Zapiski z Wilna, po mojemu

Zanim pojechałam do Wilna, słyszałam o tym mieście nieszczególne rzeczy, że jest typowo post- komunistyczne, szare, nudne i brudne. Poza moją litewską przyjaciółką, która, co prawda pochodzi z Kłajpedy, ale w stolicy swojego kraju jest bardzo zakochana. I może to te jej kochające oczy sprawiły, że zobaczyłam Wilno w innym wymiarze. Owszem jest postkomunistyczne, momentami szare, ale do nudnych czy brudnych bym go nie zaliczyła. Kto chodził niektórymi ulicami Paryża, czy Londynu, nie mówiąc o afrykańskich ulicach, to wie, o czym mówię. Tam dopiero potrafi być brudno.

Wróćmy jednak do Wilna. Oczekiwania, jakie miałam przed przyjazdem nie potwierdziły się nie tylko w kwestii samego miasta, ale także ludzi. Z iluż to stron słyszałam jak się nas, Polaków źle traktuje na Litwie. Nie wiem, czy ktoś miał tutaj negatywne doświadczenia, ja nie miałam. Jedyna niemiła przygoda spotkała nas ze strony angielskiego turysty i to wcale nie dlatego, że jesteśmy Polakami. Możecie poczytać o tym tutaj: ZACHOWANIA LUDZKIE

Miłą niespodzianką było dla mnie, że polski ciągle jest tu w użyciu, nie tylko w formie napisów na domach, ale praktycznie wszędzie mogłam się dogadać w naszym języku, łatwiej niż po angielsku, a to się często nie zdarza.

Jak już wspomniałam wyżej patrzyłam na miasto zakochanymi oczami mojej psiapsiółki, która pokazała mi swoje zakątki, ale ja nie byłabym sobą, gdybym nie odkryła czegoś dla siebie. Ubrałam je więc w 10 punktów:

  1. Ulica Literacka, o której popełniłam osobny wpis tutaj: „Po twych ulicach błądzę zadumany…”
  2. Zarzecze czyli republika Uzurpis, o tym też napisałam osobno tutaj : PAŃSTWO W WILNIE
  3. Murale – nie ma ich dużo, widać, że miasto dopiero przestaje być dziewicą sztuki ulicznej, ale udało mi się zobaczyć parę perełek collage MURALcollage MURAL1collage MURAL2
  4. Pomniki – szczerze mówiąc w postradzieckiej republice spodziewałam się zobaczyć więcej, ale prawdopodobnie zaraz po wyzwoleniu z radzieckiego jarzma, spadły one na łeb i szyje, ze swoich piedestałów. Te, które ujrzałam były urocze, oryginalne i miałam wrażenie, że uśmiechają się do mnie, ciesząc się, że jednak je znalazłam. Pokaże wam tu kilka: collage POMNIKI
  5. Domy secesyjne/eklektyczne. Mało ich niestety, ku mojej wielkiej rozpaczy, ale kilka znalazłam i od razu miasto podniosło się dla mnie o stopień w górę. Niektóre zostały zaprojektowane przez polskich architektów. Polecam zwłaszcza przejść się szeroką dziewiętnastowieczną ulicą Prospektem Giedymina
  6. Wzgórze Giedymina – polecam spacer na ten pagórek, gdzie stoi dawna wieża założyciela rodu nazywanego u nas Jagiellonami, a na Litwie znani są jako dynastia Giedyminowiczów. Miałam nawet potyczkę językową z naszym przewodnikiem, bo opowiadał mi historie, które dobrze znałam (jestem przecież historykiem), a cały czas mówił o jakiś Giedyminowiczach. Ale to oczywiście wszystko było w bardzo żartobliwej formie. Widok ze wzgórza jest rozkoszny na całe miasto.399A0177
  7. Ser. Tak, dobrze przeczytaliście. Nie pomyliło mi się z Francją czy Szwajcarią. Na Litwie produkują swój własny, twardy ser, podobny trochę do włoskiego parmezanu. Dojrzały ma te cudowne, o orzechowym posmaku kryształki, które tak kocham. Polecam z czystym sercem, a jeśli macie okazję trafić na testowanie, jak ja, to się zakochacie. Właśnie tutaj udało mi się kupić najstarszy ser, jaki kiedykolwiek, gdziekolwiek kupiłam – 6 letni! Bajka, marzenie, mniam mniam. Niestety nie da się go zjeść za dużo naraz.
    399A0416

