Szmaragdowe miasto. Taką ma ksywkę. Miasto niezliczonej ilości kafejek i przednich restauracji. Miasto, gdzie się nie śpi (patrz film Bezsenność w…), miasto, gdzie w radio nadaje przystojny doktor Fraser, miasto, gdzie doktor Grey odkrywa ludzką anatomię, a drugi Grey uwodzi Anastazję, miasto, w którym na szerokim pianinie, uwodząco śpiewa sama Michelle Pfeiffer, a Hendrix uczy się pierwszych akordów na gitarze. Wiecie już o czym mówię? Tak się złożyło, że na uroczy walentynkowy dzień trafiliśmy do romantycznego Seattle. Czy faktycznie jest takie romantyczne jak mówią filmy? Hmm, to zależy od tego, co się lubi. Nam się podobało. Seattle wyrosło na gorączce złota, bo właśnie z tutejszego portu wypływały statki na Alaskę i na ulicach widać pozostałości dawnej maligny.
Przyjechaliśmy do Seattle pociągiem Amtrak z Vancouver i w dwa dni, nie śpiesząc się zrobiliśmy sobie spacer po mieście. Mieszkaliśmy w centrum, co ułatwiało sprawę, bo wszędzie mieliśmy w miarę blisko, no może poza trollem, ale było warto. Wybraliśmy dla was 10 must do zobaczenia w Seattle:
- Pike Market – mekka świeżych produktów, specjalnej żywności i niezależnych firm. Ten targ założono w 1907 roku dla farmerów z okolicznych wsi oraz rybaków, by mogli swoje produkty sprzedawać mieszkańcom miasta. Czego tu nie ma, już spacerując wzdłuż straganów można dostać oczopląsu. Przed przyjazdem do Seattle kolezanka powiedziała mi, że muszę koniecznie zobaczyć nawoływania na straganie rybnym. Nie wiedziałam o co jej chodziło, aż zobaczyłam to:
2. Pierwszy Starbucks – każdy ma swoją opinię na temat tej sieci kawiarni, niektórzy nazywają ją kawowym mcdonald’sem, ale być w Seattle i nie odwiedzić to grzech. Starbucks musiał się tam narodzić. Najlepiej załapać się na testowanie kawy, ale chętnych jest wielu, więc najlepiej zarezerwować sobie miejsce wcześniej. Pierwszy Starbucks, nie jest dokładnie tym pierwszym, przeniesiono go o kilka metrów i teraz znajduje się prawie naprzeciwko wejścia na Targ.
3. Beecher’s Handmade Cheese – Sklep z serem – obowiązkowy raj dla wszystkich, jak ja, miłośników sera. Można się nawąchać, napatrzeć i nawet najeść. Na naszych oczach robią sery. Bajka po prostu. http://www.beechershandmadecheese.com
4. Space Needle – czyli kosmiczna igła wygląda jak ufo na długiej szyi. Jest widoczna jest prawie z każdego kąta miasta. Mieliśmy pecha, bo akurat spora część była w remoncie i pogoda specjalnie nie dopisała. Widok był więc z lekka łyso-szary, za to pięknie pachniało popcornem.
5. Museum of pop culture – Jeśli znacie i lubicie słynne muzeum Guggenheima w Bilbao to spodoba wam się i ten budynek, bo architekt ten sam. Słynny Gehry. Muzeum Popkultury wygląda momentami jak zgnieciona blaszana puszka, ale i tak robi wrażenie kolorami i rozmiarem.
6. Przejazd Monorail – czyli kolejką przez brzuch muzeum-puszki, prawie jak Jonasz we wnętrzu wieloryba. Trasa jest króciutka, ale warto pojechać, choć uczucie jest takie jakbyśmy lecieli na szynach, nad ulicami miasta.
7. Troll – jak na potwora przystało siedzi pod mostem, by zbierać haracz. Ma wielkie przebarwione oczy i szmaragd na palcu. Warto zrobić sobie z nim zdjęcie, ale dojście do niego z centrum zabiera ponad 40 min. Myśmy pojechali taksówką, a wróciliśmy, kierując się na kosmiczną igłę na własnych nogach. Spacer, mimo nienajlepszej pogody był fajny. Zobaczyliśmy te słynne z filmów osiedla domków rodzinnych i naprawdę wyglądają jak na filmach.
8. Pioneer Square – najstarsza część miasta. Spacerując mieliśmy wrażenie, że jesteśmy na planie filmowym. Wszystko to gdzieś już widzieliśmy, budynki z czerwonej cegły i schody przeciwpożarowe.
