Każda zbrodnia, w której ktoś umiera jest wielką tragedią. Jednak gdy dziecko zabija dziecko, to jest to podwójnie przerażające. Ciężko uwierzyć, że młoda osoba mogłaby być zdolna do takich czynów. Historia, którą wam opowiem wydarzyła się naprawdę wiosną 1831 r w miejscach, które pokazuję wam na zdjęciach. Richard Taylor miał zaledwie 12 lat. Mieszkał w Stroud ze swoimi rodzicami. Był miłym i mądrym chłopcem na którym zawsze można było polegać. Dlatego też ojciec wysyłał go raz w miesiącu do parafii Aylesford po zapomogę dziewięciu szylingów, którą wypłacali mu tamtejsi księża. Ojciec chłopca miał był kaleką i nie mógł samodzielnie pracować. Za 9 szylingów mógł zapłacić miesięczny czynsz i kupić rodzinie kilka bochenków chleba.

Droga w jedną stronę zajmowała około 3 h. Zazwyczaj Richard brał ze sobą młodszą siostrę, ale tego dnia wolała się bawić w domu. Pogoda była typowo marcowa, więc chłopak był ciepło ubrany i miał rękawiczki, w których to według instrukcji rodzica miał trzymać pieniądze. Drogę do Aylesford chłopak znał dobrze, więc rodzice nie martwili się, że się zgubi, kiedy jednak nadszedł wieczór, a jego ciągle nie było ojciec zaniepokoił się na dobre. Przeczekał noc, a rano sam wyruszył do parafii, gdzie dowiedział się że Richard faktycznie był i odebrał pieniądze. Zaczęto poszukiwania, w których wzięli udział mieszkańcy okolicznych wiosek, ale niestety bezskutecznie.
Dopiero tydzień później jeden z chłopów wybrał się do lasu po chrust i przypadkiem zobaczył się na leżące w lesie ciało. Szybko zawiadomił odpowiednie władze. Choć zwłoki były już w mocnym rozkładzie koroner rozpoznał, że chłopcu zadano cios w szyję i najprawdopodobniej zmarł w męczarniach z wykrwawienia.

Śledztwo ciągnęło się miesiącami. Sytuacja zmieniła się dopiero, gdy pewien oficer ze statku Warrior usłyszał, co się stało i stawił się w sądzie by złożyć zeznania. Powiedział, że widział Richarda Taylora danego dnia w godzinach popołudniowych bawiącego się na polu rzepy z dwoma okolicznymi chłopcami, których znał z widzenia. Szybko ustalono, że byli to bracia James (12lat) i John (14lat) Bell, synowie pracownika pubu Blue Bell.

Chłopców oraz ich ojca aresztowano i rozpoczęły się przesłuchania. Bracia potwierdzili, że widzieli Richarda wracającego z parafii w Aylesford. Według ich relacji udali się wspólnie na pole rzepy, by zerwać sobie kilka warzyw i zaspokoić głód. Przepytywano ich osobno i większość faktów pokrywała się ze sobą. Poza jednym. Na pytanie który z nich wziął ze sobą nóż bracia wskazali siebie wzajemnie. Podejrzliwy sędzia zaczął mocno drążyć. Zadawał pytanie za pytaniem i bracia w końcu zaczęli się mylić w zeznaniach.

Zwłaszcza młodszego wzięto pod presję i w końcu pękł. Opowiedział jak to z bratem zaplanowali kradzież i morderstwo i specjalnie sprowadzili Richarda ze ścieżki do lasu. To starszy John dokonał zbrodni. Chciał podciąć Richardowi gardło ale było to trudniejsze niż się wydawało. Dźgnął go w szyję przeciągając nożem. Gdy chłopak dogorywał John odciął rękawiczkę i zabrał pieniądze. Mimo iż morderca był małoletni został skazany na karę śmierci. Nie miał nawet 15 lat, ale w tamtych czasach to nie miało znaczenia, dzieci karano równie surowo jak dorosłych. Wyrok na chłopcu wykonano 1 sierpnia 1831 r. przed więzieniem w Maidstone. Po raz pierwszy użyto wtedy nowego rodzaju szubienicy. Wcześniej delikwenci skazani na śmierć przez powieszenie umierali w długich męczarniach dusząc się od uścisku na szyi. Nowa szubienica miała zapadnię i skazany umierał szybko, bardziej w wyniku złamania karku spowodowanego spadkiem niż uduszenia . Egzekucja Johna Bell była publiczna. Dziesięć tysięcy ludzi stawiło się przed więzieniem by oglądać jak umiera młody morderca.
