mają numerów, tylko nazwy i są ukwiecone z każdej strony porastającą je roślinnością. collage cottagesPrzez to jest tu bardzo kolorowo, jak w bajce. Nie tylko domy są kolorowe. Na ulicy minęłam starszą panią z różowo – fioletowymi włosami, w zwiewnej kwiecistej sukience, wyglądała jak dzieło sztuki. Niestety zabrakło mi odwagi by zrobić jej zdjęcie.

W centrum wioski stoi village hall, czyli siedziba lokalnych władz i szkoła. Sa tu podobno 4 puby i chyba wszystkie udało mi się zobaczyć, choć nie wstąpiłam na piwko. collage pubyWeszłam za to do herbaciarni o słodko brzmiącej nazwie Honey  Pot (Garnuszek miodu) na lunch, gdzie urocza kelnerka stała się źródłem moich informacji o Shoreham. Zamówiłam miętowo – groszkową zupę i kawę. Zupa była pyszna, naprawdę czułam groszek przeplatany nutą świeżej mięty. A kawa była mi potrzebna do dalszej włóczęgi.399A0366

Niedaleko jednego z pubów, jak przystało na porządną wioskę znajduje się kościół pod wezwaniem Piotra i Pawła. Zbudowany z czerwonej cegły, otoczony cmentarzem, naprawdę robi wrażenie. Zwłaszcza, że od bramy prowadzi do niego długa drzewiasta alejka.

 

399A0419399A0439399A0425-2399A0424

Trochę dalej za kościółem doszłam do prywatnej ulicy. Podejrzewam, że domy w tej bajce nie są tanie, ale ile mogą kosztować w miejscu, gdzie nawet droga jest prywatna? 399A0379

Zaraz za tą drogą natknęłam się na kolejną niepodziankę. Czyżbym przeniosła się do innego kraju? Aż się uszczypałam, bo przede mną rozciągała się najprawdziwsza winnica. Nic o niej jeszcze nie wiem, ale obiecuje, że się dowiem i opisze.399A0465

Praktycznie naprzeciwko herbaciarni, niedaleko merostwa (gdzie można skorzystać z publicznej toalety) w bocznej uliczce jest muzeum lotnictwa. Niestety tego dnia było zamknięte. Nad Shoreham toczyła się częściowo bitwa lotnicza o Anglię i 15 września 1940 roku niemiecki samolot został postrzelony i musiał lądować na polach jednej z tutejszych farm. Niemieccy oficerowie najpierw zostali zabrani do pubu Fox and Hounds (który już nie istnieje), gdzie poczęstowano ich brandy, a później odstawiono na posterunek policji w Sewenoaks. W muzeum podobno można pooglądać pozostałości tego samolotu jak i inne pamiątki dotyczące wojen lotniczych.

Obsługująca mnie pani w herbaciarni opowiedziała mi o inicjatywie dzieci z tutejszej szkoły. Dzieciaki zaprojektowały, wydrukowały i zalaminowały kartki informujące o historycznych miejscach w Shoreham. Później chodząc po mieście poprzyczepiały te informacje w odpowiednich miejscach i faktycznie podczas mojego spaceru udało mi się kilka zobaczyć. collage plakietkiDzięki nim dowiedziałam się, gdzie był na początku poprzedniego wieku sklep rzeźnika, a gdzie inne rzemieślnicze sklepy. Bardzo spodobał mi się ten pomysł na zaangażowanie dzieci w historię wioski.

 

Krzyż w Shoreham

Idąc dalej polną drogą zaczynającą się pomiędzy muzeum a merostwem można dojść do monumentu stworzonego w 1920 r. Jest to wykopany w ziemi chrześcijański krzyż, wzmocniony betonem. Teoretycznie krzyż powinien być widoczny z daleka. Niestety ja nie miałam szczęścia; dostrzegłam jedynie ogrodzenie. By go zobaczyć w całej okazałości musiałabym się wspiąć na jedno z pobliskich wysokich drzew. Chwilowo jednak forma mi na to nie pozwala. Może kiedyś…

Od pani w herbaciarni dostałam jednak zdjęcie krzyża, które zeskanowałam i pokazuję wam. Tak powinien wyglądać:sho05

To zobaczyłam ja:399A0533

Maki

Najbardziej jednak urzekły mnie maki.

 

399A0527399A0515-2399A0501

 

Wyprawę do Shoreham uważam za udaną. Urocza pani kelnerka napomknęła o jeszcze jednym szczególnym miejscu. Pojechałam tam, a jakże, ale opiszę, kiedy indziej. Teraz na zachętę małe zdjęcie: 399A0614-2