5 rzeczy, dla których warto pojechać do Orsowy, nad Dunaj.

Podczas naszej wyprawy do Rumuni, wybraliśmy się nad Dunaj, do miejsca, gdzie rzeka się załamuje, a wielkie olbrzymie głazy ściskają rzekę mocno z obu stron, biorąc ją jakby w objęcia. Widok prawie jak z Władcy pierścieni. Przechodzi tu granica oddzielająca Karpaty od Gór Wschodnio-serbskich, która jednocześnie jest granicą pomiędzy Rumunią i Serbią. dunaj-orsowa-61Do końca 19 wieku, ruch po rzece był utrudniony z powodu progów skalnych, ale trochę dynamitu i inwencji twórczej i teraz po Dunaju, w tym miejscu pływać mogą żaglowce. Wąwóz nazwany Żelazną Bramą ciągnie się na długość prawie stu kilometrów.

Przyjechaliśmy tu z Timisoary, nie zaprzeczę, droga była piękna, jak okiem sięgnąć mieliśmy wyżyny i połacie pól i lasów, ale dotarcie zajęło nam prawie 4 godziny. Przyjechaliśmy akurat na lunch. Nasz przewodnik, którego wynajęłyśmy w Timisoarze i o którym wcześniej wspominałam, zabrał nas do rumuńskiej restauracji położonej nad samą rzeką.  Usiedliśmy na zewnątrz, na specjalnym pomoście, pod parasolkami. Żyć nie umierać. dunaj-orsowa-14Widok z tego miejsca był cudowny, na rzekę, wśród skał, zmieniającą kolory na horyzoncie. Jedzenie nie było złe, ale popełniłam błąd nie słuchając uważnie i zamówiłam Ciorba de burtă, czyli nasze flaki. Niestety to nie jest potrawa dla mnie. Na szczęście, od czego jest mąż jedzący wszystko. Za to polenta, którą się tam dodaje zamiast np. ziemniaków smakowała mi wybornie.

Po zaspokojeniu głodu ruszyliśmy wreszcie odkrywać okolice. Co zrobiliśmy i zobaczyliśmy, dlaczego warto przyjechać nad Dunaj, koło Orsavy?dunaj-orsowa-401.Warto wynająć łódkę, by się przepłynąć po rzece. My tak zrobiliśmy. Nasza motorówka nie była za szybka, ale wystarczająco skakała po falach, bryzgając nas wodą. Czuliśmy się super.dunaj-orsowa-71 Kierowca motorówki pięknie opowiadał o tym miejscu i jego historii. Myśmy mieli z nami naszego przewodnika i to on nam tłumaczył wszystko z rumuńskiego. Widoki z wody na Żelazne Wrota, na Duży i Mały Calderon, przez które przecięła się rzeka są naprawdę fantastyczne.dunaj-orsowa-842. Wejść do jaskini Veterani, nazwanej tak na cześć austriackich żołnierzy stacjonujących tam w osiemnastym wieku. Do jaskini można się dostać tylko w jeden sposób, wodą. Do podstawy ściany podpływa się łódką, a potem krótka stroma ścieżka prowadzi do wejścia.dunaj-orsowa-76 Jaskinia jest długa na około 64 m, przy wejściu galerii znajduje się mur fortyfikacyjny częściowo uszkodzony i na dole sali są resztki fontanny, tzw Tureckiej. Pieczara można zwiedzać o każdej porze roku, zwłaszcza od maja do października, przy zachowaniu odpowiednich środków bezpieczeństwa.dunaj-orsowa-543. Zobaczyć Posąg Decebala- wykuta w ścianie skalnej, w zatoczce rzeki Mraconia głowa króla Daków, naprawdę robi wielkie wrażenie. Był to jeden z tych władców, którym udało się, choć na chwile zatrzymać rzymską ofensywę. Nie na długo jednak. Cesarz Trajan zebrał przeciw niemu potężną armię i rozgromił go, właśnie w okolicach Żelaznej Bramy. Decebal popełnił samobójstwo, by nie dostać się żywcem w ręce najeźdźców.dunaj-orsowa-43 Posąd Decebala ma 40 metrów wysokości i 25 metrów szerokości, wykuto go wzorując się na głowach amerykańskich prezydentów. Prace trwały 10 lat od 1994 roku do 2004 r, a całość sfinansował jeden człowiek, historyk Iosif Constantin Dragan. Jest to podobno największa rzeźba w Europie.dunaj-orsowa-264. Odwiedzić monastyr Mraconia. Jest to mała, prawosławna świątynia, zbudowana w dziewięćdziesiątych latach na wzór poprzedniej, zatopionej przez komunistów, po zbudowaniu w tym rejonie tamy. Jest to przybytek prowadzony przez siostry zakonne, a z wyglądu podobno przypomina kościółek na górze Athos w Grecji.

