Wrocławskie krasnale

Gdybym nie była z urodzenia krakowianką, to zrobiłabym wszystko, by zostać wrocławianką. Tak mi się bowiem podoba to miasto, jego atmosfera, ludzie itd. Chodząc po wrocławskich ulicach ma się wrażenie, że świat uśmiecha się do nas, że jest jakby przyjemniejszy, milszy. A to wszystko przez krasnale…

Bo wiecie, że te małe karzełki przybyły nad Odrę dawno dawno temu i osiedliły się tutaj na stałe wraz ze słowiańskimi mieszkańcami tych rejonów. Współżycie układało się różnie, ale po latach, albo i wiekach ludzie i krasnoludki nauczyli się żyć ze sobą w pełnej symbiozie.

By uczcić swoich niewidocznych na co dzień obywateli, miasto Wrocław postanowiło postawić im posag, a w zasadzie wiele posągów. Podobno jest ich już prawie 400. Mnie się udało zebrać może z 40 do kolekcji fotek. Obiecuje sobie odwiedzić Wrocław jeszcze wiele razy i powiększać moją kolekcję.

Wg strony krasnale.pl te małe ludziki pojawiły się w mieście w formie rysunków i graffiti na murach już w latach 80 tych, kiedy ówczesny reżim mocno dawał ludziom popalić. Były one formą protestu. W roku 1988 podobno 20 tys. ludzi w pomarańczowych czapeczkach przeszło ulicami Wrocławia. Potem komunizm upadł i na chwile zapomniano o krasnalach, aż w 2003 roku prezydent miasta przypomniał sobie o nich i odsłonił tablice upamiętniającą ruch krasnali. W 2005 pierwsze krasnoludki pojawiły się na ulicach miasta, a potem ich liczba zaczęła rosnąć jak grzyby po deszczu.

 

Mam nawet kilka ulubionych, pierwszy to gazeciarz, przed którym stoi filiżanka kawy, drugi to oczywiście mój ukochany Van Gogh, trzecia to feministka walcząca o glosy kobiet, a czwarty to fotograf. Takie małe cząstki mojej osobowosci, moje wewnętrzne krasnale.

A które są wasze? 

 

Transformers in Podgorica

Jeśli podróżujecie z dziećmi, to pewnie wiecie jakie to niesie ze sobą niebezpieczeństwa w postaci znudzonego dziecka. Nie zawsze i nie wszędzie jest łatwo znaleźć coś, co zmusi takiego podrostka do włóczenia się z wami po mieście. My mamy zasadę, że podczas każdej podróży staramy się zlokalizować jakąś przyjemność dla każdego, czyli dla mnie to będzie katedra lub małe miasteczko, dla Macieja woda i sport. By poszukać dla dzieci czasami trzeba naprawdę się wysilić, choć ostatnimi czasami to oni sami sprawdzają trip advisora i wybierają miejsca do których chcieliby się udać. Jednak są plusy z posiadania nastolatków. (taki żart)Transformers (9)

Bywają jednak miejsca i sytuacje, gdzie problem rozwiązuje się sam. Tak było w Podgoricy, stolicy Montenegro.  Nie musieliśmy namawiać malców na spacer po mieście, wystarczyło pokazać… Transformera i powiedziedzieć, że jest ich jeszcze 6 rozsianych po mieście, tylko trzeba je odnaleźć. Transformers (26) I tak z mapą w ręce, bez słuchania marudzeń włóczylismy się po wszystkich zakamarkach. Każdy był szczęśliwy, ja robiłam zdjęcia architekturze i posągom, Maciej przyglądał się wszystkiemu, a dzieci odhaczały na mapie kolejne złomowe stwory.  Transformers (17)Poznaliśmy też historię pojawienia się transformersów w mieście. Młody artysta Danielo Baletic jak większość młodych chłopaków kochał filmy o transformersach, a do tego jego tata zajmował się zbieraniem żelastwa i wraków samochodowych. To podsunęło Danielo pomysł i z pomocą rodzica zaczął tworzyć machiny broniące Podgoricy. Transformers (19)Robią kapitalne wrażenie nie tylko na dzieciach. Niosą również ze sobą przesłanie o ważności recyklingu i ograniczenia ilości śmieci. Niestety podobno nie zostaną w Podgoricy na stałe. Transformers (12)Danielo liczy, że uda mu się je wystawić na ulicach największych stolic świata. Także jeśli chcecie zobaczyć 7 potężnych machin to śpieszcie się. Warto.

