Pewnie nigdy wam nie mówiłam, co jest moim ulubionym filmem. Ciekawe, czy ktoś by zgadł? Może jak przytoczę kilka cytatów? Może złożę wam propozycje nie do odrzucenia? Albo wyślę telegram sycylijski z rybą w gazecie? Bo wiecie, to nic personalnego, to tylko biznes. Wiecie już? Ok, podpowiem jeszcze inaczej. W tym filmie zagrały największe gwiazdy kina amerykańskiego, aktora grającego głównego bohatera niestety nie ma już wśród żywych. Kiedyś zagrał inną piękną role w Ostatnim Tangu w Paryżu. I niestety nigdy nie było mi go dane spotkać na żywo. Za to miałam to wielkie szczęście pójść na spotkanie z inną wielką legendą, z elektryzującą postacią z mojego ulubionego filmu, z Al Pacino. A mało brakowało, by ten wielki aktor nie zagrałby w moim filmie. Producenci nie chcieli się zgodzić, bo Al. był mały, niezbyt przystojny, nic porywającego. Jeszcze nie znano jego magnetyzującego spojrzenia. Jak to dobrze, że reżyser się uparł. Bo czy Ojciec Chrzestny byłbym Ojcem Chrzestnym bez Michaela Ala Pacino? Zgadliście film, prawda?
Al przyjechał do Londynu promować swój nowy film „Danny Collins”. W kilku teatrach odbyły się wieczory z nim. Jakimś niewyjaśnionym cudem mojemu mężowi udało się na to kupić bilety. I tak właśnie spełnił jedno z moich marzeń. Kochany mąż!
Wróćmy jednak do naszej legendy. Najpierw na scenę wszedł Mark Kermonde i na pożarcie rozszalałemu tłumowi zaprosił Ala. Ten wyłonił się zza kotary nonszalancki, ubrany na ciemno, ale bardziej jak artysta plastyk z rozwianymi rękawami niż kryminalista, a chyba takiego Ala wszyscy się spodziewaliśmy. Kojarzony z twardymi typami, jakich zagrał w Scarface, Dog Day Afternoon, Ojciec Chrzestny, Serpico, Gorączka, czy nawet w Zapachu Kobiety jawił się Al, jako twardziel nie z tej ziemi. A tu niespodzianka. Na scenie pojawił się zabawny, wyrafinowany mężczyzna, z bransoletkami na nadgarstkach, łańcuchami na szyi i z bujną grzywką nad czołem, tylko trochę przyprószona sreberkiem. Al opowiadał o wielu rzeczach, wspominał początki swojej kariery, opowiadał anegdotki o sobie, i o ludziach, z którymi przyszło mu pracować. Stąd właśnie wiem, że nie był brany pod uwagę, jako Michael w Ojcu Chrzestnym. Opowiadał, że na planie Zapachu Kobiety dano mu rewolwer do ręki, by praktykował rozkładanie go z zamkniętymi oczami, a on poprosił, by mu najpierw wytłumaczono, jak ma się tą bronią posługiwać. Jak to? Michael Corleone aka Tony Montana aka Serpico nie umie strzelać? Nie umie, bo Al to pacyfista. Mimo tych wszystkich zagranych ról, a może właśnie, dlatego. Ściągnięto, więc porucznika z wojska by nauczyć Ala radzić sobie z pistoletem. Za każdym razem, gdy Alowi udawało się złożyć lub rozłożyć broń, jego nauczyciel-porucznik krzyczał „Uuu Haa”. Wiecie, o czym mówię? Słynny wykrzyknik Ala w Zapachu Kobiety stąd właśnie się wziął.
Al z wielkim ciepłem rozmawiał o swoich dzieciach. Ma ich troje. O ojcu powiedział, ze miał on cztery żony, a gdy publiczność zaczęła bić brawo, zapytał „I to wam się podoba?” Pewnie, dlatego sam nigdy się nie ożenił. Był związany z kilkoma kobietami, ale żadnej nie poprosił o rękę. Interesujące, ale o tym nie chciał gadać, gdy padało kłopotliwe, prywatne pytanie, udawał starszego niż jest, że to niby zapomina wątku: „to gdzie ja skończyłem?” By zmienić temat.
