Olimpiada w Korei właśnie dobiegła końca. Przyznam się, nie oglądałam wszystkiego z należytą uwagą, ale śledziłam zmagania Polaków i Brytyjczyków i o ile w UK sporty zimowe wielkiej tradycji nie mają, o tyle liczyłam bardziej na naszych. Nie będę się wypowiadać, o co tym myślę, bo w gruncie rzeczy to ja się nie znam. Ale przy okazji Olimpiady wzięło mnie na wspominki. W 2006 roku pojechaliśmy bowiem na zimową Olimpiadę do Turynu. Całą rodziną. Mój mąż kocha sport i dla niego było to ważne wydarzenie, a ja skorzystałam z okazji, zwiedziłam Turyn, Bergamo, Mediolan oraz góry w Piemoncie i doświadczyłam niepowtarzalnej atmosfery. Od tamtej pory lubię takie wielkie wydarzenia sportowe, ludzie na nich są jakby inni, lepsi, milsi dla innych i skorzy do zabawy.
W 2006 roku cały Turyn ozdobiony był na czerwono, wszędzie powiewały olimpijskie sztandary i flagi. Chodziliśmy, więc po ulicach miasta chłonąc świąteczny, pełen patosu klimat. Nasze dzieci były wtedy takie małe.

Atmosfera na mieście

Turyn

Oscar przed zniczem olimpijskim
Znajomi i rodzina mówili, że jesteśmy szaleni, że zabieramy takie maluchy na takie zimno, ale nam ani zimno, ani żadne inne kłody pod nogami nie były straszne. Polecieliśmy samolotem do Bergamo, tam wynajęliśmy samochód i pojechaliśmy do Turynu. Maciejowi udało się kupić bilet na mecz hokeja. Grała Szwecja z Rosją, ale kto wygrał, to nie pamiętam. Wiem, jedynie, że mieliśmy żółte rekwizyty, by kibicować ojczyźnie Abby.
Z Turynu pojechaliśmy w Góry Piemontu. Tam dopiero była atmosfera: śnieg, słońce, pyszne piemonckie wino lało się strumieniami. Moim odkryciem było Barolo, na którego degustację trafiliśmy przypadkiem. Celem pobytu w Piemoncie było kibicowanie naszym skoczkom. Niestety nie pamiętam, jak im poszło, chyba nie za dobrze, ale dla nas ważne było ubranie się na biało-czerwono i świętowanie ze spotkanymi rodakami. Pamiętam, nawet Gazeta Krakowska zrobiła z nami wywiad, bo Oscar był najmłodszym polskim kibicem.
Dzieciom najbardziej podobało się jednak spotkanie z olimpijskimi maskotkami.
A my byliśmy dumni, że zobaczyliśmy ówczesną dumę wszystkich Polaków Adama Małysza, tylko z daleka, ale zawsze coś.
Cudowne wspomnienia!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję.
PolubieniePolubienie
Piękna historia, niezapomniane chwile, można pozazdrościć, bo jednak olimpiada to zapewne niesamowite przeżycia!
PolubieniePolubienie
Ale piękne wspomnienia. Najmłodszy kibic, mówisz? A ile teraz ma lat? Pewnie dopinguje naszym już bardziej świadomie, co?
PolubieniePolubienie
Teraz ma prawie 13 lat, ale niestety sporty woli letnie, zwłaszcza tenis.
PolubieniePolubienie
Fajne wspomnienia. Zazdroszczę bo atmosfera imprez sportowych jest naprawdę wyjątkowa. W tym roku też nie śledzę zimowej olimpiady, zresztą pokazywanie kolejnych rozgrywek w carlingu 😁 nie kojarzy mi się z zimowa olimpiada Zresztą nie ma czemu się dziwić. Zimy wcale nie ma to i tradycji sportów zimowych raczej nie zanotowano.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawda. ale na żywo na olimpiadzie to nawet carling dobrze by się oglądało. Haha
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Świetna historia o tym, że jeśli chcemy spełniać swoje marzenia musimy słuchać siebie, a nie innych. Miło mi się czyta i ogląda takie rzeczy. Pozdrawiam serdecznie i do usłyszenia!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziekuję i to prawda, każde marzenie można spełnic jeśli się bardzo chce
PolubieniePolubienie
Sama chętnie wzięłabym udział jako widz w Olimpiadzie Zimowej. Oglądanie niektórych sportów na żywo to zupełnie inna bajka niż w tv. W tym roku Olimpiadę w Korei oglądałam głównie z perspektywy relacji Gonciarza na YouTube, która była naprawdę rewelacyjna.
PolubieniePolubienie