Będąc na wakacjach z moją rodziną mam zwyczaj wcześnie wstawać. Zanim oni otworzą swoje zaspane oczęta tuż przed południem ja mam najczęściej już zaliczone jakieś okoliczne, małe miasteczko. Pozwala mi to nie tylko uniknąć marudzenia moich nastoletnich dzieci, że znowu ich “ciągam” po jakiś ruinach, ale także umożliwia zrobienie zdjęć miejscowościom, gdy jeszcze ich ulice są puste. A i światło o poranku jest zazwyczaj lepsze. Tak było w przypadku Grimbaud. Wstałam o 5, drogi były totalnie puste, co w Prowansji jest rzadko spotykane. Grimaud zrobiło na mnie duże wrażenie swoją urodą, swoimi barwami. Jest położone na wzgórzu, w samym sercu masywu des Maures nad zatoką Saint Tropez. Wąskie, brukowane uliczki, romański kościół, ruiny zamku z XI wieku, mury obronne, stare odnowione, ukwiecone kamienice przywołują na myśl dawne średniowieczne miasto. Z jego dawnych fortyfikacji rozciera się wspaniały widok na wybrzeże i pokryte lasami góry Maures. Grimaud to przypominająca mozaikę kwintesencja różnorodności, harmonijne połączenie starego z nowym, obszarów zabudowanych z dzikością dębowych lasów, miasta z przestrzennymi krajobrazami, morza z górami. Cały rok tętni życiem. Znajdując się w samym sercu Prowansji może poszczycić się niezrównanym “terroir” z którego mieszkańcy są niezwykle dumni. Natura nie skąpi tutaj skarbów: wino, oliwki, grzyby, miód, jadalne kasztany… długo by wymieniać. Tutejsze winnice są chyba najlepszym przykładem witalności tego regionu, po całym regionie rozsiane są domeny, wielkie posiadłości hodujące winogrona i produkujące wspaniały trunek, eksportowany na cały świat. Metody produkcji nie zmieniły się tu od wieków.
Poza winem w Grimaud od czasów średniowiecznych hoduje się również oliwki. Oliwkowe gaje porastają słoneczne, tarasowe zbocza wioski. Z oliwek tłoczy się oczywiście oliwę spożywczą, ale i produkuje cudownie pachnące mydło.
Spacer po Grimoud to czysta przyjemność. Wystarczyło mi kilka godzin by zobaczyć całą wioskę. Zadbana, domy ma odnowione i pięknie pomalowane na pastelowe kolory. Nie weszłam tylko do zamku, bo był jeszcze nieczynny. Wpadłam za to do pięknego, romańskiego kościoła pod wezwaniem św Michała i wypiłam pyszną kawę na jednym z wielu placyków przyglądając się budzącego się właśnie do życia miasteczku.
Nie będę wam tu opisywać całej historii miasta, bo podobna do innych, zdjęcia opowiedzą wam resztę.
Bajecznie piękna miejscowość i dokładnie tak jak każdy wyobraża sobie małe francuskie miasteczka
PolubieniePolubienie
Urocze
PolubieniePolubienie
Zgadza się.
PolubieniePolubienie
Przepięknie!
PolubieniePolubienie
Miałam okazję byc w Prowansji i zawsze miałam dylemat, który rejon jest piękniejszy.Prowansja czy Toskania.
Jechałam wtedy motocyklem,oczywiście jako pasażerka od Portofino wzdłuż Lazurowego Wybrzeża. Do Monako było super,a potem coraz gorzej,jak dojechaliśmy do Cannes, powiedziałam dosyc tych tłumów i zapachu oleju,wracamy do Zurichu przez Prowansję.Udało mi się tylko zobaczyc Apt, małe miasteczko, w którym nocowaliśmy. Objechaliśmy Kanion Verdon i jeszcze udało się zobaczyc Rousillion.
Chciałabym jeszcze kiedyś wrócic do Prowansji.
Uwielbiam małe miasteczka, a to które pokazałaś jest urocze.Mogłabym w takim mieszkac.Chyba najfajniej zwiedza się je wcześnie rano. Ukwiecone, zadbane, kolorowe, pełne urokliwych zaułków, trochę senne z miłymi mieszkańcami i lokalnymi targami.
Pięknie pokazałaś Grimbaud.
Pozdrawiam-)
PolubieniePolubienie