Ruszam dzisiaj z nowym projektem pt. Alfabet mojej Emigracji. Dwa razy w tygodniu będą ukazywały się alfabetyczne, na tematy związane z moim życiem na obczyznie.
Zaczynamy od A, a jak A to oczywiście Anglia, bo tutaj właśnie mieszkam od 10 października 1998 roku. Nawet nie wiem, kiedy to minęło. Miałam przyjechać tylko na pół roku, by trochę się uspokoiło w moim życiu. Zostałam. Anglia nigdy nie była moim wymarzonym krajem, kojarzyłam ją sobie z mgłą, deszczem, Szekspirem, dżentelmenami, Hugh Grantem i Lawrence’m z Arabii. Nic mnie w niej nie pociągało. Nic też nie okazało się takie, jak sobie wyobrażałam. W szkole nigdy nie uczyłam się angielskiego, jeśli nie licząc kilku nieudanych lekcji w klasie szóstej. Parę słów znałam z piosenek ulubionych artystów. Znałam przekleństwa, bo któż ich nie zna. Gdy przyjechałam do Anglii dostałam pierwszą radę, by nauczyć się języka; włóż sobie gorącego ziemniaka do ust i wtedy powtarzaj. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, o czym oni mówią. Języka uczyłam się z filmów, oglądając na okrągło te same, zwłaszcza Skrzypka na Dachu i Ojca Chrzestnego. Dość szybko byłam w stanie złożyć komuś „propozycję nie do odrzucenia”. Pomogła też szkoła, najpierw Callan, a potem inne. I nowe znajomości, nowi ludzie z innych krajów, którzy jak ja uczyli się języka. Razem go kaleczyliśmy.
Pamiętam dokładnie białe brzegi Anglii, gdy w mroku dobijaliśmy promem i pamiętam pierwsze spotkania z angielskimi celnikami. Facet, który mnie przesłuchiwał był starszy i miał groźne spojrzenie. Nie mówiłam po angielsku, więc zawołał tłumaczkę. Jej w ogóle nie pamiętam. Tylko pytania. Po co jadę do Anglii i na jak długo? Czy mam pieniądze? I dlaczego właśnie wybrałam Anglię. To pytanie zadawał mi kilkakrotnie. Nie mógł zrozumieć, czemu właśnie Anglia. Pewnie nie byłam zbyt przekonywująca, bo sama nie bardzo wiedziałam, czemu właśnie Anglia. Bo ktoś mi poradził. Bo chciałam jak najszybciej uciec z kraju, bo tam został, ten, co mnie nie chciał itd. itd. Tego mu nie powiedziałam. Za to rozwodziłam się nad kulturą i sztuką Anglii, jej historią, nie na darmo przecież jestem historykiem. Uwierzył w końcu. Późnym wieczorem wysiadłam z autokaru firmy Omnia w Londynie, na dworcu Victoria Green Line.
Potem jakoś to było. Mieszkałam wśród Polaków, którzy mieli już „życiowe” doświadczenie i się nim ze mną dzielili; jak kupować tanio, gdzie szukać pracy, jak przechodzić przez bramki w metrze by nie płacić… To był dla mnie nowy, zupełnie inny świat. Nie było mamy, ani taty, ukochanych sióstr i wszystko wyglądało przerażająco obco. Były też plusy, w tym domu, w pierwszym dniu mojego pobytu w Anglii, poznałam mojego przyszłego męża. Najpierw tylko zwiedzaliśmy wspólnie, potem zostaliśmy przyjaciółmi, a teraz mamy rodzinę.
Czym teraz jest dla mnie Anglia? Hmm. Stała się moim domem, a raczej domem moich dzieci, które czują się tu szczęśliwe. Dla mnie jest bazą wypadową do podróżowania i miejscem, gdzie z przyjemnością mogę oddawać się moim hobby. Jestem tu szczęśliwa, ale gdyby mi ktoś zaproponował, by poszukać domu gdzieś indziej i moja rodzina by tego chciała, to długo bym się nie zastanawiała.