    Logo wytwórni sera

    399A0430

    Podczas testowania

  8. Jestem wielką fanką kościołów, fascynuje mnie ich piękno i klimat, ale w Wilnie mam problem. Zazwyczaj nie umiem się oprzeć urokowi romańskich, normańskich kościołów, czy gotyckich katedr. Tu takich nie ma. Owszem jest piękny przykład płomienistego gotyku pod wezwaniem św Anny, ale to jakby nie moja bajka. 399A0005-2Mieszkańcy Wilna się szczycą, że ten kościół umiłował sobie Napoleon, gdy przybył do miasta, podczas wyprawy na Moskwę, ale w rzeczywistości urządził tu tylko koszary. Inne kościoły są jak dla mnie zbyt bogate, zbyt symetryczne barokowo lub klasycystycznie, ale… katedra wileńska skrywa w sobie kaplicę zdecydowanie wartą odwiedzenia. 399A9886399A9887Kaplica jest poświęcona patronowi Wilna, którego my znamy, jako królewicza Kazimierza. Miał zbyt dużo braci by mieć jakąkolwiek szansę do korony królewskiej, poza tym był zbyt dobry, zbyt usłużny i umarł zbyt szybko. Kaplica jest cała z marmuru, a dla nas o tyle atrakcyjna, że spoczywa w niej Barbara Radziwiłłówna, umiłowana żona ostatniego Jagiellona. Do kościoła ostrobramskiego nawet nie weszłam. 399A0087Odstraszyła mnie skutecznie pani przewodnik grupy Polaków stojących przed wejściem. Powiedziała do swoich gości: „no to teraz szybciutko paciorek w środku, raz raz…” W życiu bym jej nie zatrudniła!
  9. Chaczapuri – gruzińskie chlebki serowe, które można kupić nawet na ulicy. Mniam, niebo w gębie.

    Zachęciło mnie skutecznie do planowania podróży do Gruzji. Wino gruzińskie już od dawna kocham. Wiem, że to nie litewskie, ale tam tego spróbowałam po raz pierwszy i nie zapomnę. Litewska kuchnia która spróbowałam jest ok.

  10. Bambalyne, na który to pub mój mąż notorycznie mówił Bambolini –cudownie tajemnicze miejsce, z olbrzymim wyborem alkoholi, w tym ponad 100 gatunków litewskiego piwa. Tu jest link do pubu jakby ktoś chciał spróbować BAMBALYNE

    Ale ja z piwem jestem na bakier, dlatego polecam spróbowanie 80% miodu pitnego i wina z jagód. Postanowiłam sobie, że o tych trunkach jeszcze napiszę

 

Wilno spodobało mi się bardzo, ale tak sobie myślę, że ważne jest nie tylko miasto, ale i ludzie, z którymi się miasto odkrywa. Nasza paczka zna się jak łyse konie. Z nimi mogę Wilno kraść399A9879

Państwo w Wilnie

Gdy zobaczyłam nazwę „republiki” pomyślałam, że to jakaś samozwańcza, uzurpatorska władza ją wykreowała i po części miałam rację, ale słowo Uzupis znaczy po prostu Zarzecze, bo miejsce, o którym chce wam dzisiaj opowiedzieć znajduje się w Wilnie po drugiej stronie rzeczy Wilenki. Kiedyś była to dzielnica biedniejsza, mieszkali w niej różnej maści rzemieślnicy, niżsi urzędnicy, potem wraz z rozwojem przemysłu powoli popadała w ruinę. Stała się prawie slumsem, z mnóstwem odrapanych, albo i zrujnowanych domów. W czasach władzy radzieckiej szaleni artyści, specjalnie nieśmierdzący litewskim odpowiednikiem grosza zaczynali się tam osiedlać zmieniając skutecznie wygląd dzielnicy. W 1997 roku posunęli się jeszcze dalej i samozwańczo ogłosili dzielnicę nad Wilenką republiką. 399A9947Dla bezpieczeństwa jednak na datę ogłoszenia Republiki wybrano 1 Kwietnia, dzień, w którym wszelkie żarty są dopuszczalne. Symbolem nowego państwa została ręka, powiewająca teraz na sztandarach i flagach Uzupis, a konstytucja nowego „państwa”, przetłumaczona na kilka języków pojawiła się na lustrzanych tablicach, na  murach ulicy Paupio. Jako ciekawostkę przytoczę kilka punktów konstytucji:

  1. Człowiek ma prawo mieszkac nad Wileńką
  2. Człowiek ma prawo nic nie robić
  3. Pies ma prawo być psem
  4. Każdy ma prawo świętować urodziny, swoje lub cudze itd

 

Dla mnie to taka Seksmisja, niby konstytucja to żart na Prima Aprilis, ale gdzieś tam miedzy wierszami przemyca hasła wolnościowe. Obecnie Zarzecze ma poza konstytucją, flagą i godłem, swojego prezydenta, walutę, gazetę i pseudo-armię.

Bardzo miło nam się spacerowało po nastrojowych, malowniczych ulicach. Od przejścia „granicy”, czyli mostu na Wilence praktycznie, co krok cos zwracało naszą uwagę. 399A9927Sam most jest sympatyczny, żelazny i oczywiście obwieszony kłódkami, bo przecież Uzupio to taki Montmartre litewski, jak go zdają się postrzegać mieszkańcy Wilna. Chodzi podejrzewam o wszechobecną sztukę, zabrakło mi jedynie malujących na ulicy malarzy.collage Uzupio

Z mostu dostrzec można inną atrakcję tego miejsca: zaczarowaną rusałkę, która swoją urodą i magią przyciąga tutaj tłumy z całego świata. 399A9934Niektórzy zakochują się w niej do nieprzytomności i zostają na Zarzeczu już na zawsze. Autorem tej intrygującej rzeźby jest Romas Vilciauskas.