 

Bajkowo, bajecznie, książkowo, światecznie

Dwaj mali chłopcy maszerują na przodzie. Obaj mają ubrudzone buzie. Jeden ubrany po dziecięcemu, ale w strój jakby z innej epoki. Drugi mniejszy ma na sobie za-dorosły garnitur, za-duży płaszcz, sięgający kostek i za-dziurawy kapelusz przekrzywiony na bakier. Znacie ich? Myślę, że tak. Za nimi ciągnie się korowód pięknie ubranych pań i panów, dżentelmenów i dam, wiktoriańskich służek i parobków. Wśród nich, gdzieniegdzie zaplątały się postaci z piekła rodem; z potarganymi, długimi włosami, bezzębni, niczym wiedźmy, z zakrzywionym nosem, koślawi, przygarbieni…collage-postaci-z-dickensa Chcecie wiedzieć, gdzie jestem? Nie przeniosłam się w dawne czasy, choć uczucie mam dokładnie takie. Ci chłopcy na przodzie to Dodger i Twist, gdzieś z tyłu ciągnie się Fagin z Batesem i Betsy, rodzina Copperfield z Dawidem, Mała Dorrit, Estella Havisham, Heep, Micawber i okropnie wyglądający, bezzębny, z wielkim pypciem na nosie Scrooge. Wiecie już, o czym piszę? Czasy wiktoriańskie to oczywiście Dickens, bo któż inny potrafiłby stworzyć bardziej wiarygodne, choć obłędne postaci? Rokrocznie, małe miasteczko w angielskim Kencie organizuje na święta festiwal Dickensa i przenosi się w dziewiętnasty wiek. Po ulicach spaceruje gama niesamowitych charakterów z jego książek, są uliczne teatry, popisy akrobatów, koncerty, a o określonej godzinie przez miasto ciągnie najbardziej niewiarygodna procesja, o której wam właśnie opowiedziałam. Idzie aż do zamku, na dziedzińcu, którego odbywa się prawdziwy kiermasz bożonarodzeniowy. Jest kolorowo i pięknie. Atmosfera jak z książki! Dickensa oczywiście. Nie zabrakło nawet autentycznej wiktoriańskiej karuzeli z konikami, a dla odważnych łańcuchy wirujące w powietrzu w szaleńczym tempie.collage-karuzela Na ulice spadają płatki białego, puszystego śniegu, co z tego, że sztuczny. Zmarznięte gardła ogrzać można elektryzującym ponczem, lub grzańcem z korzennymi przyprawami. Ciało też coś znajdzie na przegryzkę.collage-muzykaJest orkiestra i muzyka, tańce na ulicach, igraszki i swawole, tego się nie da opisać. W głowie się kręci, w oczach wiruje od kalejdoskopu kolorów i wrażeń. To trzeba zobaczyć. To trzeba przeżyć. Ostatnia szansa w weekend 10-11 grudnia.collage-kiermasz Zapraszam do Rochester. Pociągi z Londynu kursują regularnie.

Zdjęcia moje i moich znajomych.

 

Groombridge Place – miejsce pełne tajemnic.

Miejsce pełne tajemnic i sekretów, gdzie drzewa mają twarze, a spod kamyczków spoglądają na nas czyjeś oczy.

