Zeszły rok był dużo spokojniejszy niż te poprzednie, nie obfitował w podróże czy wydarzenia przede wszystkim dlatego, że nasza córka zdawała bardzo poważne egzaminy. Dużo się uczyła, a my nie chcąc jej rozpraszać chodziliśmy wokół prawie na paluszkach. Ale to nie znaczy, że w ogóle nigdzie nie byliśmy. Chodziliśmy do teatru i odwiedziliśmy kilka naprawde fantastycznych restauracji. Takich z dobrym jedzeniem i takich, jak to mówią nasze dzieci, instagramowych, czyli zdjęcie w jej wnętrzu tylko prosi się by wstawić na instagrama. W lutym odwiedziliśmy po raz pierwszy w życiu Bułgarię i odkryliśmy przyjemność jeżdżenia na nartach.

Nie wierzyłam już, że kiedykolwiek się nauczę, a przede wszystkim, że mi to będzie sprawiać taką frajdę, a tymczasem było tak wspaniałe, że w tym roku wracamy do Borowca ponownie. Kolejne miesiące, aż do lipca płynęły spokojnie bez większych eskapad, ale mniejsze, głównie po Wielkiej Brytanii były i tak na przykład w marcu pojechałam z moimi polskimi przyjaciółkami do Cotswold.

Wiecie jaką mam słabość do małych mieścinek i wiosek, a tamte rejony Anglii obfitują w prawdziwe perełki. Jeśli macie ochotę poczytać, co o nich napisałam, to tutaj jest link https://dee4di.com/tag/cotswolds/
Ta wyprawa była dla mnie szczególna także dlatego, że pojechałam z kobietami, które bardzo lubię i z którymi naprawdę świetnie się bawię, a niestety nie ma tak dużo okazji by się sobą nacieszyć. Z każdej naszej wycieczki, czy nawet spaceru wracam podbudowana i z większą energią do życia. Ona naprawdę wiedzą jak podładować moje akumulatory. Macie takie osoby w życiu?

Na majówkę pojechaliśmy naszą stałą, międzynarodową bandą do Dublina. Zorganizowaliśmy sobie tour po mieście z przewodnikiem, sobotę spędziliśmy w muzeum Guinnessa, a w niedzielę wyskoczyliśmy pooglądać klify. To nie była moja pierwsza wizyta w Irlandii i na pewno nie będzie ostatnia, bo marzy mi się objazdówka po całym kraju. Zielona wyspa to nie tylko kraj, ale i ludzie, pomocni, zawsze uśmiechnięci i pełni jakiejś witalnej radości, niespodziewanej dla miejsca, gdzie większość dni w roku pada. https://dee4di.com/2019/05/19/glod-pomnik-w-dublinie/

Niestety maj 2019 nie będzie mi się kojarzył z wyprawą do Irlandii. Pod koniec miesiąca zupełnie nagle, nieoczekiwanie odszedł od nas przyjaciel, mój ukochany pies Puffy i cały dom, a przede wszystkim nasze serca wypełniła przeogromna pustka. Każdy powrót do domu był torturą, bo nikt nie witał merdając ogonkiem. Nieudolnie próbowałam pożegnać się z moim towarzyszem tutaj: https://dee4di.com/2019/05/16/przyjaciel/

W czerwcu nie jeden, ale dwa razy udało mi się wyjechać poza mój Kent. Na początku miesiąca moja irlandzka przyjaciółka zorganizowało urodzinową wyprawę do Butlins w Bagnor Regis. Słyszeliście kiedyś o tym miejscu? Jest to ośrodek, prawie jak te wakacyjne nad hiszpańskim morzem. Wynajmuje się pokoje lub apartamenty, a w kilku wielkich salach, holach odbywają się od rana do rana imprezy typu koncerty, dyskoteki. Czasami są tematyczne weekendy np poświęcone latom 80tym, 90tym. Ludzie przebierają się za postacie z filmów z tamtych czasów, czy za gwiazdy muzyki. Można się naprawde swietnie bawić, wytańczyć za wszystkie czasy, poznać nowe osoby, spędzić czas z przyjaciółmi, wyszaleć, posłuchać muzyki na żywo ( nam np zagrała ikona lat osiemdziesiątych Rick Ashley), a jak się już ma przesyt to można pospacerować nad morzem.

Ostatni weekend czerwca wyskoczyliśmy z Maciejem do Kornwalii. Tylko we dwoje. Olivia była już po egzaminach i dla rozprężenia pojechała odwiedzić ciocię w Ameryce. Dosłownie, nie przysłowiowo. Moja młodsza siostra mieszka w Seattle i Olivia pierwszy raz sama poleciała za ocean. Oscar za to miał zorganizowaną wycieczkę ze szkoły do Devonu. Nie mieliśmy więc zobowiązań i sami ruszyliśmy w stronę Padstow. Dlaczego tam? Bo tam znajduje się restauracja należąca dla mojego ukochanego kucharza Ricka Steina. Śledzę jego kulinarne programy od dawna i uwielbiam monotonny ton jego głosu. Jedzenie było dobre, a samo doświadczenie niepowtarzalne. Szkoda tylko, że Ricka nie było. Tu możecie poczytać o moich wrażeniach z tego miejsca https://dee4di.com/2019/06/26/seafood-restaurant-w-padstow/