Anglia jest niesamowicie pięknym krajem i z wielką przyjemnością po niej jeżdżę, zwiedzam, fotografuję i opisuję. Zapraszam do poczytania
Zaglądnijcie też do innych blogów, które biorą udział w naszym Alfabecie. Oto lista
Anna postanawia znaleźć alternatywę
Dobrze jest znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce na ziemi 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ty wyjechalas pod koniec lat 90-tych. Teraz wiele osób powiedzialoby zdecydowanie TAK dla Anglii i z góry byloby pewne czemu tam jedzie. Mam na koncie krótkotrwaly epizod w Anglii, Zaliczylam dworzec Victoria, luknęlam conieco jak wygląda tam zycie, glównie Polaków. Rzeczywistosć okazala się inna niz mówili znajomi. W malej miescinie mialo być nie wiele Polaków a okazalo się ze jest ich tam multum. To co dla innych bylo latwe dla mnie okazalo się trudne. Ale język to prawda jest niezbędny jak wszędzie. Czasami jedziemy gdzies bez specjalnego entuzjazmu a potem okazuje się, ze znajdujemy tam idealne miejsce na ziemi tak jak Anglia u Ciebie. A teraz język pewnie nie jest rzadnym problemem a lamane rozmowy w celnikami w Dover to tylko zabawne wspomnienie. Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie tak jak mówisz, i chyba mamy podobne odczucia na temat Anglii. Nie jest jednak taka zła, przygarnęła mnie i dała kilka szans. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Pingback: Subiektywny alfabet emigracyjny: A jak mój ulubiony mąż | Anna Maria po polsku
kiedy Cie czytam to przed oczami mam obrazy z hmmm 1998 roku ale z Paryża … tez miało być na chwile, tez miało być ucieczką, potem plany się zmieniały, ostatecznie wróciłam po 2 latach … potem było różnie, przeprowadzałam się wiele razy, mieszkam daleko od rodzinnego miasta ( Wrocław!) ale z tym miejscem na ziemi to mam problem, czasem sie pocieszam i myślę, że jest po prostu we mnie. Gdziekolwiek jestem …
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Świetnie to określiłaś moje miejsce jest we mnie, tego mi brakowało bo dokładnie tak się czuję. Niesamowite, że historia moze byc ta sama, w dwóch różnych miejscach. Ale tego Paryża to trochę zazdroszczę, choć podejrzewam, że jako miejsce do mnieszkania nie jest łatwe.
PolubieniePolubienie
na tej samej zasadzie zazdroszcze Ci Anglii – nigdy nie byłam …
A miejsce, jak każde inne, tylko ludzi dużo 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Fajnie opisujesz tą historię, podoba mi się twój styl. Będę czekać na kolejne teksty!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W 2000 r krótko (bo 3 miesiące) mieszkałam i pracowałam w UK i to całkiem inny świat był, szczególnie w porównaniu z teraźniejszością i okresem od kiedy PL jest w UE.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się w 100 procentach, pod niektórymi względami lepszy, pod innymi lepiej nie pamiętać. Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
(nie)cierpliwie czekam na B 🙂 .. mam nadzieję, że będziesz bardziej wytrwała niż ja z rozważaniami motoryzacyjnymi 🙂 buziaki a.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Postanowiłam sobie utrudnić, więw poniedziałek będzie Ą. Zobaczymy jak pójdzie
PolubieniePolubienie
Co Ty wymyśliłaś z tym Ą? Mi nic do głowy nie przychodzi.