 

399A3405399A3452399A3401

Tam właśnie pojechaliśmy pewnego  ranka, spragnieni przygodny i cienia od gorącego słońca. Pogoda nam zdecydowanie dopisuje, zupełnie nie po angielsku.  399A3561Groombridge Place to dawna posiadłość magnacka, przerobiona na raj dla dziecięcej wyobraźni. Kamienny dwór jest imponujący, otoczony fosą i ogrodami, niestety zamknięty dla zwiedzających. 399A3537Jednak na pewno sporo z was widziało jego wnętrze, bo to tutaj nakręcono kilka kostiumowych dramatów, z „Dumą i uprzedzeniem” na czele ( dwór służył, jako dom rodziny Bennet). Kiera and groombridgeWygląd dworu pozostał praktycznie w stanie niezmienionym od 350 lat, kiedy to zaprojektował go, ówczesny właściciel posiadłości Philip Pader, przy współpracy swojego przyjaciela, wielkiego architekta Christophera Wrena. Nic dziwnego, że filmowcy uważają go za idealne miejsce do kręcenia tam historycznych melodramatów. Urokowi nie oparł się także Peter Greenaway i stworzył tutaj swój słynny ‘Kontrakt Rysownika”.399A3541

Groombridge Place to raj dla dzieci. Zaraz przy wejściu są kafejki, gdzie można zaopatrzyć się w pyszne produkowane tutaj lody. Zaraz za lodziarnią jest tajemniczy, rodem z Krainy Czarów labirynt, wycięty w żywopłocie. Gdy już odnajdziemy wyjście można popłynąć łódką po bajkowym kanale- tunelu stworzonym przez płaczące wierzby. Łódka zwiezie nas na łąkę, na której co kilka godzin odbywają się pokazy ptaków drapieżnych. Nam udało się zobaczyć orła, jastrzębia i sokoła. Urocza małżeńska para z wigorem opowiadała anegdotki o swoich pupilach, a ptaki niepokojąco blisko latały nad naszymi głowami.

 

399A3380399A3395399A3384

Z łąki droga prowadzi do odosobnionego świata Robinsona Crusoe. Tutaj dzieci mogą się wyszaleć na dobre. Dwa olbrzymie domki na drzewie i wieża widokowa połączone są wiszącymi mostami, po których można biegać dowoli, wspinać się po linach itp. Konstrukcja została zainspirowana przez telewizyjnych serial dla dzieci o słynnym więźniu bezludnej wyspy.399A3413 Jest to jednak dopiero początek przygody. Wspinając się w górę, odwiedzamy w lesie dinozaury, tajemnicze tunele, wioskę indiańską, ukryte jeziora, paprotkowy las z czasów jurajskich, pogańskie kopce i miejsca obrzędów, a nawet cygański tabor.399A3445399A3483399A3468

Największą jednak atrakcją jest Boardwalk Challenge, podniesiona platforma, po której można chodzić, połączona w niektórych miejscach linami, gdzie można przemieszczać się dalej na linach, alla tarzan.

399A3503

 

Sprowadzone w dziewiętnastym wieku gigantyczne sekwoje stały się podstawą do stworzenia na nich fruwających wysoko huśtawek. Przyznam się wam po cichu, że moja wyobraźnia wariuje w takich miejscach i choć na chwilkę chciałabym być znowu dzieckiem.

Dorosłym tam też się spodoba, zwłaszcza miłośnikom ogrodów i kryminałów, bo częstym gościem dworu był Artur Conan Doyle, autor serii o słynnym detektywie Sherlocku. Nie dziwię się, że wyobraźnia pisarza stworzyła takie niesamowite historie, spacer po lesie i ogrodach na pewno przyczynił się do stymulacji umysłu.  Zaraz przy wejściu do ogrodu jest mały domek, w którym odtworzono gabinet wielkiego pisarza. 399A3560

 

Stare, oprawione w skórę książki i dębowe meble przenoszą nas w zupełnie inny świat tajemnic. Conan Doyle tu, w Groombridge umieścił akcję swojej ostatniej powieści o Sherlocku „Dolina Strachu”. Posiadłość jest tam przemianowana na Birlstone Manor. Najbardziej zakochał się tutaj Artur w ogrodach, a jego ulubionym był Drunken Garden.