W środku nie ma wiele miejsca, ale warto zobaczyć piękne malowidła ścienne przedstawiające historię klasztoru, między innymi rzeź, jakiej dokonali tutaj Turcy Osmańscy.

Świątynia jest wybudowana na klifie, w miejscu dawnego punktu kontrolnego i obserwacyjnego na Dunaj.

5. Ciucariu Mare – szlak w okolicznych górach. Zdecydowanie polecam zatrzymanie się w jednym z hoteli w Orsowie i wyruszenie w trasę. Widok z góry jest niesamowity, nie zapomnijcie jednak naładować baterii w aparacie. Dlatego nie ma zdjęcia. sorry

Nowoczesne pomniki Timisoary

Timisoara jest miastem historycznym. Wiele się tu działo i na każdym kroku można spotkać pozostałości po historycznych wydarzeniach. Lokalne władze pozwoliły jednak na napływ świeżości do miasta. Nie wszyscy lubią nowoczesną sztukę, zwłaszcza w postkomunistycznej Rumunii połowa społeczeństwa odrzuca ją, jako niezrozumiałą i tworzoną bez specjalnego wysiłku. W ostatnich latach Timisoara, podobnie jak inne miasta z dawnego bloku wschodniego przeszła sporą metamorfozę. Znalazły się pieniądze i rozpoczęto odrestaurowywanie starych budynków, ulic, placy. Władze zrobiły ankietę wśród mieszkańców i zapytano ich, co miałyby przedstawiać nowe pomniki zamówione dla miasta. Większość opowiadała się za bohaterami z dziejów Rumunii, na drugim miejscu były figury ludzi w historycznych kostiumach. Obie propozycje jednak odrzucono; większość bohaterów rumuńskich ma już swoje pomniki, a takie figury są mało oryginalne, można je spotkać w wielu miastach na świecie.  Postawiono na sztukę nowoczesną i tak w mieście pojawiło się 7 nowych pomników. Niestety nie wszystkie udało mi się zlokalizować. Przyznam się, że nie szukałam zbyt dokładnie spacerując po mieście. O całej akcji przeczytałam później szukając informacji o tych rzeźbach, które zobaczyłam. Nie jestem fanem sztuki dwudziestego pierwszego wieku, ale może to po prostu wynikać z mojej ignorancji. Wydaje się, że czasy pisuaru Duchampa już minęły i to, co obecnie młodzi artyści mają do zaproponowania jest całkiem fajne. Chciałabym wam pokazać te pomniki, które polubiłam.

  1. Ewa – artysta Virgil Scripcaru

    399a4658

    Ewa

  2. Supermama – Virgil Scripcaru399a4605
  3. Ludzka muszla (Coaja de Om) – Mircea Roman399a4631
  4. Zabawa w telefon – Bogdan Rata

    5. Kolumny – Ion Nicodim399a4651

    W Timisoarze również od wielu lat odbywa się Fisart czyli między narodowy festiwal sztuki ulicznej. Większość dzieł po jakimś czasie jest albo usuwana, albo sama zanika pod wpływem warunków pogodowych. Pewna część jednak zostaje. Mnie murale od jakiegoś czasu zachwycają.    Pokażę wam kilka, które udało mi się sfotografować:

     

     

7 rzeczy w Timisoarze, subiektywna lista

Timisoara to koktajl kultur i języków.

399a4519

Teatr Narodowy

W Teatrze Narodowym na placu Zwycięstwa sztuki odbywają się po niemiecku, rumuńsku i węgiersku, a wszystko, dlatego, że życie w tym mieście ukształtowały różne nacje. Mieszkają tu od wieków i udowadniają, że multikulturalizm jest możliwy nie tylko w metropoliach wielkości Londynu. Już poprzednio, gdy zwiedzaliśmy Czarnogórę i słuchaliśmy opowieści naszego przewodnika doszłam do wniosku, że życie w międzynarodowej symbiozie jest możliwe, dopóki jakaś „góra” nie zacznie nam prać mózgów. Kiedyś napiszę o tym więcej. Timisoara ma około 300 tys mieszkańców, czyli trochę mniej niż nasza Bydgoszcz. Tak się złożyło, ze w te wakacje odwiedziłam oba miasta i znalazłam między nimi trochę podobieństw. Pewnie, dlatego, że w obydwu przypadkach mieszkałam w dzielnicach z przełomu wieków.