9. Kafejki Seattle – Nie bez powodu Starbucks narodził sie tutaj. Prawie na każdym rogu, prawie jak puby w Londynie pachnąco wabią do siebie te przybytki kawowej rozkoszy. Choćby dla nich mogłabym zamieszkać w Seattle. Odwiedziliśmy kilka i zakochaliśmy się w delikatności i lekko orzechowej nucie kawy. O croissantach z nadzieniem migdałowym nie wspomnę.
10. Posąg Hendricksa – po drodze do trolla poprosiliśmy taksówkarza, by nas zawiózł do najsłynniejszego na świecie gitarzysty. Nie był pewien, gdzie to jest, ale od czego są gpsy. Okazało się, że to niedaleko uniwersyteckiego kampusu. Nie dziwię się, myślę, że młodzi ludzie ciągle kochają muzykę Hendriksa, tak jak pokochało go jego pokolenie i nasze. Napisałam, że Hendricks urodził się w Seattle?
Mogłabym jeszcze wymienić kilka świetnych muzeów, zwłaszcza tych dotyczących historii miasta i gorączki złota, ale myślę, że moje dziesięć punktów programu wystarczą na weekendowy wypad.
Seattle… Moje miasto… Choć mieszkałam w nim zaledwie 3 lata i opuściłam je prawie 18 lat temu, to na zawsze pozostanie w mojej pamięci i sercu. To tam rozpoczęło się moje życie żony i matki.
Widok z okna na Mt Rainier i lądujące na jeziorze seaplanes – rozmarzyłam się…
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Zazdroszczę, ja bym bardzo chciała trochę tam pomieszkać 😊
PolubieniePolubienie
Świetne miejsca ma to miasto 🙂
PolubieniePolubienie
Właśnie oglądam sobie pomaleńku Greys Anatomy a tu taki fajny wpis 😘
PolubieniePolubienie
Niewątpliwie Seattle kojarzy mi się głównie z serialem „Grey’s Anatomy”, który jest chyba najdłużej oglądanym przeze mnie serialem w życiu. I generalnie miasto i ujęcia z niego są tam stałym elementem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja dopiero dzięki córce zaczęłam oglądać, trochę minie zanim nadrobię 😂
PolubieniePolubienie
Świetna relacja 🙂 Chciałabym kiedyś tam pojechać 🙂
Magda
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piękne! Chętnie bymnodiwedzila 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Fajny tekst, ciekawe zdjęcia, miło było się przenieść na chwilę do innej rzeczywistości 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och jak bym chciała stany zobaczyć! Powiem szczerze, że dopiero od tego roku mam takie marzenie, ale chyba trzeba marzenia spełniać, tak>
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zdecydowanie trzeba spełniać! trzymam kciuki, by się udało
PolubieniePolubienie
Dzięki wielkie! 🙂 I masz rację: marzenia są po to, aby je realizować!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tam mnie jeszcze nie było, ale chyba najbardziej kusiłby mnie ten market 🙂 Uwielbiam wszelkie miejscowe targi!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tekst ciekawy, ale ani słowa o Nirwanie i kolegach, dla mnie to miasto będzie już miało zawsze smak mocno przestrojonej gitary i wokalu z chrypką. Dla rocka było to jak zastrzyk adrenaliny, sztuczne oddychanie i przedłużenie życia o ładnych kilka lat. Teraz w zalewie muzycznej tandety, tych wszystkich Sławomirów. Dorotek, itp. potrzebny jest kolejny taki zastrzyk energii. Z drugiej strony może i to dobrze. Kto powiedział, że dobra muzyka musi popularna. Kiedyś nawet niszowe zespoły przebijały się do oficjalnych mediów, teraz już tak nie jest.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przyjmuje naganę z pokorą, bo masz najprawdziwszą rację. A dzisiaj sobie własnie myślałam, że pamiętam szok, gdy w radio powiadomiono o śmierci Cobaina. Może to i dobrze, że dobra muza jest tylko dla wybranych
PolubieniePolubienie
Dla mnie jest wielkim marzeniem odwiedzić Seattle, ale marzenia są po to aby w końcu je spełnić 🙂
PolubieniePolubienie
Seattle jeszcze nie miałam okazji odwiedzić, ale wszystko co w nim opisałaś chciałabym zobaczyć.
PolubieniePolubienie
Wybrałabym się do takiego miasta
PolubieniePolubienie
Troll jest niesamowity, ale inne miejsca też robią wrażenie. 🙂 Chętnie bym je sama zobaczyła, ale dzięki zdjęciom już mam wyobrażenie. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pingback: Rok 2018- by nie zapomniec – Małe miasteczka Dee