399A3552399A3554

W Groombridge Place wiele się dzieje, warto sprawdzić ich stronę internetową, bo organizowane są tam specjalne shows, przedstawienia teatralne ( np. o Piotrusiu Panie), zajęcia plastyczne z dziećmi, bale kostiumowe, czy lekcje strzelania z łuku. Lunch można zjeść na miejscu w kafejce, lub po prostu urządzić sobie piknik w lesie, lub na łące, lub wśród cudownie pnących się winorośli, bo w Groombridge Place jest najprawdziwsza winnica.399A3512 Jedzenie w kafejce jest normalno- angielsko- nijakie, ale polecam skosztować lody, lub napić się koli i lemoniady, ale nie tych, które obecnie można znaleźć w sklepach, tylko opartych na dawnych wiktoriańskich przepisach. Moje dzieci najpierw nie chciały spróbować, a gdy je przekonałam nie chciały mi oddać, bo tak im smakowało.399A3527

Tutaj podaję link do strony internetowej : Groombridge Place Webside

5 plaż w hrabstwie Kent

Jeszcze lato w pełni i oby piękna pogoda utrzymała się jak najdłużej, więc pomyślałam, że może przyda się krótka lista plaż, na jakie można wybrać się w moim pięknym hrabstwie. Nie tylko mieszkańcy Kent mogą skorzystać, ale również zapraszam mieszkańców stolicy. Wystarczy wsiąść do pociągu ( nie byle, jakiego) i po około godzinie znaleźć się na słońcu, na złocistym piasku, bo plaże kentowskie są przeważnie piaszczyste

Oto moja lista 5 plaż

  1. Botany Bay w Broadstairsbotany bayWedług mnie najładniejsza z kentowskich plaż i jakby mniej zatłoczona, choć jej sława roznosi się z roku na rok szybciej. Jest to raj dla rodzin z dziećmi; piasek jest bialutko-żółciutki i drobniutki jak kaszka manna, woda płytka i nieprzerośnięta zbytnio wodorostami. Plaża schowana jest w zatoczce, między białymi, kredowymi klifami, rajem dla fotografów. Botany Bay to najbardziej na północ wysunięta plaża Broadstairs. Nazwa pochodzi od miejsca, o bliźniaczym imieniu w Australii, do którego wysyłano złapanych przemytników, którzy właśnie tutaj próbowali chować swe skarby wśród białych skał. Plaża jest szeroka podczas odpływu, natomiast przypływ wyrywa z niej spory odcinek lądu. W sezonie na plaży jest czynna toaleta, ratownik, kafejka z fast- food’em, punkt pierwszej pomocy i można wynająć fotele plażowe. Jeśli jednak szukalibyście innych typowo turystycznych atrakcji typu salon gier, to niestety nie ma. W sezonie nie można na plażę przychodzić z psami, w godzinach od 10 do 18. Adres: Marine Drive Broadstairs CT10 3LG
  2. Sunny Sands w FolkstoneSunny Beach folkstone Kolejna piaszczysta plaża w Kent. Piasek jest tak dobry, że corocznie odbywa się tutaj festiwal budowania zamków z piasku. Plaża położona jest zaraz obok rybackiego portu i jest bardzo popularna. Króluje nad nią ludzkich rozmiarów folkstońska syrenka, posąg podobno wzorowany na syrence Andersena z Kopenhagi. Według mnie podobieństwo jest tylko w pozycji siedzącej, twarz jest zupełnie inna. W porcie można znaleźć sklepy, bary, restauracje, czego dusza zapragnie. Niedaleko plaży są dwa długoterminowe parkingi, ale i od stacji pociągowej idzie się około 10 min. Adres Folkestone CT19 6AA
  3. Margate Main SandMargate-Beach-From-Seakolejna piaszczysta plaża w zatoczce, ale na szczęście przypływ jej nie szkodzi. Bardzo chętnie odwiedzana przez rodziny z dziećmi, ze wzglęgu na bliskość do pociągu i innych atrakcji, które zapewnia Margate, zwłaszcza tzw arkady, czy jakbyśmy to nazwali salon gier. Gdy się ma już dość piasku, słońca i wody, można zabrać dzieciaki do arkad i tam dopiero mają frajdę. Oczywiście wszystko odpowiednio kosztuje, niby nie są to duże sumy, ale na jednej grze się przecież nie kończy. Psom na plażę w sezonie wstęp jest wzbroniony, o każdej porze. Co roku odbywają się tu zawody w crossach i turniej piłki plażowej. Adres Marine Terrace, Margate, CT9 1XJ
  4. Viking Bay Broadstairsviking-bayzłocisty piasek, seledynowe morze, białe domki i zacumowane łódki, tak w skrócie można opisać to miejsce. Szczęśliwa plaża w kształcie końskiej podkowy odwiedzana jest rocznie przez tysiące plażowiczów, a zapoczątkował to szaleństwo wielki pisarz Karol Dickens, który z wielką pasją pisał o swych wakacjach nad morzem. Idealnie nadaje się do morskich sportów, kąpieli słonecznych, spacerów po grzbietach białych klifów i nad brzegiem morza. Od marca do października działa tam szkoła surfingu dla wszystkich miłośników sportów wodnych http://kentsurfschool.co.uk/. Niestety ta plaża jest również nieprzyjazna pieskom. Adres: Victoria Parade, Broadstairs, CT10 1NB
  5. Dumpton Gap niedaleko Ramsgate.Dumpton Gap Niestety plaża ta należy do tych, co pojawiają się przy odpływie, a prawie całkowicie znikają przy przypływie. Należy o tym pamiętać, by nas nie spotkała przykra niespodzianka. Wymieniam jednak tę plaże, bo jest ona bardzo przyjazna naszym czworonożnym przyjaciołom. Jeśli chcemy popluskać się z psiakiem, to zapraszam na Dumpton Gap. Adres Dumpton Gap Road, Broadstairs, CT10 1TD