 

Początki miasta sięgają czasów rzymskich. Chyba wszyscy wiemy, ze dawna Rumunia to rzymska prowincja Dacja, oczywiście piszę to ze sporym uproszczeniem, bo oczywiście nie cała Rumunia, ale nie będę się wgłębiać w wytyczanie granic. Za Rzymian Timisoara nazywała się Castrum Regium Themes. Pierwsza historyczna wzmianka o Timisoarze pojawiła się w dwunastym wieku. W trzynastym miasto zniszczył jeden z najazdów tatarskich, może ten sam, który przyczynił się do legendy o hejnale krakowskim. Kto wie?! W 1552 roku miasto podbili Turcy i przez dwa kolejne wieki sprawowali nad nim protekcję. Później przeszła ona w ręce austriackie, na kolejne dwa stulecia. Rządy austriackie nie były złe dla miasta. Podobnie jak w Krakowie, Austriacy pozwalali na rozwój, na budowę interesujących budowli, na powstawanie kulturalnych i rozrywkowych instytucji, lokalne władze mogły dbać o miasto i jego mieszkańców. Dlatego w Timisoarze znaleźć można świetne przykłady architektury secesyjnej, czy eklektycznej. Za jej elegancję, tętniące życie kulturalne, teatralne i artystyczne festiwale, muzea nazywano ją Małym Wiedniem.  Timisoara była pierwszym w Europie, a drugim, po Nowym Jorku, na świecie miastem, w którym zaprowadzono elektryczne oświetlenie na ulicach. Niestety czasy komunizmu dotknęły miasto i ciągle, mimo trwającej metamorfozy, na budynkach i ulicach widać, co spotkało tutejszych mieszkańców za Ceausescu. Timisoara jak feniks z popiołów powoli nabiera dawnej ikry. Dużo się tutaj dzieje, festiwale, happeningi, a przyczyniają się do tego zwłaszcza studenci, bo Timisoara ma 5 wyższych państwowych uczelni i kilka prywatnych, to taki Oksford rumuński.

Spacerowaliśmy sobie ulicami miasta bez pośpiechu, chłonąc atmosferę i zmiany, dziejące się niemal na naszych oczach. Z tego włóczęgostwa powstała lista rzeczy, które najbardziej nam się podobała w Timisoarze, a także kilku, które nam troszkę przeszkadzały.

Top lista:

  1. Place – jest ich kilka, i są one połączeniem niemieckich rynków, z włoskimi romantycznymi piazza.
399a4517

Piata Victoriei

 

Największy i najbardziej dostojny jest Plac Zwycięstwa (Piata Victoriei) . Długi, imponujący, z dywanem zieleni i fontanną pośrodku, zamknięty jest od południa imponującą, cerkiewną katedrą, a od północy Teatrem Narodowym.

 

 

 

399a4522

Widok na cerkiew

399a4515

Teatr Narodowy

Ramkę tworzy kompozycja pięknych budowli z przełomu wieków. Są one zdecydowanym świadectwem dawnej świetności miasta. Mnie oczywiście olśniła secesja.

 

 

399a4731399a4512

Odkryłam nowego architekta węgierskiego Laszlo Szekely, któremu niedługo poświęcę osobny wpis, bo warto. Usiedliśmy sobie w jednej z restauracji na placu, a ich wybór jest duży i rozkoszowaliśmy się pogodą i urokiem miejsca. Na tym placu w dniu 20 grudnia 1989 roku mieszkańcy proklamowali Timisoarę pierwszym wolnym miastem Rumunii. Ruszyła maszyna obalająca reżim. Pięć dni później Ceausescu został rozstrzelany. Na pamiątkę tych wydarzeń stoi tam teraz pomnik. Nie pomylcie z 4,5 metrową kolumną wilczycy kapitolińskiej, która też znalazła swoje miejsce na placu. Jest ona darem burmistrza miasta Rzymu dla Timisoary. Jest to oczywiście rzeźba przedstawiająca Wilczycę karmiącej bliźniaki Remusa i Romulusa i przypomina wszystkim rzymskie korzenie Rumunii.

 

 

Podczas wojny manifestacje, przeciwko Musoliniemu domagały się zburzenia pomnika, krzyczano wówczas IL Duce weź swoją sukę i spier… Za czasów komunizmu przypominała imperialne korzenie miasta i też nie była mile widziana. Na szczęście przetrwała.