Pieczę duchową nad państwem sprawuje najprawdziwszy anioł. Dumnie góruje nad wszystkimi u wylotu ulicy Zarzecznej. Podobno symbolizuje połączenie ziemi z niebem, ale, na jakiej płaszczyźnie to nie wiem. 399A9939-2Wilno to wielokulturowe i przede wszystkim od wieków wieloreligijne miasto, mieszkają tu koło siebie tatarscy muzułmanie, katolicy, ortodoksi, Karaimi o wyznaniu mojżeszowym, kalwini i Żydzi. Da się?

Zarzecze pokochał Konstanty Ildefons Gałczyński, któremu właśnie tutaj urodziła się córka Kira. Niestety nie odwiedziłam domu poety i niestety nie zobaczyłam nawet jednej szóstej miejsc w tej dzielnicy. Powinno się tutaj spędzić, co najmniej tydzień, a nie jeden szybki spacer po okolicy. 399A9953

399A9963Ale polecam nawet i ten spacer. Zarzecze ma w sobie coś, intryguje i pociąga. Nie można mu odmówić poczucia humoru. Tego humoru zaczyna brakować tutaj jednak agencjom mieszkaniowym, bo ceny za małe mieszkanko są niebotyczne.

 

 

„Po twych ulicach błądzę zadumany…” Ulica Literacka w Wilnie

„Po twych ulicach błądzę zadumany,

W starych zaułkach na kamieniach siadam,

Głosem znajomym mówią do mnie ściany

I z duszą murów o umarłych gadam.”

Ten piękny fragment wiersza Artura Oppmana znakomicie oddaje moje odczucia podczas spaceru po Wilnie. Byłam w tym mieście po raz pierwszy, a wszystko wydawało się jakoś dziwnie znajome. Nie mam tu nawet na myśli architektury, która mojemu mężowi przypomniała Bydgoszcz, a mnie trochę Warszawę, trochę krakowski Kazimierz. Nazwy, budynki, ludzie na pomnikach z wszystkim tym już się kiedyś spotkałam. Wspominałam już pewnie wielokrotnie, że jestem historykiem, a to miasto krzyczy historią, tą, którą dobrze znamy ze szkolnych ław, choć jej interpretacja jest tutaj troszkę odmienna. Ale nie będę się dzisiaj rozwodzić nad tym, kto wygrał bitwę pod Grunwaldem. Chciałam was zaprosić na wolno snujący się spacer po jednej ze zwykłych- niezwykłych ulic Wilna. Dlaczego mamy się poruszać jak muchy w smole? By nie przepuścić okazji spojrzenia na każdą z zawieszonych na murach plakietek poświęconych literatom litewskim i innym, którzy coś wspólnego z Wilnem mieli. ulica literatów 2ulica literatów 1Mówię wam niektóre to prawdziwe dzieła sztuki; namalowane, wyrzeźbione, wygrawerowane, z drewna, z metalu, z ceramiki, czarno-białe lub kolorowe… Tylko snuć się i podziwiać. Oczywiście nie jest możliwe zobaczenie każdej, mnie zdecydowanie uciekło kilka. 399A0043-2

399A0039

399A0033

399A0026Nie widziałam Szymborskiej, Słowackiego, a tej, której najbardziej żałuję, to tabliczki poświęconej Gałczyńskiemu. Bardzo lubię tego poetę, mieszkał w Wilnie kilka lat, na Zarzeczu, o którym napiszę osobno.

Te artystyczne szyldy podarowali miastu pisarze i artyści, zakochani w Wilnie. Na pomysł wpadła grupa wileńskich literatów w 2008 roku. Dlaczego właśnie w tym tajemniczym zaułku wileńskiej starówki?  Na przełomie wieków XIX i XX na tej krętej, wąskiej ulicy mieściło się dużo małych, klimatycznych księgarni i antykwariatów, a pod numerem piątym mieszkał sam wielki wieszcz Adam Mickiewicz (wiecie, że o narodowość mistrza toczą boje aż trzy kraje, Polska, Litwa ( przecież pisał Litwo ojczyzno moja…) i Białoruś, bo na jej ziemiach się urodził). 399A0055To tutaj, w małym pokoiku na poddaszu spotykali się filomaci i to tutaj powstawały wersy Grażyny i Dziadów.

Pod numerem 9 mieszkał tuż przed wojną inny wielki polsko- litewski pisarz, laureat nagrody Nobal, Czesław Miłosz.  Tak pisał o swoim pobycie w tym miejscu: „Ze wszystkich moich przystani, ta była chyba najbardziej kojąca, niby kwatera studenta niemieckiego uniwersytetu gdzieś koło 1800. Zresztą rozleniwiając, ciepło, bezpiecznie, cicho, bo najmniejszych nawet odgłosów ulicy…”399A0040

Może, dlatego ulicy nadano nazwę Literackiej: Literatu Gatve.