Farma

W 1848 roku, do Kentu sprowadziła się farmerska rodzina Harris i jak przystało na porządnych rolników na obszarze 500 akrów sadzili, plewili, nawozili aż na polu pojawiły się ziemniaczki, zboże, fasola, chmiel, warzywa, a w oborze bydło wszelakie. Od 150 lat Harrisowie gospodarzą na swojej farmie. Teraz dowodzą tutaj dwaj bracia John i Mark, już 6 pokolenie rodziny Harrisów. Oczywiście przez te wszystkie lata zmian było wiele, ale farma ma się dobrze i ciągle hoduje i sprzedaje swoje płody. Mają nawet własny sklep, gdzie można zaopatrzyć się w produkowane tutaj i sąsiednich gospodarstwach świeże warzywa i owoce. W sklepie można kupić także świeżo pieczony chleb, ciasta, mięso, jajka, miód, domowej produkcji piwo i cydr, dżemy, i inne przetwory z warzyw i owoców.

W 2001 roku gospodarstwo dołączyło do projektu mającego na celu dbanie o naturalne środowisko, florę i faunę, zasadzono nowe żywopłoty, wyznaczono 50 akrów, na których nie zasiewano przez kilka lat żadnych zbóż, by ziemia odpoczywała; jakby stosowano metody dawnej trójpolówki. Pobocza ziemi uprawnej obsadzono kwiatami i roślinami przyjaznymi pszczołom, motylom i innym owadom. Ze sztucznych nawozów przerzucono się na naturalne. Do gospodarstwa należy również na pół dziki las i sztuczne jezioro. Broadditch farm (8)

Farma jest bardzo przyjazna dzieciom, mogą ją odwiedzać o każdej porze roku, by mieć kontakt ze zwierzętami i zobaczyć na własne oczy jak rosną warzywa i owoce; na wiosnę mogą zbierać truskawki, jesienią jabłka, a poza tym gospodarze organizują, co jakiś czas specjalne imprezy dla dzieci. W Wielkanoc tzw Easter Rabbit Hunt, coś w rodzaju podchodów, gdzie trzeba rozwiązać łamigłówki i kierować się znakami, by odpowiedzieć na zadane pytania i wygrać czekoladowego zająca.Broadditch farm (26) Podobną zabawę można przeżyć latem i z mapą spacerować po lesie i łąkach zbierając informacje na temat roślin i zwierząt. Na jesień farma zaprasza nas na popularne w tym czasie Halloween party. Specjalnie przebrani aktorzy straszą śmiałków na każdym zakręcie. Dodatkową atrakcją dla dzieci jest rodzaj kolejki doczepionej do ciągnika. Każde dziecko siedzi w osobnym wagoniku, śmiechu i radości jest, co niemiara. Broadditch farm (50)

Dorosłych zapraszam zwłaszcza w grudniu, by spróbować typowo angielskiej kolacji świątecznej, z indykiem, brukselkami, pietruszkami, wszystko z własnej hodowli i z najlepszym Yorkshire pudding jaki kiedykolwiek miałam okazję spróbować. Oczywiście pieczony na miejscu.

