Lubię sobie zapisywać życiowe scenki, jak pewnie zauważyliście z poprzednich moich tekstów, takie, które wydarzają się na codzień. Bo chyba z tego składa się nasze życie. Niby nic się nie dzieje, a jednak! Zazwyczaj pozostawiam je bez komentarza, wy możecie dopisać swój.
Oto dzisiejsza
Stoimy przed szkołą czekając na nasze dzieci. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym, ale głownie o zbliżającej się przeprowadzce jednej z mam. Inne mamy są ciekawe, czy już się spakowała, czy wie jak pomaluje nowy dom itd itd. Wokół nas beztrosko biegają młodsze dzieciaczki, za małe jeszcze by iść do „prawdziwej” szkoły. Jednym z nich jest Kamil, urocze chłopczysko, zawsze roześmiane i psocące niewinnie. Dorośli go uwielbiają. Przypomina małego blond aniołka z wielkimi niebieskimi oczyma. Właśnie bawi się z czyimś dziadkiem o imieniu Rob. Znają się od urodzenia. Urodzenia Kamila oczywiście. Do nas dociera tylko szczebiotliwy, beztroski śmiech. W pewnym momencie Rob „ miga” rękoma do Susan, mamy Kamila, jakby próbował coś przekazać w tajemnicy. Susan nie rozumiejąc niuansów, pyta głośno:” I co on znowu zrobił, ten mój urwis”? Po chwili żałuje głośnych słów, bo Rob teraz juz postawiony pod obstrzałem, dmucha delikatnie na białe włosy dziecka. Spojrzenia wszystkim mam lądują na jego główce. Kosmyki pod wpływem podmuchu rozchodzą się i wśród nich widać połyskujące gdzieniegdzie czarne kropki, niektóre poruszające się w dość szybkim tempie. Susan robi się czerwieńsza od swojej karmazynowej bluzki i zaczyna tłumaczyć, że dopiero co z nimi walczyła. Kobiety z taktem odwracają wzrok, powstrzymując się od podrapania głowy. A łysy jak skała Rob próbuje ratować sytuacje żartem : „no ode mnie tego nie ma”. Rozlega się tylko nerwowy śmiech.
Imiona taktownie zmieniłam
Niezły obciach dla mamusi 😉 Słyszałam, że to teraz jest jakaś plaga z tymi wszami.
PolubieniePolubienie
Niby obciach, ale tak na prawdę uniknięcie ich gdy dzieci chodzą do szkoły czy przedszkola graniczy z cudem. Sama parę razy walczyłam z tą plagą. Masara!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Zgadzam się to jest masakra i niełatwe do wytępienia.
PolubieniePolubienie
Dee,codxiennie kolejna dawka smiechu. A swoja droga niezla wpadka 😎
PolubieniePolubienie
Wszy We Francji sa na porzadku dziennym. Kilka razy w ciagu roku szkolnego mamy zapis w dzienniczku – uwaga wszy. Moj Antek zlapal raz… Mialam dosc prania, okdkazania I tych szamponow, alé przezylismy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tu też się zdarzają regularnie. Niestety
PolubieniePolubienie
U nas też kiedyś były, wszystko poszło do prania. Nie łatwo było wyplenić
PolubieniePolubienie
Zabawnie opisane i dla mamy krępujące 🙂 Zdarzają się, choć na szczęście nie mom dzieciom 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziekuję. Moim się przytrafiły po jakiejś wycieczce, straszne badziewie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Sama zaczęłam drapać się po głowie 😛 Co do wszy to też mam jedną ciekawą historię 😉 haha
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Podzielisz się?
PolubieniePolubienie
Za każdym razem gdy o tym myślę, się drapię
PolubieniePolubienie
Ten, kro nigdy w życiu nie miał wszy, to tak naprawdę nigdy nie żył. Nic, co ludzkie nie jest nam obce.
PolubieniePolubienie
Te wszy zdecydowanie były „ludzkie”. To prawda,wszy to prawie przygoda
PolubieniePolubienie
Dokładnie, klasyka dzieciństwa.
PolubieniePolubienie
Masakra!!! U mnie w szkole (co prawda w Warszawie) też była plaga 🙂 Cała kadra wiedziała, które dzieci już mają, a które nie, a ja się dowiedziałam dopiero kiedy już było po kłopocie! A cały czas przebywam z dzieciakami, przytulam je itd. Szok! Cud, że na mnie nie przeszło 🙂
PolubieniePolubienie