PolubieniePolubienie
tĄ nocĄ wrzesniowĄ na przykład, myślę, że pomysł sam przyjdzie, zobaczysz, buziaki
PolubieniePolubienie
Ja byłam w Anglii w 1997 roku. Przywiozłam z niej męża i tyle jej zawdzięczam. 🙂
Pozdrawiam wszystkich 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To trzeba przyznać, że podróż była udana ! Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ja też będę pisać z perspektywy Anglii i mamy ze sobą naprawdę wiele wspólnego. Pozdrawiam Cię serdecznie Dee ☺
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pingback: Powrót do życia | annamariagregorowicz
Anglia to dla mnie bardzo mile wspomnienia…nigdy nie zostalam tam dluzej, ale chcialam…trzymala mnie rodzina, znajomi oraz dosc dobra sytyacja zyciowa. Jednak zawsze po wizycie w tym miejscu jak wracam do domu czuje się jakos obco..jakbym tam zostawiala czesc siebie…nie wiem dlaczego, ale z krajów Europy to to miejsce jest dla mnie bardzo bliskie…zazdroszczę…moje male marzenie, ze kiedys tam zostane na dluzej…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kilka razy wyjeżdżałam do Anglii do pracy. Różnie wspominam te wyjazdy. Byłam młoda i głupia ale odważna. Dużo mnie nauczyły. Czasem tęsknię za tą dziewczyną którą byłam 😉
http://www.puffa.pl
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie wiedzieć czemu Anglia jest jednym z tych krajów, do których w ogóle mnie nie ciągnie. Zupełnie nie potrafię tej irracjonalnej niechęci wytłumaczyć. Będziemy chyba jednak w przyszłym roku próbowali ją zwiedzić, bo wielu tam mamy znajomyck, którzy serdecznie zapraszają. Siostrę mam w Londynie, byłam tam na chwilę, ale jakoś mnie nie urzekł…
Twoja historia mnie urzekła, takie uciekanie przed złymi wspomnieniami, pozytywne w skutkach i chociaż poznałyśmy się tylko przelotnie, to wyobrażam sobie Ciebie jednak w innym kraju, chociażby we francji 😉
Ps. rozpoczęłam właśnie mój alfabet. Oto pierwszy wpis
http://grugrubleble.com/index.php/a-jak-adaptacja-ladaptation/
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dee mamy całkiem sporo wspólnego 🙂 też wyjechałam żeby zapomnieć na jakieś pół roku… a jestem już prawie 10 lat, w pierwszym dniu pracy poznałam mojego obecnego męża 😀 – znalazłam TU sens życia 😉
Tylko ty miałaś dużo trudniej bo ja już nie miałam przesłuchania na granicy 🙂
Buziole, pozdrawiam x
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pingback: Alfabet mojej emigracji – Anna postanawia znaleźć alternatywę | annamariagregorowicz
Kawał czasu już tam jesteś! Można by rzec, że do starej emigracji należysz! Ciekaw jestem jak to było, gdy siedzisz sobie tam a tu nagle przybywa… 2 miliony Polaków 🙂
PolubieniePolubienie
Pingback: Ą jak w Początku. | Nie zawsze poprawne zapiski Dee
Ciekawy projekt, czekam na kolejne literki 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pingback: A jak Adaptacja / L’adaptation | Z życia we Francji i Polsce wzięte
W Anglii byłam raz, kilka lat temu 🙂 Dokładniej w Londynie. I chętnie bym wróciła, bo jeszcze sporo rzeczy zostało do zobaczenia 🙂 j
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pingback: A jak Anglia by dee4di | Mój blog
Pingback: F jak Falafel | Nie zawsze poprawne zapiski Dee
Anglia jest jednym z trzech miejsc, które mnie ciągną z całej siły. Przez wiele lat na pierwszym miejscu była Prowansja, potem Anglia, na końcu Irlandia. Prowansja spadła ze swego miejsca jak odkryłam, że żyją tam skorpiony.
Anglia. Deszczowa pogoda i cudny angielski. Królowa. Przepiękne krajobrazy. Angielski humor. Najlepsi na świecie muzycy są Anglikami. Marzy mi się od lat. Najbardziej chciałabym zamieszkać na angielskiej prowincji ale tak na dłużej.
Kiedyś tam pojadę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawda Anglia potrafi być cudowna, ale ten deszcz niekoniecznie
PolubieniePolubienie
Pingback: A jak Alex - Alfabet mojej emigracji | JustaPozaGranicami