Farma położona jest około godziny od Londynu, dojechać można samochodem, lub pociągiem do Gravesend, a stamtąd autobusem. Otwarta od 9 do 5, a w niedziele od 10 do 4.

Adres farmy:

Manor Farm, New Barn Road

Southfleet, Gravesend

Kent, DA13 9PU

Strona interentowa: http://www.broadditch.co.uk/

Jokohama miejsce urodzin instant noodle

Do Jokohamy zaprosiła nas Chicho, sekretarka Macieja z ambasady. Tak się akurat złożyło, że przyjechała na ferie do Japonii, w tym samym czasie, co my. Nie wiem czy mieliście kiedykolwiek do czynienia z Japończykami? Jest to jeden z najbardziej gościnnych narodów, jakie znam. Podchodzą do funkcji gospodarza , witającego swoich gości z dużym honorem. Zapomnij o płaceniu za siebie, gdy ktoś cię zaprasza na obiad, lub nawet na wspólne zwiedzanie. Równałoby to się z obelgą. Podczas całego pobytu w Japonii wielokrotnie czuliśmy się zażenowani, bo robiono dla nas więcej, niż się spodziewaliśmy. Chicho bardzo chciała nam pokazać swoją rodzimą Jokohamę. Spotkaliśmy się z nią na stacji i zabrała nas na spacer po  mieście. Niestety tego roku pogoda kwietniowa nie dopisała, padał deszcz. Nam by to nawet nie przeszkadzało, ale przemoczone dzieci nie miały ochoty spacerować. Dlatego Chicho zaproponowała muzeum zupek, które u nas znane są pod nazwą chińskich. Było to tak dziwne dla nas, że się zgodziliśmy. Chicho zabrała nas na miejsce wodnym autobusem, dzięki temu z rzeki mogliśmy pooglądać wieżowce Jokohamy, przez szybę i w deszczu._MG_4916

Budynek muzeum jest olbrzymi, ale szczerze mówiąc, całą wystawę można by zmieścić w jednej, czy dwóch salach. Nawet nie chcę myśleć ile taka budowla kosztowała. Zwłaszcza w Japonii, w której ludzie tłoczą się na kupę w swoich mieszkaniach, jest to jak dla mnie zbyt duża ekstrawagancja.cupnoodles-museum_yokohama-japan_collabcubed Jednak znalazł się ktoś, kto za to zapłacił i my możemy oglądać. Przyznam się, że nawet mnie wciągnęło. Przede wszystkim historia Momofuku Ando, który wynalazł zupki instant przyglądając się jak jego żona gotuje ramen na obiad i zaczął je produkować w 1958 roku, a później w 1971 dołączył do nich słynne kubki z noodlami.  Jego rodzinna firma nazywa się Nissin i dowodzi nią syn Momofuku. Muzeum opowiada historię firmy, w jednej sali jest kolekcja opakowań po zupkach z różnych stron świata nawet z Polski, od momentu założenia firmy.IMG_5069 IMG_5093Japończycy uważają, że instant noodles to największy japoński wynalazek dwudziestego wieku, dziwny wybór przez naród, który stworzył Sony czy Canona, ale wykarmienie narodu wydaje się ważniejsze niż posłuchanie muzyki, bo podobno Momofuku pojawił się ze swoimi zupkami w czasie największego głodu w Japonii.  W muzeum za dodatkową opłatą, można wziąć udział w warsztatach robienia noodle ( tych typowych japońskich z mąki pszennej, nie ryżowej), a także można pokolorować swój własny kubek. Wejście do muzeum kosztuje 500 jenów. Polecam wejście do muzeum, jeśli jedziecie z dziećmi, bo muzeum jest interaktywne i dzieci mają frajdę. W innym przypadku raczej odpuście sobie, bo większość informacji można znaleźć na internecie. Myślę, że w Jokohamie sa bardziej interesujące miejsca.