399a4552

Piata Unirii

Plac Unijny (Piata Unirii)  to jeden z piękniejszych placów Timisoary, pokazujący Habsburską wielkość w mieście, bo większość budynków powstała w czasie panowania austriackiego. Przyznam się, ze ten plac spodobał mi się najbardziej ze wszystkich miejsc w Timisoarze, nie ze względu na piękne barokowe świątynie, które pięknie oprawiają plac w ramy, ale ze względu na spokój tam panujący, betonowe krzesła na środku, secesyjne budynki i gołębie.

 

 

399a4566399a4636399a4599399a4570399a4584

Od południa zamyka plac katolicki kościół, a od północnej strony ortodoksyjna cerkiew, obie te świątynie powstały w czasach, gdy koegzystencja dwóch religii blisko siebie nie była mile widziana na świecie.

399a4690

Plac Wolności (Piata Libertatii) – podobno najstarszy plac miasta, prawdopodobnie centrum średniowiecznej Timisoary, choć obecny wygląd zawdzięcza osiemnastowiecznym przebudowom, na potrzeby konnego tramwaju. Budynki otaczające skwer przez wieki należały do organizacji wojskowych i są jednymi z najstarszych w mieście.

 

 

399a4690399a4695

Mnie jednak zachwyciła tam zupełnie nowoczesna rzeźba małego chłopca z telefonem komórkowym w ręce i cudowny patchwork chodnika.

399a4623

 Plac św Jerzego (Piata Sfantu Gheorghe) – wyglądający trochę jak teatr na powietrzu, z dominującą pośrodku rzeźbą św Jerzego, zabijającego smoka. Św Jerzy jest patronem Timisoary i nawiązania do jego postaci spotykaliśmy na każdym kroku.399a4686 Niestety budynki wokół placu są z stanie ciężkim, a niektóre wręcz niewidoczne, bo przykryte folią na czas renowacji. Mam nadzieję, że następnym razem jak tam wrócimy plac będzie bił pełnym blaskiem.

 

  1. Art Noveau – czyli secesja – dla miłośników tego stylu Timisoara to raj na ziemi. Dominuje oczywiście bardziej powściągliwa secesja w stylu austriackim, ale niektórych budynków nie powstydził by się i Gaudi. Zamierzam napisać osobno o secesji w Timisoarze, dlatego tutaj tylko wspominam o tym. Budynki, które na pewno warto zobaczyć, to pałace na placu Zwycięstwa, casa Bruck na Piata Unirii oraz kompleks szkolny Liceul Piarist na bulwarze króla Ferdynanda. 

    399a4506399a4711399a4715399a4604

 

  1. Street Art czyli murale to moja nowa miłość. 

    399a4537399a4799399a4793

    399A4540

    Timisoara

    399a4789399a4706

    Sztuka niekoniecznie doceniana przez innych. Gdy weszliśmy do informacji z pytaniem, gdzie znajdziemy słynny mural Dziewczyny grającej na Flecie, pani nam powiedziała, że jesteśmy pierwszymi, którzy pytają o takie rzeczy. Mam nadzieję, że nie ostatnimi. Od ostatnich kilku lat, w Timisoarze odbywa się festiwal Street Art i pozostałości tego potrafią być naprawę imponujące.

 

 

  1. Spacer wzdłuż rzeki Bega – 

    399a4803-2399a4791399a4802

    oczywiście rzeka tutaj nie jest jakoś specjalnie wielka, czy robiąca wrażenie wyglądem, jest to uregulowany, jakby kanał, wzdłuż którego ciągnie się pas zieleni idealnej do schowania się w upalne dni. Polecam zwłaszcza lunch lub piwko w jednej z restauracji na rzece. Albo można wynająć pływającego łabędzia. Bez stresu, powoli, płynąc wolno jak rzeka można oddać się rozmyślaniom na temat przeszłości tego fascynującego kraju

 

  1. Pominiki – 
    399a4692

    Zabawa w telefon

    399a4658

    Ewa

    Mnie zauroczyły. Nie te wielkie, wychwalające czyjeś czyny, czy osiągnięcia monumenty, ale nowoczesne, często niewielkie figury, które od ostatnich kilku lat zdobią odrestaurowane ulice miasta. Podobno mieszkańcy nie byli im przychylni na początku, ale jak historia wieży Eiffla pokazuje czasami dobrze, że kilka osób się przeciwstawi ogółowi, choć mało to demokratyczne. Polecam zwłaszcza posąg Ewy artysty Virgila Scripcaru i Zabawę w telefon Bogdana Raty.