Lipiec był pod znakiem zagranicznych wojaży. Mówię to trochę z przymrużeniem oka, bo na te wakacje pojechaliśmy do Polski. Po raz pierwszy od czterech lat odwiedziliśmy ponownie Ojczyznę. Nie zatrzymaliśmy się w jednym miejscu. Chcieliśmy Olivii pokazać trochę naszego kraju i tak trafiliśmy do mojego Krakowa, do Łodzi, Cieszyna, Warszawy, Sanoka, Wrocławia i Szczyrku. Póki co napisałam dwa teksty o pięknym Wrocławiu: https://dee4di.com/2019/08/10/przejscie-jerzy-kalina-seria-pomniki/
https://dee4di.com/2019/08/09/wroclawskie-krasnale/

W sierpniu wróciliśmy z przyjaciółmi do ukochanej Francji. Baza wypadowa była na południu, w miasteczku Mirepoissant, a stamtąd wyskoczyliśmy do Hiszpanii i do Monako. Było super. Bawiliśmy się rewelacyjnie i naprawdę odpoczęliśmy psychicznie, a mnie się udało zobaczyć kilka nowych uroczych miasteczek. Relacje będą pojawiać się regularnie, póki co napisałam tylko o Le Somail, gdzie zachwycił mnie, niespodziewany w tym miejscu antykwariat: https://dee4di.com/2019/11/26/le-somail-francuskie-misteczko/

Oraz o Minerve, wiosce położonej malowniczo nad wąwozem https://dee4di.com/2019/12/01/gdzie-plonely-stosy-minerve/
Tamten rejon Francji, Langwedocja fascynuje mnie także ze względu na jego historię. Przy każdych odwiedzinach dowiaduję się więcej i więcej na temat Katarów, wyznawców herezji średniowiecznej, która kwitła w tamtych okolicach. Jeśli chcecie poczytać więcej na ten temat, to popełniłam jeden wpis: https://dee4di.com/2019/12/27/katarzy/
Wrzesień był dla nas ważny z jednego powodu: Joey. I nasze życie znowu wywróciło się do góry nogami. Mały szczeniak w domu to nie przelewki. Zdecydowanie testowanie naszej cierpliwości. But We Love it! Znowu zawrzało w domu i znowu merdający ogon wita nas w drzwiach.

Gdzieś tam po drodze w roku 2019 dopadły nas mało przyjemne nowiny, ale nie będę się nad nimi koncentrować. Życie mamy jedno i od nas w dużym stopniu zależy jak go przeżyjemy. Ja zrobię wszystko, by nowy rok był pełen wrażeń i nowych doświadczeń. Póki co zaczął się bardzo dobrze. Oby tak dalej… sobie i wam życzę
Mówisz, że był spokojniejszy ten rok? 😀 W moim pojęciu miałaś intensywny 2019, ale jeśli Ci mało, to niech 2020 będzie obfitszy w wydarzenia! Wszystkie dobre 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo przyjemny rok! Najważniejsze, żeby życie przeżywać dobrze 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
ten rok chyba wcale nie byl taki spokojny, dużo jeżdziliscie 🙂
PolubieniePolubienie
W porównaniu z poprzednimi latami to mam wrażenie, że nic się nie działo
PolubieniePolubienie
Szczególnie wpadła mi w oko Bułgaria w lutym! Byłam dwa razy – w środku lata w górach, na wyprawie off-roadowej i drugi raz we wrześniu w Słonecznym Brzegu (wyjazd pracowniczy). W górach upały, a w kurorcie plaża, wiadomo… Jak tam stoki w Bułgarii? Mają dobrą infrastrukturę?
PolubieniePolubienie
Niby taki spokojny, a jednak pełny mniejszych i większych wypadów :). Zazdroszczę takiego babskiego wypadu. Ja bywam tak rzadko i nieregularnie w domu, że trudno jest mi zbudować podobną paczkę.
Wszystkiego naj w 2020 roku!
PolubieniePolubienie
Jednak trochę się u Ciebie działo w tym minionym roku. Kilka ciekawych miejsc. które wymieniłaś zapisuje na swoją listę. A Joey jest przecudny 🙂
PolubieniePolubienie
Nie pamiętam Twoich poprzednich lat, ale 2019 nie wygląda na spokojny 😀 Oby więcej samych dobrych rzeczy 😉
PolubieniePolubienie
Majówkę w Irlandii wspominamy miło 😁 i też było u nas dużo Guinessa 😁
PolubieniePolubienie
Lech Janerka śpiewał, że „w naturze mamy ciągły ruch” i ja bardzo w to wierzę. Wspaniały rok, pełen różnych emocji, tak jak już to jest w życiu. Ja też mam słabość do małych miasteczek, a te w Wielkiej Brytanii i w Irlandii wyglądają fenomenalnie, jak z bajki 🙂
PolubieniePolubienie
To prawda, Anglia ma bajkowe miejscowości
PolubieniePolubienie