Do muzeum można dojść w 10 min od stacji Minato Mirai

A wracając do Chicho, jej imię wymawia sie po naszemu cicho i ona całej japońskiej rodzinie opowiedziała, co znaczy cicho po polsku, więc od tamtej pory wielką radość sprawia ojcu uciszanie córki w ten sposób: Chicho cicho! I zamiast cicho robi się głośno i wesoło!

IMG_5014

Chicho ze mną, z lodami z machia

Upnor Castle twierdza na rzece Medway

Rzeka Medway miała w dawnych czasach dla monarchii brytyjskiej kluczowe znaczenie, wiodła nią droga do Europy, a przede wszystkim do Francji. Nad jej brzegami otwarto za czasów Elżbiety I doki, budujące potężną elżbietańską flotę, której udało się pokonać hiszpańską Wielką Armadę.IMG_0398 Rzeka Medway musiała, więc być chroniona, zwłaszcza, że na jej wodach stacjonowały statki królewskie, dlatego też wybudowano na wschodnim brzegu rzeki zamek Rochester (pisałam o nim tu https://dee4di.com/2015/10/11/z-wiezy/ ), a na zachodnim, gdy stosunki brytyjsko – hiszpańskie stawały się coraz bardziej napięte postawiono inną twierdzę, tzw Upnor Castle. Był to niewielki, dwupiętrowy zameczek, otoczony murem z wieżami, oraz trójkątną platformą, na której ustawiono działa skierowane w stronę rzeki.

Zamek położony był wśród zalesionych wzgórz. Najładniejszy widok na zamek jest z naprzeciwka, z drugiego brzegu rzeki. Niestety w przeciwieństwie do swojego sąsiada w Rochester, zameczek był zaniedbywany i bardziej używano go, jako składowisko broni i materiałów, niż budowlę obronną. Nic dziwnego, że gdy przyszło do walki zamek nie wytrzymał pod naporem Holendrów, w 1667, którym niestety udało się dotrzeć do stoczni i spalić znaczną jej część. IMG_0423

Obecnie zamek jest przyjemną atrakcją turystyczną. W środku można oglądnąć i posłuchać rekonstrukcji tej niefortunnej bitwy z Holendrami. Audio wizualna projekcja ukazuje jak flota nieprzyjaciela płynie wzdłuż Medway i niszczy znaczną część brytyjskiej floty królewskiej.

Poza tym można w zamku obejrzeć kilka komnat, z manekinami rekonstruującymi dawne życie w tym miejscu. IMG_0458Można przejść się wzdłuż murów, posiedzieć na armatach, jak to zrobiły moje dzieci lub podziwiać cudny widok na rzekę.

Proponuję także pospacerować się po okolicy. Wioska położona obok jest bardzo malownicza, składa się przede wszystkim z jednej brukowanej ulicy, na której stoją  stare  tudorowskie domy, a w kwiatowych ogródkach podziwiać można  rozkoszne rzeźby.

A nawet wypić piwko w pubie z syreną. Nie wierzycie? To proszę:IMG_0554

Można nawet skoczyć z muru: IMG_0509

Upnor Castle jest obecnie własnościa organizacji English Heritage, która organizuje w zamku sporo imprez i pokazów. W ten weekend odbędzie się rekonstrukcja ataku Duńczyków na zamek, w godzinach od 10 do 17.

http://www.english-heritage.org.uk/visit/places/upnor-castle/

Wejscie od dorosłego kosztuje 6.40 funtów, od dziecka 4 funty, a bilet rodzinny kosztuje 16.80.

Adres zamku, High Street, Upper UpnorRochester ME2 4XGTel: 01634 718742

Najbliższa stacja kolejowa  – Strood

 

Skansen – Museum of Kent Life

 

Zapraszam was dzisiaj do niezwykłego miejsca jakim jest Museum of  Kent Life, atrakcji, która oferuje dobrą zabawę i mile spędzony czas dla całej rodziny. Zwłaszcza teraz, gdy nadchodzą wakacje, a nam brakuje pomysłów, co zrobić z dziećmi by im się nie nudziło. kent life zabawy Dzieci mogą się bawić zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, mogą spróbować swych sił i talentów na kole garncarskim, mogą wsiąść na ciągnik, oglądać, a nawet dotykać żyjące tam zwierzęta, a wiosną podziwiać nowo narodzone krówki i owieczki itd. itd.

train1

Mogą sie także przejechać rozkoszną ciufcią, frajda jest gwarantowana.