Jako dziecko Al był bardzo nieśmiały, właśnie by to zmienić został aktorem, choć przez całe spotkanie kilkakrotnie powtarzał, że ta cecha towarzyszy mu do końca.
Miłość do Pacino widoczna była na każdym kroku. Kobieta siedząca koło mnie darła się bez przerwy wniebogłosy, zupełnie, jak młoda panienka na koncercie Beatlesów. Pierwsze pytanie do Ala, jakie padło z ust publiczności było o numer telefonu. Wyrecytował, a jakże, ale bez numeru kierunkowego, co w Stanach może się nie przydać.
Oczywiście opowiadał nam o swoich nowych artystycznych i filmowych projektach, o tym nowym filmie „ Danny Collins”, gdzie gra podstarzałego gwiazdora rockowego. Na koniec zafundował prawdziwą perełkę, wyrecytował z pamięci wiersz – balladę Oscara Wilda. Słuchałam jak zahipnotyzowana, wpatrzona w stojącego przede mną 75 latka, któremu talentu i charyzmy niejeden młodzieniec mógłby pozazdrościć. Takie są legendy.
Bo to wielki AKTOR jest, a nie aktorzyna jakich na pęczki lansuje się dziś…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się, niewielu jest aktorów na świecie, którzy potrafią dorównać Pacino.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dee ja też kocham Ala. Widziałam wszystkie filmy z Jego udziałem. Dzięki za ten wpis. Buziaki, Marysia
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Marysiu proszę bardzo, miło wiedzieć, że jest więcej miłośników Ala.
PolubieniePolubienie
Ale jestem zazdrosna!!!!! Ja też jestem jego fanką 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadza się, wielki aktor jeno Jego wiek mnie zaskoczył…
Moja ulubiona Jego rola to przewrotna w Adwokacie diabła.
No ale ząbki na tym plakacie to albo whitened albo „laboratoryjne”.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zazdroszczę! Al Pacino to jeden z moich ulubionych aktorów od kiedy zobaczyłam go w „Frankie and Jonny” 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pamiętam jak byłem młodszy to bardzo rajcowała mnie Gorączka, chyba znów obejrzę. Ostatnio widziałem „The Recruit” w duecie z C. Farrelem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Recruita jeszcze nie widziałam, kurczę, dzieki za przypomnienie o tym filmie.
PolubieniePolubienie
Ja nie zazdroszczę. Owszem cenię i podziwiam, gdybym miała okazję, chętnie bym zobaczyła ale nie marzę o tym. Wystarczy mi włączyć sobie Zapach kobiety czy Adwokata diabła… Bo Ojca chrzestnego to wolę poczytać.
Albo inaczej – zazdroszczę możliwości spotkania ulubionego aktora. Ja pewnie bym tak przeżywała możność zobaczenia Hopkinsa, Hauera czy Robertsa… Tak, też starsi panowie. Z gatunku tych, co to jak wino – im starsi tym lepsi 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W pełni się z tobą zgadzam, kto co lubi 😉 Ale troszeczkę zazdroszczę ;P
PolubieniePolubienie
Pingback: Bye Bye 2015! | Nie zawsze poprawne zapiski Dee
Żywe legendy, Pacino zdecydowanie do tej grupy należy. Podziwiam jako aktora od dawna. I zazdroszczę spotkania 😀
PolubieniePolubienie
Zazdroszczę spotkania z Al Pacino – super tekst, bardzo szczery i pełen emocji 🙂
PolubieniePolubienie
To musiało byc cudowne spotkanie. Uwielbiam Ala Pacino i z czystym.sumieniem zazdroszczę czując ogromna ekscytacje czytajac tylko relację ze spotkania z nim:)
PolubieniePolubienie
Zazdroszczę spotkania z ulubionym aktorem. Musiało to być niesamowite wrażenie. 🙂
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Tak 🙂 Im starsi tym lepsi 😉 Bardzo lubię filmy w których Al Pacino gra http://www.misslaura.pl
PolubieniePolubienie
O jak zazdroszczę. Al Pacino to jednak legenda kina i raczej nie ma osoby, która nie widziała chociaż jednego filmu z nim w roli głównej. Ja szczególnie uwielbiam Scarface’a!
PolubieniePolubienie