 

 

  1. Jedzenie –  

    Nie wiedziałam, czego się spodziewać po strawie w Rumunii. Czy będzie mi smakowało? I przyznam się wam, że  bardzo. Przypominało czasami naszą polską kuchnię, z gołąbkami i duszoną kapustą, a czasem włoską, bo prawie do każdego dania podaje się mamałygę, czyli włoską polentę. Najbardziej jednak ujęły mnie spitzle, cos alla nasze lane kluseczki podawane z różnymi sosami. Pycha. Co, do alkoholu, to piwo nie rzuciło nas na kolana, choć zaimponowało nam, że do łask wracają małe lokalne browary, a tzw. śliwkowa Brendy to już w ogóle nam nie smakowała. Nasza, polska śliwowica jest dużo lepsza.

 

  1. Kawa, a zwłaszcza ta wypita w kafejce na którymś z placów. Jest to cudowne doświadczenie, kiedy kawa staje się ceremonią sama w sobie. Oczywiście można to osiągnąć w wielu miejscach na świecie.399a4505 Polecam jednak spróbować w Timisoarze, zwłaszcza jak tu wpadniecie na chwilkę, bo naprawdę warto. Kawę mają dobrą.

 

Oczywiście na mojej liście powinny znaleźć się kościoły, cerkwie i muzea, jednak widziałam ich w życiu tak dużo, ze teraz dla mnie prawdziwą atrakcją jest sączenie drinka i obserwowanie mieszkańców w jednym z przybytków dla podniebienia, lub włóczenie się po ulicach. Stąd to moje, bardzo subiektywne zestawienie. Co mi przeszkadzało najbardziej? Owijające budynki jak długie węże rury od gazu, brzydkie graffitti na nowoodmalowanych kamienicach i rury elektryczne wszędzie.

Długi weekend w Rumunii

Romantyczny weekend, powinnam napisać, bo tylko ja i mój mąż, we dwoje, z dala od problemów życia codziennego i rutyny. Na Rumunię padło przypadkiem, chcieliśmy wyskoczyć do kraju, w którym nie byliśmy, za w miarę przyzwoite pieniądze. Pierwszym pomysłem był Budapeszt, ale zanim kupiliśmy bilety lotnicze podrożały one stukrotnie i tak pojawił się pomysł Rumunii. Czy Rumunia może być romantyczna? Maciej znalazł tanie bilety do miasta, o którym nigdy wcześniej nie słyszeliśmy – Timisoara. Czemu nie. Poszperałam trochę w Internecie, no, bo głupio jechać do miejsca, o którym się nic nie wie. Okazało się, że miasteczko jest niewielkie, a trip advisor poleca jednodniowe wyprawy poza miasto, np. do Siedmiogrodu. Znacie tę nazwę? Siedmiogród to po naszemu Transylwania, ta osławiona przez wampirów część Rumunii. Dla Polaków o tyle istotna, że stamtąd pochodził jeden z naszych króli. Wiecie jaki?

Tak, więc szperając w Internecie znalazłam Ludovica, przewodnika w Timisoarze, który swoim samochodem zabiera turystów na wycieczki. Napisałam do niego i umówiliśmy się, że nas zabierze dwukrotnie, raz nad Dunaj, a drugi raz do Transylwanii. Ostatni dzień postanowiliśmy spędzić w miasteczku. Oczywiście w jeden dzień nie ma szans zobaczyć wszystkiego, ale Ludovic okazał się rewelacyjnym przewodnikiem i pokazał nam miejsca, do których na pewno byśmy nie trafili jeżdżąc po Rumunii sami. Poza tym jest on chodzącą encyklopedią wiedzy o swoim kraju. Zna historię, rozumie, na ile można zrozumieć polityczne przemiany zachodzące obecnie w Rumunii, świetnie orientuje się w terenie i opowiada rumuńskie dowcipy. Jego angielski jest rewelacyjny. I tak dzięki niemu okazało się, że Rumunia może być romantycznym miejscem dla starego dobrego małżeństwa, znakomitym oderwaniem się od codzienności. Pokaże wam dzisiaj tylko kilka zdjęć z miejsc, które odwiedziliśmy, niedługo napiszę o nich więcej. A tu jest link do strony Ludovica, gdyby ktoś kiedyś chciał skorzystać z jego usług. Polecam, bo warto. http://www.timisoaracitytours.com/en/#_=_

399A3815-3

Cascada Bigar

399A3714399A3849

399A3872

Dunaj

399A3926

Dunaj

399A3949

Dunaj

399A3968

Dunaj

399A4772

Timisoara

399A4540

Timisoara