Kent Life jest to skansen, gospodarstwo rolne, park, ogród, plac zabaw, muzeum; wszystko to w jednym, położone na obszarze 28 akrów. Kent Life bada historię Kent opowiadając o produkcji rolnej na przełomie wieków, o dawnych farmach i ich dziedzictwie. Zwłaszcza nostalgicznie traktuje produkcję chmielu. Ten typowy składnik piwa, który nadaje mu posmak goryczki, sprowadzono do Anglii z Francji, w szesnastym wieku. Południowe hrabstwo Kent miało idealną glebę i klimat do uprawy tej rośliny. Od tamtej pory kentowscy gospodarze nie narzekali na brak dobrobytu. W Kent Life możemy się nauczyć bardzo dużo o chmielu, ale także o tym jak żyli ci, którzy go uprawiali. kent life w srodku budynkówMożna odwiedzić stare domy przeniesione tutaj z okolicznych wiosek dla ocalenia,  urząd pocztowy, czy wiejską kaplicę. Z budowli gospodarczych są tam stajnie, stodoły, kurniki, a także bardzo charakterystyczne dla Kentu tzw Oast houses, ze specjalnym, stożkowatym kominem;  domy – piece, w których suszono zebrany chmiel.kent life budynki

Każdy sezon przynosi coś nowego i zróżnicowanego do zrobienia i zobaczenia w Muzeum, dlatego przy każdej mojej wizycie spotkała mnie inna atrakcja;

wiosną oglądałam nowonarodzone owieczki i próbowałam świeżych truskawek; latem były oczywiście żniwa i brałam udział wraz z dziećmi w pikniku pluszowego misia; jesienią trafiłam na festiwal jabłka i miałam okazję spróbować świeżego ciderka, a zimą odwiedził Kent Life najprawdziwszy Św. Mikołaj i wspólnie oglądaliśmy nowoczesną, bardzo śmieszną wersję jasełek. Trochę żałuję, że moje dzieci już w tę prawdziwość Mikołaja nie wierzą. Urosły. W zamian za to zrobiły się na tyle duże, że z czystym sumieniem mogę ich zabrać na imprezę z okazji Haloween, na poszukiwanie duchów, bo o Kent Life mówią, że jest to najbardziej nawiedzone muzeum w Anglii. Podobno Kent Life było kiedyś częścią majątku należącego do Sir Thomasa Wyatta,  kochanka Anny Bolyn, niefortunnej żony Henryka VIII, która straciła głowę za niewierność. I podobno od tamtej pory nawiedza dom swojego ukochanego, a on wpada, by się z nią spotkać. Późną porą przychodzą do tego kentowskiego gospodarstwa także  inne duchy: niedoszła panna młoda, która zginęła w wypadku na Bluebell Hill (pisałam o tym tutaj: https://dee4di.com/2016/02/28/autostopowiczki/), niemiecki pilot, którego samolot zestrzelono w tym rejonie podczas wojny, kobieta której dziecko zmarło tuż po urodzeniu, siada czasami na ganku jednego z domów z zawiniątkiem w ręce, a inna młoda dziewczyna okrąża dookoła suszący się chmiel w oast house. Brrrr. Mimo, iż nie wierzę w takie historie, na samą myśl, ciarki przechodzą mi po grzbiecie. Jeśli chcecie przekonać się sami, jak to jest z tymi duchami, proponuje zapisać się na nocne zwiedzanie muzeum. Można, a jak!img_0041

Adres Museum of Kent Life: Lock Lane, Sandling, Maidstone, Kent, ME14 3AU

Tel: 01622 763936

Ich strona interentowa: http://www.kentlife.org.uk/

Bilety: dorosły 9.50, dziecko 7.50, bilet rodzinny 29.95

Można także kupić bilet na cały rok i jeździć ile się chce: koszt dorosły 35, dziecko 27.50