„Zabiorę Cię Jesienią do Brukseli”, nie jest książką, o której można jednoznacznie powiedzieć, że jest dobra lub zła, nie w takich kategoriach się ją odbiera. Spacerujemy po mieście, które w zadziwiający sposób stało się stolicą Europy. A było stolicą kraju, praktycznie nieistniejącego przed 1830 rokiem. Niektórzy historycy wierzą, że gdyby na ziemiach polskich nie wybuchło powstanie listopadowe, Belgia nie miałaby szans powstania. Mieliśmy tych samych wrogów, naszych zaborców. Oba kraje liczyły na niepodległość. Polsce zajęło to jeszcze prawie 100 lat, Belgia pojawiła sie na mapie i odtąd nie pozwala zapomnieć o swoim istnieniu. Zniszczona boleśnie przez obie wojny, parła do przodu budując państwo, z którym zaczęto się liczyć. Autorka naszej książki związana jest z Bruksela od wielu lat, i pisze o niej z przekonaniem, ze znawstwem. Zaczynając czytanie, po pierwszych kilku rozdziałach trochę zabrakło mi w książce chronologicznej precyzji i miałam wrażenie, że autorka gubi sie w opowieści, bo najpierw mieszka na poddaszu w centrum, a niedługo pózniej na belgijskiej prowincji, ale potem zrozumiałam, że opowieści Agnieszki nie można traktować jako całość. Jest to zbiór opowiadań o miejscach, ulicach, placach, budynkach, nawet zwierzętach i przede wszystkim o ludziach, których Agnieszka spotyka na swojej drodze. Te opowieści o ludziach to najmocniejszy i najpiękniejszy punkt Spaceru. Spacerując Agnieszka wzrusza i zmusza do refleksji. Zwłaszcza, gdy opowiada historie Polaków. Czy naprawdę jesteśmy tacy, jakimi nas pokazuje? Czy jesteśmy inni od reszty świata? Pewnego dnia Agnieszce zwrócono uwagę na fakt, że gdy inne narody słyszą swoją rodzimą mowę to się cieszą, zagadują, są przyjaźnie nastawieni, a my… My udajemy, że nie słyszymy, udajemy, że nie rozumiemy. Sama mieszkam za granicą od wielu lat i tutaj niestety muszę sie zgodzić z autorką, widziałam takie zachowania wielokrotnie. Z czego to wynika? Wstydzimy sie bycia Polakami? A może najpierw cichniemy by podsłuchać, by zadecydowac czy warto się odezwać, czy nie najemy się wstydu itd itd. Może wieki złych doświadczeń uczyniły nas nieufnymi?
Byłam w Brukseli kilkakrotnie, spacerowałam, oglądałam i wschuchiwalam się w miasto, mam nawet sentyment, bo to wlasnie tam pojechałam na pierwszą podróż z moim mężem. Podróż, która zapoczątkowała nasze życie na walizkach. Dlatego, gdy czytałam książkę rozpoznawałam miejsca, choć Agnieszka nie pisze o tych najoczywistszych. Jesli chcecie znaleźć w książce informacje o Manneken Pis, to rozczarujecie sie bardzo. Jest za to pałac sprawiedliwości. Pamiętam, jak zobaczyłam ten wielki budynek po raz pierwszy, pomyślałam, że wygląda jak wielki tort urodzinowy. Agnieszka pisze, że tort ten budzi wiele emocji, niektórych straszy wyglądem, innych pieniędzmi, jakie wydano na jego budowę.
Choć Agnieszka przedstawia swoją książkę, jako subiektywny przewodnik, ja tego tak nie odbieram, dla mnie to zbiór pięknych refleksji nad życiem na emigracji. Dla jednych jest to wygnanie, katorga, bez względu na to, jakie okoliczności przyczyniły sie do ich wyjazdu za granice, dla innych piękna przygoda, spełnienie i Agnieszka wydaje sie należeć do tej drugiej kategorii. Przyjmuje Bruksele z otwartymi rękoma i sercem, łaknie ją wszystkimi zmysłami, by potem przekazać tę miłość dalej, by zarażać nią innych.
Podejrzewam, że nie jest to rodzaj ksiazki, która każdemu przypadnie do gustu, jeśli jednak lubicie podróże, lubicie próbować nowe smaki, odkrywać nowe miejsca, poznawać historie ludzi to sięgnijcie po tę książkę. Nie zawiedziecie się.
Brukselę chcę odwiedzić, jednak póki co chyba zadowolę się książka. Wątek emigracji może być na prawdę interesujący. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
brzmi interesująco, jako że póki co do Brukseli mi daleko pozwiedzam ją w domowych pieleszach z książką w dłoni 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Może być ciekawie. Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Zaintrygowałaś mnie, nie byłam nigdy w Belgi, ale też mieszkałam kiedyś poza Polską i właśnie ze względu na te refleksje o życiu emigranta mogłabym przeczytać tę książkę. Jako przewodnik na razie nie zanosi się by się przydała, chociaż kto wie 😉
/Pozdrawiam,
Szufladopółka
PolubieniePolubienie
Może to przez tę pogodę ale nie mam siły na nic co zmusza do refleksji 😃
PolubieniePolubienie
Chyba cię rozumiem, choć u mnie słoneczko
PolubieniePolubienie
Jak nic będzie to cel mojej podróży w zbliżającym się roku 🙂
Ciekawa i zachęcająca recenzja!
PolubieniePolubienie